Szok w Neapolu! Absolutna klęska Napoli. Milan rozgromił lidera Serie A [WIDEO]

Milan zagrał koncert. Napoli nie przypominało ani trochę zespołu, który czarował przez cały sezon. "Rossoneri" wygrali aż 4:0, i to na wyjeździe. Rywal nie miał żadnych argumentów, by się postawić.

Kwiecień we włoskiej piłce stoi pod znakiem trylogii starć Napoli z Milanem. W niedzielny wieczór byliśmy świadkami pierwszej części tej sagi. Ale nikt nie spodziewał się, że spotkanie będzie aż tak jednostronne. Milanowi wszystko przychodziło z ogromną łatwością. Napoli łudziło się, że może coś wskórać, dopóki nie straciło trzeciego gola. Potem wiara w dobry wynik niemalże całkowicie upadła. A Milan bawił się z piłką do końca.

Zobacz wideo "Polski Thomas Mueller". Lewandowski wreszcie będzie miał partnera

Milan posłał Napoli na deski

Po pierwszych kilku minutach można było się nastawiać na wymianę ciosów oraz rosnącą wraz z upływem czasu intensywnością spotkania. Ale pewniej wyglądał Milan, grał płynniejszy i pewniejszy futbol, nie potrzebował zwalniać akcji przez brak pomysłu.

I to goście z Mediolanu wyprowadzili jako pierwsi cios, po którym rywal się zachwiał. W 17. minucie Rafael Leao przelobował bramkarza Napoli w sytuacji sam na sam, wykorzystując świetne prostopadłe podanie Brahima Diaza. Skrzydłowy "Rossonerich" zaimponował zachowaniem zimnej krwi w tej sytuacji.

Kilka minut później Diaz sam wpisał się na listę strzelców. Piłka spadła mu pod nogi, położył rywala na murawie jednym zwodem i uderzył technicznie. Rykoszet po nodze rywala sprawił, że piłka przeleciała pod samą poprzeczką. Po 25 minutach mieliśmy 2:0 dla Milanu. Taki rezultat po tak krótkim czasie można było uznać za niespodziankę.

Napoli nie mogło złapać równowagi, brakowało decyzyjności i dynamiki w jego atakach. Zupełnie nie przypominał zespołu, który zdominował dotychczas włoską Serie A. Kilka rajdów zanotował Piotr Zieliński, on szukał strzałów z dystansu. Chwicza Kwaracchelia uparcie szukał miękkich wrzutek lub zaskakujących podań. Mike Maignan i defensorzy Milanu byli bardzo czujni i w pełni skoncentrowani, nie dali się oszukać. Do przerwy goście prowadzili dwiema bramkami.

W drugiej części nic się nie zmieniło w Napoli. Gospodarze wyglądali coraz bardziej blado, niepewnie, grali dość przewidywalnie. Ewidentnie brakowało Victora Osimhena w ataku. A Milan grał lekko, swobodnie, szybko, skrzydłowi byli nie do zatrzymania.

Dublet zaliczył Rafael Leao, który w 59. minucie świetnie uderzył z ostrego kąta. Ten gol był ozdobą spotkania. Akcja zaczęła się od straty Zielińskiego, który przegrał w środku pola pojedynek z Sandro Tonalim. Ale Milanowi było mało.

Swoje dołożył kilka minut później rezerwowy, Alexis Saelemaekers. Jego bramką na 4:0 także można było się zachwycać. Minął kilku rywali jak slalomowe tyczki i posłał piłkę do siatki między nogami bramkarza.

Milan szukał piątego gola, kilku zawodników miało swoje sytuacje i brakowało naprawdę niewiele do upokorzenia Napoli. Gospodarze byli znokautowani. W ostatnich minutach mieli jeszcze zryw w poszukiwaniu honorowego gola, ale nie znaleźli go ani Giacomo Raspadori, ani Hirving Lozano.

Milan wygrał 4:0 w pełni zasłużenie. Rywal nie miał żadnych argumentów, by się postawić.

Napoli ma wciąż bardzo bezpieczną przewagę w Serie A, wynosi ona aż 16 punktów nad drugim Lazio Rzym. Ale ostatnia forma neapolitańczyków może martwić w kontekście walki w LM. Na początku marca przegrali u siebie z Lazio, teraz zdemolował ich Milan na ich własnym terenie. Nie wyszły im dwa mecze z wielkimi zespołami. Po tym pogromie to "Rossoneri" wyrośli na faworyta dwumeczu w ćwierćfinale LM. Ekipa z Mediolanu zajmuje zaś trzecie miejsce w tabeli Serie A z dorobkiem 51 pkt.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.