Reprezentacja Polski w fatalnym stylu przegrała pierwszy mecz eliminacyjny do przyszłorocznych mistrzostw Europy. W Pradze znacznie lepsi od nas okazali się Czesi, którzy wygrali 3:1, a pierwsze dwie bramki zdobyli już w pierwszych trzech minutach. Po tym spotkaniu nasi piłkarze wrócili do Warszawy, gdzie w sobotę mieli niespodziewanego gościa - Kamila Glika.
Obrońca włoskiego Benevento, według "Faktu" pojawił się w hotelu, gdzie nocują nasi piłkarze. Informację tę potwierdził gazecie rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej, Jakub Kwiatkowski. - Kamil był w Warszawie i przyjechał na chwilę do nas - przyznał. Była to zatem wizyta czysto towarzyska, nie ma mowy o tym, by Glik dołączył do kolegów i brał udział w zgrupowaniu.
Obecnie Kamil Glik zmaga się z kontuzją kolana, która wymagała zabiegu. W związku z tym konieczna była dłuższa przerwa od gry. Uraz wykluczył 35-latka z pierwszego zgrupowania reprezentacji Polski pod wodzą Fernando Santosa. Glik ostatni mecz rozegrał 15 stycznia, w zremisowanym spotkaniu pomiędzy Benevento a Cosenzą. Na boisku przebywał wówczas 90 minut.
Podczas nieobecności Glika jako środkowi obrońcy zostali powołani Jan Bednarek, Paweł Dawidowicz, Jakub Kiwior i Kamil Piątkowski, który jednak przez uraz nie przyleciał do Warszawy. Jego miejsce zajął defensor Lecha Poznań, Bartosz Salamon.
Poza Piątkowskim ze zgrupowania przez kontuzję został wykluczony także Bartosz Bereszyński, w którego miejsce wskoczył grający obecnie w Panathinaikosie Ateny Tymoteusz Puchacz. Kibice w pewnym momencie martwili się też o zdrowie Sebastiana Szymańskiego, który miał zejść z treningu. Rzecznik reprezentacji, Jakub Kwiatkowski, zdementował jednak wieści o poważnym urazie pomocnika Feyenoordu i faktycznie, w pełni zdrowego Szymańskiego mogliśmy oglądać od pierwszej minuty spotkania z Czechami.