Herve Renard od lipca 2019 roku był selekcjonerem Arabii Saudyjskiej. Świat usłyszał o nim po pierwszym meczu mundialu, w którym jego ekipa sensacyjnie ograła przyszłych mistrzów świata - Argentynę. Saudyjczycy zwyciężyli 2:1. To jednak ich jedyne dobre wspomnienie z mundialu, ponieważ potem przegrali 0:2 z Polską i 1:2 z Meksykiem i pożegnali się z turniejem.
Niedługo po mistrzostwach świata media zaczęły spekulować o przyszłości Renarda, którego przemowa w przerwie meczu z Argentyną obiegła cały świat. Sam trener nie ukrywał, że chciałby spróbować sił w mocniejszej reprezentacji. I to mimo tego, że jego kontrakt obowiązywał do 2027 roku. Renard był nawet kandydatem na selekcjonera reprezentacji Polski. Ostatecznie jednak wybór padł na Fernando Santosa.
Natomiast Renard znalazł sobie nową pracę. I to dosyć zaskakującą. Oficjalnie wiadomo już, że poprowadzi kobiecą reprezentację Francji. I od razu będzie rzucony na głęboką wodę. 20 lipca rozpoczną się mistrzostwa świata, w których Francja weźmie udział. A rok później w Paryżu Francuzki będą walczyć o medal igrzysk olimpijskich. Kontrakt Renarda będzie obowiązywał do sierpnia 2024. Zatem po igrzyskach praca selekcjonera zostanie oceniona.
Oficjalna prezentacja Renarda odbędzie się w samo południe w piątek. Na tej konferencji Renard ogłosi także po raz pierwszy listę powołanych zawodniczek.
To będzie szósta reprezentacja, którą Renard poprowadzi samodzielnie. W przeszłości, oprócz ekipy Arabii Saudyjskiej, trenował między innymi kadry Wybrzeża Kości Słoniowej, Zambii (dwukrotnie), Maroko i Angoli. Z pierwszymi dwoma reprezentacjami sięgnął po Puchar Narodów Afryki.