Był katarski właściciel, wielkie plany i ćwierćfinał LM. Dziś nędza i upadek klubu

Jeszcze dziesięć lat temu emocjonowaliśmy się ich występami w Lidze Mistrzów, a teraz nikt o nich nie pamięta. Po kilku świetnych latach Malaga znalazła się na zakręcie i jest bliska spadku z drugiego poziomu rozgrywkowego w Hiszpanii.

Historia Malagi jest jedną z najsmutniejszych we współczesnym futbolu. Gdy w 2010 roku klub przejmował Abdullah Al Thani, wydawało się, że zespół z południa Hiszpanii jest na najlepszej drodze, by stać się bardzo silną marką w La Liga. Niestety, po kilku lepszych latach przyszedł ogromny kryzys, który teraz może doprowadzić do piłkarskiego upadku drużyny.

Zobacz wideo "Gwiazdy tu jeszcze przyjdą i to dobre". Kulisy meczu Wieczystej Kraków

Tłuste lata

Gdy Al Thani, wraz ze swoimi możliwościami budżetowymi, wykupił Malagę, kibice nie kryli radości. Choć wówczas "petrodolary" nie rządziły jeszcze w takim stopniu futbolem jak dziś, głosy sprzeciwu nie były głośne. Sam szejk rodem z Kataru szybko też obronił się wynikami. W sezonie 2011/2012 jego zespół zajął czwarte miejsce w La Liga, latem przechodząc eliminacje i awansując do Ligi Mistrzów.

W najważniejszych klubowych rozgrywkach na świecie Andaluzyjczycy radzili sobie doskonale. Dopiero w ćwierćfinale przyszło im uznać wyższość Borussii Dortmund po szalonej końcówce rewanżowego spotkania, gdy zwycięską bramkę w 93 minucie meczu strzelił Felipe Santana. Wówczas wydawało się, że przyszłość hiszpańskiego klubu będzie więcej niż znakomita.

Kłopoty

Nic bardziej mylnego. Z biegiem czasu, Abdullah Al Thani musiał coraz rozważniej wydawać pieniądze, co odbiło się na klubie. Ten w 2018 roku spadł z La Liga, stając się przeciętniakiem w skali kraju. Nikt jednak nie spodziewał się, że będzie aż tak źle.

Sezon 2022/2023 jest przykładem, jak klub z tradycjami może nisko upaść. Podobnie jak francuskie Saint-Etienne, Malaga zajmuje jedno z ostatnich miejsc w tabeli La Liga 2, pewnie krocząc w kierunku spadku do Primera RFEF. Jej strata do będącego na bezpiecznym Racingu Santander, po rozegraniu 26 spotkań (jeden mecz więcej niż rywale) wynosi cztery punkty.

Kiepski zarząd

Obecnie nikogo nie dziwi już potężne zadowolenie kibiców andaluzyjskiej drużyny. Czarę goryczy przelał ostatni mecz ligowy z Realem Oviedo, w którym piłkarze Sergio Pellicera oddali zaledwie dwa celne strzały.

Za głównego winowajcę obecnej sytuacji nie jest uznawany właściciel Al Thani, który klubowi winny jest obecnie kilka milionów euro, a prezydent Jose Maria Munoz. Doświadczony prawnik otoczył się bowiem niewłaściwymi ludźmi, którzy poza pobieraniem pensji nie robią praktycznie nic. Mowa tu m.in. o dyrektorze sportowym Manolo Gasparze, uznawanym za jednego z najgorszych w historii klubu. 

Dość rządów Munoza ma także burmistrz Malagi, Francisco De la Torre. Hiszpan w przeszłości próbował nawet ratować sytuację klubu, dotując go dużymi sumami z miejskiego budżetu. To jednak nie przyniosło żadnych skutków, gdyż zarząd nie wykorzystał zastrzyku gotówki. De la Torre czeka więc, aż obecny prezydent klubu odda swoje stanowisko, by z nowymi ludźmi powalczyć o powrót do elity, a wcześniej może nawet i do La Liga 2.

Choć ostatecznie Malaga wciąż ma jeszcze szanse na utrzymanie na zapleczu La Liga, zarówno kibice, jak i samorządowcy czekają już na spadek. Ten pozwoliłby na wymuszenie zmian, które ostatecznie mogłyby przynieść coś pozytywnego. Nam, obserwatorom, pozostaje czekać na rozwój sytuacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.