W największych ligach europejskich okienko transferowe zostało zamknięte o północy w nocy z 31 stycznia na 1 lutego, jednak nadal wielu polskich piłkarzy pozostaje bez klubu. Na ich szczęście, w ekstraklasie kluby mogą kupować i rejestrować nowych zawodników do 22 lutego. Kogo skauci rodzimych drużyn mogą naleźć na rynku wolnych zawodników? Nie brakuje tam uznanych nazwisk.
Jednym z polskich zawodników bez klubu, jest napastnik Łukasz Gikiewicz, który w czerwcu ubiegłego roku rozstał się z indyjskim Chennaiyin FC. Na przestrzeni swojej kariery grał oczywiście w Polsce, ale i klubach z Cypru, Bułgarii, Arabii Saudyjskiej, czy Tajlandii. 35-latek był w ostatnim czasie łączony z Resovią Rzeszów, czy Kotwicą Kołobrzeg, ale nie podpisał umowy z żadnym z tych zespołów.
Innym piłkarzem, który nie ma aktualnie drużyny, jest Grzegorz Sandomierski. Trzykrotny reprezentant Polski ostatnie miesiące spędził w greckim APO Levadiakos, ale nie przebił się do pierwszego składu i 12 stycznia jego kontrakt został rozwiązany. Na w miarę regularne występy, Sandomierski mógł liczyć w Górniku Zabrze, w którym rozegrał 22 spotkania w poprzednim sezonie. Później jednak stracił miejsce na rzecz Daniela Bielicy. Zmiana otoczenia, jak widać, również nie wyszła mu na dobre.
Bez klubu od stycznia jest także Piotr Grzelczak. Napastnik doskonale znany z występów w Lechii Gdańsk ostatnie 3,5 roku spędził w kazachskim FK Atyrau. Rozegrał tam 76 spotkań, strzelił 20 bramek i zaliczył cztery asysty. Bez przynależności klubowej pozostaje także choćby Jakub Bednarczuk, młodzieżowy reprezentant Polski, który zbierał wyszkolenie w szkółkach Borussii Moenchengladbach i Bayeru Leverskusen.
Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl