Zupełnie nieoczekiwany bohater Lecha Poznań. Daliśmy "6". "Czego chcieć więcej?" [OCENY]

Dawid Szymczak
Najpierw poprzeczki i słupki, później przeciętna gra w przewadze, w końcu - gol Filipa Marchwińskiego, który po wejściu z ławki rezerwowych wyjaśnił kwestię awansu do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. I wtedy zaczeła się zabawa! W Sztokholmie Lech Poznań wygrał 3:0, w dwumeczu było 5:0. Tak oceniliśmy mistrzów Polski za to spotkanie.

Filip Bednarek: 3. Pierwszą interwencję miał niepewną, bo piłka dziwnie odbiła się od sztucznej murawy i nieco go zaskoczyła. Ale po chwili przytulił ją do siebie, a później długo nie musiał pomagać zespołowi. Djurgarden miało piłkę, ale nie stwarzało groźnych okazji. Za nim zaskakująco spokojny wieczór. A gdy już przy jednym jedynym strzale nie miał szans, to okazało się, że wcześniej był spalony. 

Zobacz wideo Na tym polega fenomen Lecha Poznań w Europie. "A w ekstraklasie bryndza"

Joel Pereira: 3. Bohater pierwszego meczu, który w rewanżu spisał się nieco gorzej. Gustav Wikheim, najlepszy zawodnik rywali, kilka razy nim zakręcił. Nie grał tak odważnie jak w Poznaniu, miał mniej okazji do dośrodkowywania w pole karne, a przy nielicznych próbach brakowało mu precyzji. Ale w końcu ta jedna centra mu wyszła i Ishak powinien strzelić gola. Ostatecznie Lech zachował czyste konto i awansował, a Pereira po przerwie był już trochę pewniejszy.

Bartosz Salamon: 3+. Zastąpił Filipa Dagerstala, który świetnie spisał się w Poznaniu. I zrobił to godnie. Był równie pewny w obronie, świetnie się ustawiał i czytał grę, natomiast przy rozgrywaniu piłki kilka razy figla zrobiła mu sztuczna murawa. Wykazał się przed przerwą bardzo ważną interwencją w polu karnym po dośrodkowaniu do Joela Asoro. Jeśli zdrowie dopisuje, jest liderem Lecha. A gdy w końcówce meczu dał się wyprzedzić w polu karnym, gol Djurgarden został anulowany.

Antonio Milić: 3. W cieniu Salamona, ale bez większych błędów. Ciekawe, że akurat on uderzał z rzutu wolnego tuż sprzed pola karnego i trafił w mur. 

Pedro Rebocho: 4. Lepiej zabezpieczał swoją stronę niż Pereira, ale równie rzadko jak on oskrzydlał ofensywne akcje. Ale jak już się podłączył, to bardzo przytomnie podał do Marchwińskiego, asystując przy jego golu. Kolejny plus? Ciekawa próba wkręcenia z rzutu rożnego.

Jesper Karlstroem: 3+. Nie miał Lech takiej kontroli w środku pola, jak przed tygodniem. To Djurgarden grało w tej strefie boiska dojrzalej i spokojniej, co mogło irytować, szczególnie po czerwonej kartce Danielsona. 

Radosław Murawski: 4-. Ewidentnie spodobały mu się strzały z dystansu. W Poznaniu jego mocne uderzenie odbił bramkarz. W Sztokholmie był jeszcze bliżej - po rykoszecie trafił w słupek. Na minus - podobne argumenty, jak przy Karlstromie. Na plus: niezłe decyzje, co zrobić z piłką i chęć gry do przodu. Jak zwykle zaangażowany i potrzebny w destrukcji. Jak bardzo jest Lechowi potrzebny może pokazać kolejny mecz - będzie zawieszony za żółte kartki. W akcji, którą ją dostał, nie była potrzebna tak ostra interwencja.

Afonso Sousa: 4+. Końcówka pierwszej połowy: najpierw okazał się wolniejszy od Jespera Lofgrena, ale już w kolejnej akcji spisał się znakomicie. Okiwał Danielsona efektowną ruletą i wyszedł na tak dobrą pozycję, że sędzia ukarał faulującego Szweda czerwoną kartką. Wreszcie pokazał coś, co widziało wielu piłkarzy i trenerów Lecha na treningach, ale dotychczas nie potrafił tego powtórzyć w meczach. Po pierwszym meczu daliśmy mu najniższą ocenę ze wszystkich piłkarzy Lecha, ale w rewanżu - nawet pomijając akcję z końcówki pierwszej połowy - był jednym z najlepszych. Kilka strat mniej i byłaby "piątka". 

Michał Skóraś: 4. Gol na 3:0 w oczywisty sposób podbija jego ocenę. Wcześniej widzieliśmy go głównie walczącego w obronie, a nie napędzającego ofensywne akcje. W jego grze dużo więcej było chęci i determinacji niż rzeczywistych defensywnych umiejętności. Rywale dość łatwo go mijali, zdarzało mu się źle ustawić i zapomnieć o współpracy z bocznym obrońcą. W 64. minucie nieźle odnalazł się w polu karnym Djurgorden. Jego strzał obronił Jacob Zetterstrom. W doliczonym czasie gry nie dał mu już żadnych szans. Bardzo pewnie wykończył akcję strzałem przy słupku.

Filip Szymczak: 4. Bardzo ważny zawodnik w taktyce Lecha na to spotkanie. Krążył wokół Ishaka i odciążał go w fizycznej walce z obrońcami. Polował na "drugie piłki" i na początku meczu bardzo dobrze zagrywał głową do Ishaka. Był odważny, chętnie dryblował, choć nie zawsze było to konieczne. Czasem aż prosiło się o podanie, a on wciąż prowadził piłkę. Był bardzo blisko gola, gdy świetnie przygotował sobie pozycję do oddania strzału i trafił w poprzeczkę.

Mikael Ishak: 3. Na pewno był to dla niego wyjątkowy mecz. Grał raptem 30 km od rodzinnego domu. Już w pierwszej akcji mógł strzelić gola: przyjęcie piłki było idealne, uderzenie - prawie, bo trafił w słupek. Więcej okazji już nie miał. Pomagał zespołowi walcząc z obrońcami, był pożyteczny. Ale też nieskuteczny. Miał doskonałą okazję, by zamknąć ten dwumecz strzałem głową. Z bliska nie trafił jednak w bramkę. Szkoda, już wcześniej mógł uspokoić ten mecz.

ZMIENNICY:

Filip Marchwiński 5. Kolejne znakomite wejście z ławki rezerwowych. Zapytamy, jak po pierwszym meczu: czego można oczekiwać więcej? Wszedł, strzelił gola, wyjaśnił sprawę. Brawo!

Nika Kwekweskiri: 6. Co za wejście! Zaangażowany we wszystkie akcje bramkowe. To on przytomnie podał piłkę na lewą stronę do podłączającego się Rebocho, który asystował przy golu Marchwińskiego. Drugiego gola strzelił sam - spokojnie, precyzyjnie uderzył z pola karnego. Przy trzecim - Skórasia - zaliczył asystę. Nieoczekiwany bohater. Podobnie, jak w przypadku Marchwińskiego: "Czego chcieć więcej?"

Filip Dagerstal: 3. Najmniej znaczący z rezerwowych (z wyjątkiem wpuszczonego na końcówkę meczu Sobiecha). Wprowadzony w 73. minucie za Karlstroma na nietypową pozycję defensywnego pomocnika. Pewnie John van den Brom zakładał, że jego wzrost i umiejętność gry głową pomoże w obronie stałych fragmentów gry. Zrobił swoje.

Adriel Ba Loua: 3+. Plan na końcówkę meczu był prostu - bronić i liczyć na kontraataki. On miał pomóc przede wszystkim w tym drugim elemencie. I rzeczywiście - był pod grą, mogła podobać się jego energia.

Artur Sobiech: bez oceny. Grał za krótko.

Więcej o:
Copyright © Agora SA