Dno dna. Jeden z najbogatszych Polaków w akcji. Skandaliczna konferencja

Dominik Wardzichowski
Przeprosiny napisane na kartce przez przedstawicieli klubu, budowanie projektu na agresorze i zawieszenie ofiar. Do tego początkowy zakaz pytań dla dziennikarzy. Za nami jedna z najbardziej skandalicznych konferencji w historii polskiej piłki. W rolach głównych Zbigniew Jakubas - jeden z najbogatszych Polaków oraz klub, którego jest głównym akcjonariuszem.

Skandal w Motorze Lublin obiegł polskie media sportowe w niedzielny wieczór. Po wygranym 2:1 meczu II ligi z GKS-em Jastrzębie trener Goncalo Feio najpierw zwyzywał rzeczniczkę prasową klubu Paulinę Maciążek, a później zaatakował prezesa klubu Pawła Tomczyka. Kulisy tej skandalicznej sytuacji wyglądały następująco: tuż po konferencji prasowej wściekły Feio ruszył do pomieszczenia, w którym była rzeczniczka, a będący świadkiem tych wydarzeń Tomczyk stanął w jej obronie. To wtedy portugalski trener nie wytrzymał i rzucił w prezesa, nie tacą, a podkładką pod kartki. Jej ostry kant trafił wprost w łuk brwiowy Tomczyka, a ten momentalnie zalał się krwią. Gdy informacja o tej skandalicznej sytuacji dotarła do właściciela klubu Zbigniewa Jakubasa, ten kazał prezesowi pojechać na obdukcję do szpitala - informowaliśmy w poniedziałek.

Zobacz wideo Niewygodne pytania o Lewandowskiego. Hiszpanie pamiętają Wybierz serwis

"Jak nie zatankujemy samochodu, to nawet Maybachem nigdzie nie pojedziemy"

- Mogę tylko potwierdzić, że ja zostałam obrażona, a prezes Tomczyk uderzony, przez co wylądował w szpitalu. Nie chciałabym wdawać się w szczegóły, bo tak ustaliliśmy w klubie. Jeszcze dziś prawdopodobnie pojawi się oświadczenie właściciela - pana Zbigniewa Jakubasa. Mogę jedynie dodać, że nie było to pierwsze takie zachowanie trenera w stosunku do mnie - mówiła nam w poniedziałek rano rzeczniczka prasowa Motoru.

Wieczorem klub wydał oświadczenie, w którym potępił zachowanie trenera, zarzucił mu kłamstwo i poinformował, że prezes Paweł Tomczyk oddał się do dyspozycji rady nadzorczej. "Trener Goncalo Feio w wyjaśnieniach, jakie złożył na żądanie klubu, podał nieprawdę, że prezes Paweł Tomczyk w trakcie tego zdarzenia był pod wpływem alkoholu - badanie szpitalne przeprowadzone o godzinie 21.00 nie potwierdziło tego faktu. W wyniku długotrwałego konfliktu z trenerem prezes klubu Motor Lublin S.A. oddał się do dyspozycji rady nadzorczej" - czytaliśmy na oficjalnej stronie internetowej klubu.

Kolejne decyzje miały zapaść po wtorkowym posiedzeniu rady nadzorczej. I zapadły, a konferencja prasowa, na której zostały ogłoszone, przejdzie do historii polskiej piłki klubowej. I to do jej najczarniejszych zakamarków. Zaczęło się od wyliczeń zasług Zbigniewa Jakubasa dla Motoru Lublin. Główny akcjonariusz klubu i jeden z najbogatszych Polaków wyliczał z kajeciku kwoty, które przeznaczył na rozwój klubu. - Nie znam drugiego takiego wariata jak ja, który wkłada tyle serca i pieniędzy w lubelską społeczność na rzecz klubu i akademii - mówił, a w tzw. międzyczasie rzucał hasłami, po których nie bardzo było wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. "Jak nie zatankujemy samochodu, to nawet Maybachem nigdzie nie pojedziemy". "Prezes dzwonił, mówił, że potrzebuje pół miliona i na drugi, trzeci dzień miał 500 tysi na koncie". "Pan Wątróbka to światowej klasy greenkeeper". Mówił dużo, długo i nic o sprawie ataku Feio na Tomczyka.

Przemęczenie? Nie do wiary

Gdy jednak przeszedł do najważniejszej sprawy, okazało się, że agresywny trener zostaje w klubie, zaatakowany prezes jest zawieszony, a obrażana rzeczniczka prasowa klubu odsunięta od pełnionych obowiązków. A to nie koniec, bo jeden z najbogatszych Polaków zaczął usprawiedliwiać Goncalo Feio. - Moim zdaniem to wynikało z przemęczenia trenera, który pracuje po 20 godzin dziennie. Człowiek w takiej sytuacji może być wybuchowy i nie wytrzymywać pewnych rzeczy - zbagatelizował sprawę. Czyli jeszcze raz: Zbigniew Jakubas, 70-letni człowiek, którego majątek wyceniany jest na prawie dwa miliardy złotych, wytłumaczył obrażanie kobiety i atak na prezesa swojego klubu PRZEMĘCZENIEM. Nie do wiary.

Mówił też o tym, że jest przyjacielem Feio, i że będzie inwestował w klub tak długo, jak długo będzie w nim pracował portugalski szkoleniowiec. Gdyby tego było mało, na koniec Jakubas zasugerował zaatakowanemu Pawłowi Tomczykowi, żeby ten lepiej nie robił problemów trenerowi, na którym on chce budować klub. Dno dna - inaczej nie da się tego nazwać.

Goncalo Feio w trakcie konferencji głównie milczał, czasem uśmiechał się pod nosem, a gdy Jakubas oddał mu głos, przeczytał z kartki oświadczenie, które wyglądało jak napisane przez klub. Przeprosił za swoje zachowanie, ale nawet słowem nie wspomniał o Pawle Tomczyku, czy Paulinie Maciążek. Kazali przeprosić, to przeprosił. Tyle.

A na koniec cytat ze Zbigniewa Jakubasa. - Ja jestem perfekcjonistą, podobnie jak trener Goncalo, i do tej pory jak słuchałem konferencji, to albo nie było słychać, albo były przerwy. Ale dziś, choć przyjechałem do Lublina pięć minut przed godz. 15, to proszę wszystkich o profesjonalizm, bo albo jesteśmy profesjonalnym klubem, albo nie - apelował główny akcjonariusz na samym starcie konferencji. Na swoje nieszczęście szybko na ten apel sam odpowiedział, a Motor Lublin jeszcze długo nie odklei od siebie łatki klubu nieprofesjonalnego, który zorganizował jedną z najbardziej skandalicznych konferencji w historii polskiej piłki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.