Feio, trener zdolny, ale już kilkukrotnie tracący nad sobą kontrolę, ma w Motorze Lublin immunitet - dobre wyniki. Odkąd przejął zespół, wygrał osiem meczów, trzy zremisował i dwa przegrał. W lidze potknął się tylko raz - z Polonią Warszawa. Pnie się w tabeli, niewykluczone, że wyciągnie zespół z dna do miejsc barażowych i już w tym sezonie awansuje do I ligi. Obecnie jest na ósmym miejscu. I jest nietykalny.
Najwyraźniej może wszystko: obrażać rzeczniczkę prasową, a także uderzyć prezesa pojemnikiem na dokumenty prosto w skroń. Ale brak konsekwencji to jeszcze nic! Pozycja Feio w klubie jest po tym wybuchu agresji jeszcze mocniejsza. Nie będzie bowiem musiał współpracować z rzeczniczką, której nie lubi, bo właściciel wprost powiedział, że Paulina Maciążek, jeśli w ogóle zostanie w klubie, to w tylko w takiej roli, by trener nie wpadał na nią nawet na korytarzu. Nie będzie też dłużej męczył się z prezesem, z którym od kilku tygodni był skonfliktowany. Tomczyk, po tym jak został uderzony, będąc - jak mówi Zbigniew Jakubas - rozbitym psychicznie, oddał się do dyspozycji rady nadzorczej, a ta stwierdziła, że zawiesza go na trzy miesiące. Wówczas właściciel ma z nim porozmawiać i zdecydować co dalej.
Zgadujemy: jeśli Feio wciąż będzie wygrywał, Tomczyk odejdzie z Motoru na dobre. W klubie z Lublina liczą się bowiem wyniki. Żadne inne wartości - wbrew słowom właściciela - kompletnie nie mają znaczenia.
Do haniebnych wydarzeń doszło w Motorze w niedzielę wieczorem. Feio, po wygranym 2:1 meczu z GKS Jastrzębie, obraził rzeczniczkę prasową i uderzył prezesa, który stanął w jej obronie. Maciążek zdradziła, że trener już wcześniej traktował ją w nieodpowiedni sposób. Również w poprzednich klubach zdarzało mu się zachowywać agresywnie. W Wiśle Kraków, w której był asystentem trenera, starł się z ochroniarzami, bo po tym jak zapomniał identyfikatora, nie chcieli wpuścić go na trybunę VIP. Jak relacjonowała "Gazeta Krakowska" - ochroniarkę miał szarpać, a ochroniarza opluć. Z kolei z Rakowa Częstochowa odszedł po tym, jak pobił się z kierownikiem drużyny.
Tymczasem Zbigniew Jakubas podkreślał na specjalnie zwołanej konferencji, że właśnie Raków podziwia najbardziej: za struktury, organizację i prowadzenie klubu. Modelowe - jak zauważył. Sam jednak nie tylko pozwala Feio na agresywne zachowania, co wręcz je usprawiedliwia, mówiąc, że trener to perfekcjonista, który pracuje po 20 godzin na dobę, jest więc przemęczony, a w takim stanie człowiek staje się wybuchowy. Nie ma nawet sensu tłumaczyć, że to nie reguła, a tym bardziej usprawiedliwienie dla takiego zachowania. - Ambicja i presja. To one w połączeniu spowodowały ten wybuch - tłumaczył jednak Jakubas.
Później oddał mikrofon siedzącemu tuż obok Goncalo Feio, który odczytał z kartki swoje przeprosiny. - Moje zachowanie było naganne. Pozwoliłem, aby złe emocje przysłoniły to, co powinno być najważniejsze, czyli szacunek do drugiego człowieka. Przepraszam. Podkreślam, że potępiam wszelką formę przemocy. Żaden człowiek nie jest uprawniony do agresji wobec innych.
Feio ma poparcie części kibiców Motoru Lublin, którzy w ostatnich latach stracili resztki zaufania do władz swojego klubu. Zarzucają niekompetencje kolejnym dyrektorom, prezesom i samemu właścicielowi. Portugalski trener jest właściwie jedyną osobą, której wierzą. Zresztą, Feio doskonale wyczuwa społeczne nastroje i bardzo zręcznie nimi zarządza - tu powie, że pracownicy MOSiR-u są niekompetentni, tam napisze, że prezes jest za mało stanowczy, wspomni także, że miasto nie pomaga w rozwoju klubu, a nawet część pracowników Motoru chodzi smutna po zwycięstwach i uśmiechnięta po porażkach. Wszyscy źli, on dobry. Część kibiców temu przyklaskuje - stąd to zebranie w poniedziałkowy wieczór pod siedzibą klubu i chóralne śpiewy na cześć Feio.
O ile kibiców, omamionych wynikami i dosadnymi wypowiedziami trenera, można jeszcze zrozumieć, o tyle postawę właściciela, który z jednej strony zapewnia, że relacje międzyludzkie są dla niego najważniejsza, a z drugiej pozwala agresywnemu trenerowi dalej pracować i usuwa z jego drogi przeszkadzające mu osoby - ofiary jego zachowania, usprawiedliwiać nie sposób. Zbigniew Jakubas na konferencji prasowej, którą rozpoczął opowieściami na temat całości funkcjonowania klubu, pomijając przy tym przez kilkadziesiąt minut najgłośniejszą aferę ostatnich dni, kilkukrotnie dawał odczuć swoje zniecierpliwienie. W Motor Lublin zaangażowany jest już od ponad trzech lat, a klub wciąż tkwi w II lidze i niweczy finansowy potencjał.
Właściciel pragnie sukcesu i czuje, że Feio jest trenerem, który może poprowadzić zespół do awansu. Szkoda, że za wszelką cenę. Jakubas apelował też do dziennikarzy, by nie grillowali Pawła Tomczyka. Wydaje się jednak, że to sam właściciel zgrillował go najbardziej, stając po stronie atakującego trenera, a nie jego ofiar.