Reprezentant Polski złapany na dopingu. Grozi mu wieloletnia dyskwalifikacja. Ekspert wyjaśnia

- Środki moczopędne doskonale sprawdzają się przy ukrywaniu zażywania sterydów anabolicznych i testosteronu - sprawę Bartosza Salamona komentuje szef POLADA Michał Rynkowski.

Pozytywny wynik testu antydopingowego Bartosza Salamona zszokował praktycznie wszystkich. Mało kto spodziewał się, że filar obrony Lecha Poznań może zanotować wpadkę, poza tym przypadków stosowania dopingu w piłce nożnej jest naprawdę niewiele, więc każda tego typu informacja jest niemałym szokiem.

Zobacz wideo Nie dla Rosji, nie dla Putina! Świat sportu musi przejrzeć na oczy

Sprawa 32-letniego obrońcy może być zdecydowanie głębsza niż się wydaje na pierwszy rzut oka. To za sprawą wykrytego środka, który nie tylko jest zakazany przez WADA, ale może też wskazywać na poważne oszustwo. Wbrew temu, co władze Lecha napisały w komunikacie we wtorkowy wieczór, chlortalidon to nie tylko lek na nadciśnienie, ale także diuretyk i przede wszystkim doskonały środek maskujący.

Chlortalidon i zbijanie wagi

Jak powiedział w rozmowie ze Sport.pl szef POLADA Michał Rynkowski, tego typu specyfiki stosuje się głównie do maskowania użytkowania mocniejszych środków dopingujących, w celu szybszego pozbycia się ich z organizmu.

Moczopędny chlortalidon ma jednak jeszcze jedno, wpływające na zawodnika zastosowanie. Mowa o bardzo szybkim zbijaniu wagi poprzez pozbywanie się płynów z organizmu. W ten sposób sportowiec może praktycznie natychmiastowo zgubić kilka kilogramów, które na przykład przydają się do zmieszenia się w niższej kategorii wagowej. W ten sposób na dopingu wpadali m.in. specjaliści od podnoszenia ciężarów.

Choć w przypadku Salamona celowe zbijanie wagi wiosną, gdy po kilkumiesięcznej kontuzji nie było śladu, wydaje się zupełnie niepotrzebne, nieprawdą jest, że wykryty u niego środek nie ma bezpośredniego wpływu na zawodnika. Ma i to całkiem spory, choć w przypadku sportu wytrzymałościowego, jakim jest piłka nożna, raczej osłabia organizm zawodnika, a nie daje dodatkowej mocy.

Szef POLADA Michał Rynkowski zauważył jednak, że chlortalidon nie jest środkiem popularnym wśród zawodników chcących natychmiastowo pozbyć się kilku kilogramów. - W 2021 roku mieliśmy zaledwie pięć przypadków stosowania chlortalidonu i wśród sportowców pracujących z wagą własnego ciała nie jest on popularny. Zdecydowanie częściej wykrywa się inne, skuteczniejsze diuretyki - powiedział Rynkowski.

Mimo to, stosowanie zakazanego środku, nawet jeśli nie bardzo pomagał, jest niedozwolone. Przed laty przekonał się o tym m.in. Alberto Contador. W organizmie wielkiego kolarza w 2010 r. wykryto clenbuterol, popularny spalacz tłuszczu. Według lekarzy, u Hiszpana było go na tyle mało, że jego działanie było odwrotne od potencjalnie zamierzonego, gdyż osłabiało organizm zawodnika. Mimo to trzykrotny zwycięzca Tour de France musiał pogodzić się z dwuletnim zawieszeniem, bo zasady to zasady.

Maskowanie innych środków, czyli ogromna skala podejrzeń

W przypadku piłkarzy zdecydowanie bliżej należy się przyjrzeć właściwościom maskującym chlortalidonu. Tutaj sprawa zaczyna nabierać niebezpiecznie rozpędu. Zasadniczo bowiem środek wykryty w organizmie piłkarza może ukrywać praktycznie każdą formę dopingu, jakiej zawodnik mógł się dopuścić.

Diuretyki takie jak chlortalidon skutecznie maskują zażywanie praktycznie wszystkich mocnych środków znanych sportowcom, od niesławnej erytropoetyny po sterydy anaboliczne. Można wręcz powiedzieć, że w niektórych przypadkach materiały moczopędne mogą częściowo zastąpić transfuzję krwi.

- Zasadniczo diuretykami można zamaskować stosowanie wszelkiego rodzaju dopingu. Co prawda przy wspomagaczach takich jak EPO działanie jest nieco mniej skuteczne, ale nadal można to wykorzystać. Przede wszystkim jednak środki moczopędne doskonale sprawdzają się przy ukrywaniu zażywania sterydów anabolicznych i testosteronu - dodał Michał Rynkowski.

Co to oznacza dla Bartosza Salamona? Jeśli próbka B w jego organizmie potwierdzi obecność chloratalidonu, grozić mu będzie nawet czteroletnia dyskwalifikacja. Gdy zawodnikowi nie uda się udowodnić, że środek znalazł się w jego organizmie przypadkiem (choć chloratalidon nie jest częścią zdecydowanej większości suplementów i piłkarz musiałby zażyć zanieczyszczony preparat), wówczas naturalne będzie podejrzenie stosowania "twardego dopingu". 

W tym miejscu warto przybliżyć, czym jest wspomniane EPO, sterydy anaboliczne i testosteron, a raczej, jakie mają działanie. W przypadku erytropoetyny mówimy o stymulowaniu zwiększenia liczby czerwonych krwinek, odpowiedzialnych za przenoszenie tlenu do płuc. Tym samym po odpowiedniej kuracji krew sportowca jest w stanie przenieść do mięśni większą ilość powietrza, co poprawia wydolność. 

Sterydy anaboliczne popularne są przede wszystkim w kulturystyce. Ich działanie polega na stymulowaniu wzrostu tkanki mięśniowej. Z tego powodu rolnicy używają ich także w hodowli bydła. Dla piłkarza zażywanie steroidów (jak inaczej nazywane są sterydy anaboliczne) oznaczałoby szybkie zwiększenie masy mięśniowej potrzebnej w bezpośredniej rywalizacji z przeciwnikami.

Steroidy uznaje się też za swoistą pochodną testosteronu, który z kolei jest naturalnym hormonem płciowym u mężczyzn. To właśnie on odpowiada za budowę mięśni, choć w bardziej "kulturalny" sposób dla organizmu i jest popularny wśród amatorów siłowni czy zawodników na galach freak fightowych.

Salamon jest w bardzo trudnej sytuacji. Musi coś udowodnić

Z punktu widzenia Bartosza Salamona, obecna sytuacja jest niezwykle trudna. Choć do momentu zbadania próbki "B" w przypadku każdego sportowca stosuje się domniemanie niewinności, środkowy obrońca będzie musiał udowodnić, że faktycznie nie stosował chloratalidonu.

To nie będzie proste. Przede wszystkim środek znaleziony w organizmie piłkarza nie jest stosowany w popularnych suplementach, a co za tym idzie, znalezienie trefnego produktu będzie graniczyło z cudem. Z drugiej strony sam zawodnik zarzeka się, że wszystkie zażywane środki konsultuje z klubowym lekarzem. Ewentualne niedopatrzenie doktora z pewnością poprawiłoby sytuację piłkarza Lecha, choć klubu - nie.

Reprezentant Polski nie jest pierwszym graczem, który w ostatnich latach wpadł na chloratalidonu. Wcześniej przydarzyło się to bramkarzowi Andre Onanie, który po kilkumiesięcznym dochodzeniu został zawieszony na 12 miesięcy.

Teraz wszystkim pozostaje czekać na pełną linię obrony zawodnika. Choć naturalne jest, że kibice wierzą Salamonowi na słowo, należy sytuację dokładnie zbadać. I mieć nadzieję, że faktycznie diuretyk znalazł się w organizmie zawodnika przypadkowo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.