Na amatorskim poziomie piłki nożnej dzieje się czasami więcej niż w rozgrywkach profesjonalnych. Niejednokrotnie w internecie pojawiały się materiały ze spotkań niższych lig, które stawały się hitami sieci. Nie inaczej będzie zapewne z sytuacją z meczu pomiędzy Veenhuizen a Vitesse 63 w Holandii.
Tuż przed rozpoczęciem spotkania na stadionie zostały odpalone fajerwerki. Nikt nie raczył jednak poinformować o tym wcześniej właściciela sąsiedniej posesji Wima Verhagena, któremu w wyniku strzałów uciekły dwa przestraszone konie, uciekając przez elektryczne ogrodzenie. Wściekły mężczyzna w akcie zemsty błyskawicznie pojawił się na boisku. Nie były to zwykłe odwiedziny, ponieważ wjechał na murawę na skuterze, powodując przerwę w grze. Po wyrażeniu swojego niezadowolenia w rozmowie z kilkoma piłkarzami opuścił plac gry.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl
Mężczyzna, pojawiając się na boisku, nie zdawał sobie sprawy z tego, że wydarzenie jest nagrywane. Wideo krąży teraz po sieci, a rodzina Verhagena ponosi konsekwencje. "Nie wiecie, co się z nami dzieje. Ten materiał jest wszędzie. Bardzo cierpimy z tego powodu, a Wim w szczególności" - zakomunikowała małżonka bohatera nagrania, cytowana przez stację RMC. I dodała: "Nasza córka spadła kiedyś z konia. Straciła przytomność. Stało się to w pobliżu naszego domu. Do czasu przybycia helikoptera ratunkowego mąż trzymał głowę naszej nieprzytomnej córeczki. Huk fajerwerków sprawił, że bolesne wspomnienia wróciły" - podsumowała.
Władze klubu Veenhuizen miały rzekomo poprosić już o spotkanie z Wimem Verhagenem w celu załagodzenia sprawy, ponieważ do tej pory nie mieli z nim nigdy żadnych problemów.