Lech Poznań pokonał szwedzkie Djurgardens IF 2:0 po golach Antonio Milicia i Filipa Marchwińskiego w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Konferencji Europy. Mistrz Polski znajduje się w bardzo dobrej sytuacji przed rewanżem w Sztokholmie, który odbędzie się za tydzień - 16 marca. Co więcej, okazuje się, że rywal Lecha będzie w tym spotkaniu mocno osłabiony i to z absurdalnego powodu.
Napastnik Victor Edvardsen to jedna z największych gwiazd Djurgardens. 27-latek w zeszłym sezonie ligi szwedzkiej był zarówno najlepszym strzelcem, jak i asystentem swojej drużyny, zdobywając dziewięć bramek i zaliczając osiem asyst.
Mecz w Poznaniu był jednak dla niego zupełnie nieudany. Jednokrotny reprezentant Szwecji został wyłączony z gry przez stoperów Lecha, a gdy już doszedł do świetnej sytuacji w 55. minucie, to z kilku metrów wystrzelił piłkę Panu Bogu w okno. Jego występ zakończył się w 83. minucie, ale najgorsze tego wieczoru miało dla niego dopiero nadejść, choć on sam sobie jest w dużym stopniu tego winien.
Był doliczony czas gry, Lech prowadził już 2:0, a obie drużyny tak naprawdę czekały już na ostatni gwizdek sędzi Stephanie Frappart. Tymczasem francuska arbiter podeszła do ławki gości i ukarała jednego z głośno protestujących zawodników żółtą kartką. Tym zawodnikiem okazał się być Edvardsen, a kartka, którą obejrzał, była jego trzecią w rozgrywkach Ligi Konferencji Europy, co wiąże się z jednomeczową dyskwalifikacją.
W szwedzkim internecie zawrzało, a zachowanie swojego zawodnika skrytykował m.in. dyrektor sportowy Djurgarden, Bosse Anderson. Trener Thomas Lagerlöf nazwał to z kolei "przykrą sytuacją". Co na to sam Edvardsen? - Nie wiedziałem, że wciąż mam te dwie żółte kartki. Myślałem, że się wyzerowały - stwierdził w rozmowie ze szwedzką telewizją 27-latek.
Zapytany o tę sytuację został przez szwedzkiego dziennikarza także trener Lecha John van den Brom. Holender był tym zdarzeniem wyraźnie zaskoczony. - Jakbym ja zareagował, gdyby mój piłkarz coś takiego zrobił? Moi piłkarze takich rzeczy nie robią - uśmiechnął się szkoleniowiec mistrzów Polski.
- Widziałem, że ktoś z ławki dostał tę kartkę, ale nie sądziłem, że będzie ona wiązała się z zawieszeniem. Dla tego zawodnika to dość trudna sytuacja, bo nie było to zbyt mądre zachowanie - skomentował Van den Brom. - Ale dla nas to dobra informacja - dodał po chwili.
- Nie wiedział, że może być zawieszony? U nas podobnie było niedawno w przypadku Radosława Murawskiego, też nie zdawał sobie z tego sprawy, gdy obejrzał trzecią żółtą kartkę w Norwegii - zdradził Holender.
Żaden z piłkarzy Lecha w rewanżu z Djurgardens nie będzie musiał pauzować, ale John van den Brom ma problem z Kristofferem Velde, który nie znalazł się w kadrze na czwartkowy mecz.
- Kristoffera Velde zabrakło w kadrze z powodów dyscyplinarnych. Tylko tyle mogę o tym powiedzieć - poinformował trener Lecha, nie dodając, czy Norweg straci z tego powodu również kolejne spotkania "Kolejorza".