Carsten Linke był cenionym trenerem młodzieży w niemieckim Weilheim, cichym miasteczku otoczonym przez Alpy. Zdarzało mu być się surowym wobec podopiecznych, ale ich rodzice cenili go za to, że był sprawiedliwy i nigdy nie faworyzował jednych kosztem drugich. Dlatego też byli mocno zawiedzeni, gdy z powodu rzekomego awansu zawodowego musiał porzucić pracę trenera i przenieść się do stolicy Niemiec - Berlina. Niektórzy jednak dziwili się, że gość, który kreował się na żołnierza i przez 95 proc. czasu mówił tylko o piłce, bez ostrzeżenia zostawił młodych piłkarzy samych.
W pewnym momencie pod koniec ubiegłego roku Linke przestał w ogóle się pojawiać w Weilheim. Szybko okazało się, jaki był tego powód, a ten okazał się bezprecedensowy i wręcz szokujący.
Niemiecka policja aresztowała Carstena Linke, który był wysokim rangą członkiem niemieckiego wywiadu BND, za zdradę, bycie podwójnym agentem i szpiegostwo na rzecz Rosji. Linke miał przekazywać rosyjskiej agencji wywiadowczej FSB "bardzo wrażliwe informacje", stając się centralną postacią największego skandalu szpiegowskiego ostatnich lat w Europie. Aktualnie 52-latek przebywa w niemieckim więzieniu. Grozi mu kara od pięciu lat pozbawienia wolności do nawet dożywocia.
Po udanej karierze w niemieckiej armii Linke otrzymał propozycję pracy w niemieckim wywiadzie zagranicznym BND, z której skorzystał. Trafił do departamentu łączności, którego zadaniem jest przechwytywanie komunikacji obcych krajów. Pierwotnie pracował w Pullach, 30 kilometrów od Weilheim, ale w 2019 roku został wezwany do nowo otwartej siedziby agencji w stolicy kraju - Berlinie.
Nie poinformowano, w jaki sposób Carsten Linke miał przekazywać Moskwie cenne informacje. Niektórzy jednak łączą to nawet z jego działalnością w klubie TSV Weilheim, gdzie 52-latek trenował młodzież w wieku 7-14 lat. Dziennikarze odkryli, że choć przez pracę w Berlinie nie mógł się poświęcać klubowi tak, jak dotychczas, to jednak na terenie klubu wraz z żoną organizował imprezy towarzyskie.
To właśnie na jednej z nich, w trakcie niepozornego grilla w 2021 roku, miał spotkać Arthura E., biznesmena z przeszłością w armii niemieckiej (tak jak Linke), który w ostatnich dniach został zatrzymany za bycie kurierem Moskwy. Arthur E. urodził się w Rosji, ale już jako dziecko trafił do Niemiec. 31-latek karierę w siłach zbrojnych zakończył jednak już w 2015 roku, poświęcając się z sukcesami biznesowi.
E. miał przyznać się do podróży do Moskwy w październiku i listopadzie w celu przekazywania dokumentów agentom FSB. Miał za to otrzymać kopertę z niemałą ilością pieniędzy. Prokuratorom jednak powiedział, że został oszukany przez Linke, że wykonuje tajną misję dla niemieckiego rządu.
Wszystko wskazuje na to, że to jednak była ściema, a niewykluczone, że na wspomnianym grillu E. pojawił się tylko dlatego, że już wtedy był opłacany przez Kreml i miał nawiązać kontakt z Linke. Niemiecki trener w związku z awansem w BND miał dostęp do wrażliwych danych wywiadowczych, którymi dzieliły się zachodnie agencje wywiadowcze, co sprawiało, że był cennym łupem dla Rosji.
- To pozycja, która była naprawdę interesująca dla Rosjan, ponieważ mogliby wykorzystać podstawowe informacje, zebrane na temat agentów BND, przeciwko nim. Stopień, jaki miał w swoim wieku, oznaczał, że przed przejściem na emeryturę mógł objąć jedno z czterech najważniejszych stanowisk w agencji - mówił w rozmowie z "Daily Telegraph" Erich Schmidt-Eenboom, ekspert niemieckich służb wywiadowczych.
Oprócz motywu finansowego spekuluje się, że przyczyną współpracy Linkego z Moskwą miała być też polityka. Trener miał sympatyzować ze skrajnie prawicową niemiecką partią AfD, która domaga się natychmiastowych rozmów pokojowych z Rosją. Inny z trenerów TSV Weilheim miał znaleźć w swojej szafce w klubie broszury AfD.
Informacje wywiadowcze, które Linke miał przekazać Moskwie, dotyczyły między innymi wojny na Ukrainie. Na ich podstawie Kreml miał się dowiedzieć, w jaki sposób zachodnie agencje wywiadowcze podsłuchiwały komunikację Rosjan. Póki co nie potwierdzono, czy Linke dostarczał również informacje z innych zachodnich agencji, ale już teraz dziennikarze spekulują, że ten poważny incydent spowoduje niemałe wątpliwości co do wymiany informacji wywiadowczych z Niemcami.
Wciąż badana jest sprawa tego, czy inni agenci BND pomagali Linkemu w tym procederze. Bardziej prawdopodobna jest jednak teoria, że inni agenci byli w tym celu oszukiwani przez 52-latka. Prokuratorzy uważają, że Linke mógł zlecić niektórym kolegom nieświadome pomaganie mu w popełnieniu zbrodni. Na komputerze jednej z agentek podobno znaleziono kompromitujące dane w tej sprawie, z kolei inny z agentów miał pomóc Arthurowi E. przejście przez odprawę po powrocie z Moskwy.
Co ciekawe, mieszkańcy Weilheim do dzisiaj pamiętają Linkego jako człowieka niezwykle zaangażowanego w klub piłkarski, będącego dumą miasta. Jego koledzy z boiska byli przekonani, że gdy Linke udawał się na długie wyjazdy, było to spowodowane jego karierą wojskową.
- Dopiero po jego aresztowaniu zauważyliśmy, że nigdy nie można było znaleźć klubowego zdjęcia z jego twarzą. Był oczywiście bardzo ostrożny - miał przyznać jeden z trenerów. W DNB prawdopodobnie myślano bardzo podobnie, gdyż przykrywka Linke została zdemaskowana przez jedną z zagranicznych agencji wywiadowczych, co jeszcze bardziej obnaża niemiecki wywiad.
źródła: Daily Telegraph / watoday.com.au.