Xavi naprawił największy błąd. "Gdyby był Lewandowski". Barcelona pokazuje, jak się gra bez Polaka

Dawid Szymczak
FC Barcelona ani przez chwilę nie zatęskniła za Robertem Lewandowskim, pokonała Real Madryt 1:0 i jest bliżej finału Pucharu Króla. Xavi zamaskował kadrowe braki i naprawił największe błędy z meczu z Manchesterem United. Przy tak defensywnej grze o napastniku nikt nawet nie myślał.

Barcelona przyjeżdżała do Madrytu, by przetrwać, stracić jak najmniej goli i zachować przed rewanżem nadzieję na awans do finału Pucharu Króla. Ostatnie dni były bowiem fatalne: najpierw odpadnięcie z Ligi Europy, a później porażka z Almerią, przez którą przewaga w lidze nad Realem Madryt stopniała do 7 punktów. Do tego plaga kontuzji, które osłabiły każdą formację - w obronie brakowało Andreasa Christensena, który ostatnio był w świetnej formie, w pomocy nie było najważniejszego piłkarza całego zespołu - Pedriego, a w ataku nie grali Robert Lewandowski i Ousmane Dembele. 

Zobacz wideo Kluczowe spotkanie Santosa. O czym rozmawiał z Lewandowskim?

To dlatego Xavi Hernandez aż pięć razy powiedział na konferencji prasowej, że Real jest faworytem, choć takie słowa rzadko przechodzą przez usta trenerom Barcelony. Był szczery? Nakładał presję na rywali? - zastanawiali się dziennikarze i ogłaszali, że Barcelona stoi u progu kryzysu, bo ewentualna porażka, spodziewana przez większość ekspertów, byłaby trzecią z rzędu. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Ten mecz został wygrany defensywną solidnością i wykorzystaniem oczywistego błędu Realu. Bohaterem był Ronald Araujo, który wyłączył z gry Viniciusa Juniora. Z kolei napastnik odgrywał w Barcelonie rolą epizodyczną. Pod nieobecność kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego, został w niej obsadzony Ferran Torres. Zadanie miał niewdzięczne - najczęściej był pierwszym obrońcą Barcelony, goniącym za obrońcami podającymi piłkę. Wieczór osłodził mu Eduardo Camavinga, który podarował mu piłkę w środku pola i pozwolił rozpocząć bramkową akcję. Jedyną, jak się okazało.

Robert Lewandowski To był majstersztyk Lewandowskiego. Tomaszewski i Boniek tego nie rozumieją

Lewandowski krytykowany i kontuzjowany. Zastępca z asystą w epizodycznej roli

Ciekawe było, jak Barcelona poradzi sobie bez Lewandowskiego, który w ostatnich tygodniach spisywał się znacznie słabiej niż na początku sezonu (2 gole w ostatnich 8 ligowych meczach) i po niedawnych porażkach był ostro krytykowany. "Stracił inspirację w ataku, mylił się w sytuacjach, gdy zazwyczaj się nie myli"; "Nieprecyzyjny i zaskakująco niezdarny w niektórych próbach kontroli piłki"; "Niedokładny poza polem karnym, brakuje mu tej samej szybkości, notuje wiele strat i komplikuje sobie życie niepotrzebnymi zagraniami" - pisały hiszpańskie dzienniki. Xavi bronił Polaka, zwracając uwagę, że nie dostaje odpowiedniego wsparcia od kolegów. Nie przekonało to wszystkich, bo niezależnie od współpracy z resztą zawodników widać było, że liczba nietrafionych decyzji, które Lewandowski podejmował na boisku, wzrosła. Podstawowe zagrania - jak przyjęcie i podanie piłki - przychodziły mu z większym trudem i częściej pojawiały się w nich błędy: piłka odskakiwała przy przyjęciach, nie była idealnie zagrywana do kolegów. Brakowało mu też szybkości i siły w walce ze stoperami. On sam - jak usłyszeliśmy kilka dni temu z jego otoczenia - miał być spokojny, że dobra forma lada moment wróci, ale plany znacząco skomplikowała kontuzja ścięgna podkolanowego, którą odniósł w ostatnim ligowym meczu. Wypadł z gry na kilkanaście dni.

Xavi przed Klasykiem nie miał pola manewru, bo Lewandowski jest jednym typowym środkowym napastnikiem w kadrze Barcelony. Gdy go brakuje, do ataku przesuwany jest jeden ze skrzydłowych - dotychczas najczęściej był to Ansu Fati, który jednak ostatnio także miał problemy zdrowotne i jest w słabszej formie. Dlatego na Santiago Bernabeu miejsce Polaka zajął Ferran Torres, grywający na tej pozycji w swoim poprzednim klubie - Manchesterze City. W ostatnich meczach Barcelony był jednym z jej najlepszych zawodników.

Dobrą formę potwierdził w 26. minucie. To wtedy w środku pola zdrzemnął się Camavinga, w dziecinny sposób stracił piłkę, a Torres prostopadłym podaniem wprowadził Francka Kessiego w pole karne. Iworyjczyk oddał strzał. I tu dopisało Barcelonie szczęście: piłkę odbił nogą Thibaut Courtois, ale trafił nią w Edera Militao. Tuż sprzed bramki chciał ją jeszcze wybić Nacho Fernandez, ale skiksował i nie zapobiegł utracie gola, który ostatecznie został zaliczony jako samobójczy Brazylijczyka.

Cadiz, Robert Lewandowski Lewandowski precedensem w Hiszpanii. "To może doprowadzić do paraliżu La Liga"

Xavi zagrał bardzo defensywnie. Zamaskował kadrowe braki

Barcelona wykorzystała już pierwszy fałsz w grze Realu i od tej pory mogła skupić się tylko na obronie dobrego wyniku. Real atakował pozycyjnie, niemal całym zespołem - bardzo blisko bramki rywali grali boczni obrońcy, u boku Karima Benzemy co chwilę pojawiał się Luka Modrić. Pozycję zmieniali Fede Valverde - w pierwszej połowie ustawiony bliżej prawego skrzydła, a po przerwie w środku pola - i Vinicius Junior, który uciekał byle dalej od doskonale grającego Araujo. Real próbował prostopadłych zagrań i dośrodkowań, pod koniec meczu szukał też gola po strzałach z dystansu. Miał piłkę przez 65 proc. meczu, ale brakowało mu dobrych okazji. W całym meczu nie oddał ani jednego celnego uderzenia i zasłużenie przegrał. 

Barcelona była zmuszana do podobnej gry jak przed tygodniem przez Manchester United, który równie często spychał ją do głębokiej defensywy i zmuszał do błędów. Ale w Madrycie piłkarze Xaviego znacznie lepiej ustawiali się w na boisku, grali bardzo blisko siebie i podwójnie pilnowali najgroźniejszych przeciwników. Przez to właśnie bardzo słaby mecz zagrali liderzy ofensywy - Benzema i Vinicius, którym obrońcy nie zostali kawałka wolnej przestrzeni. 

Xavi, w oczach wielu kibiców niezbyt słusznie uznawany za estetę, uczenia Pepa Guardioli i wyznawcę ofensywnej idei Johana Cruyffa, zdecydował się na ultradefensywny plan. I choć Barcelona gra w ten sposób niezwykle rzadko, ulegało się wrażeniu, że ma w tym niezwykłą wręcz wprawę. W tym systemie o napastniku mówi się najmniej, bo znacznie ważniejsi są obrońcy i środkowi pomocnicy, który odbierają piłkę i muszą poradzić sobie z pierwszym agresywnym naciskiem rywali. Świetnie wychodziło to Frenkiemu De Jongowi. Dlatego też mecz z Realem nie dostarczył wielu nowych argumentów do dyskusji o formie Roberta Lewandowskiego, jego współpracy z kolegami i wpływie na resztę zespołu. Nie brakowało go, bo i Barcelona rzadko korzystała z napastnika. Nie stwarzała okazji, po których w głowie pojawiała się myśl: "Gdyby był Lewandowski, byłby kolejny gol". Prawdopodobnie, przy takim samym układzie meczu, Lewandowski ani nie zrobiłby dla zespołu więcej niż Torres, ani mniej. Faktem jest, że szósty raz Barcelona musiała sobie radzić bez Polaka i szósty raz wygrała.

Jej plan był plan dopasowany do aktualnych możliwości, maskujący problemy i pozwalający przetrwać w chwili kryzysu. Rewanż 5 kwietnia w Barcelonie może nie mieć nic wspólnego z pierwszym meczem. Wynik 1:0 jest tym, o co Xavi walczył.

Jose Mourinho wyleciał z boiska Mourinho nie mógł uwierzyć, co usłyszał od sędziego. Wybuchł, ale sędzia też dostanie karę

Więcej o: