Oddalają się marzenia Liverpoolu i Chelsea. Mudryk zadebiutował w nowym klubie

Liverpool naciskał przez większość meczu, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Chelsea szybko zdobyła gola, którego anulowano. Skupiła się na obronie, zmuszała do chaotycznej gry, przez co nie mieliśmy na Anfield pięknego widowiska. Wynik 0:0 oznacza tutaj duże rozczarowanie dla obu drużyn.

Ten sezon ligowy jest dla Liverpoolu i Chelsea rozczarowujący, bowiem często zdarzają im się wpadki i nie są w stanie walczyć o najwyższe cele. Dlatego sobotnie hitowe starcie było z gatunku "o sześć punktów" - kto zwycięży, pozostanie w grze o miejsce w Lidze Mistrzów, choć czołowa czwórka Premier League jest dość daleko z przodu. Sęk w tym, że oba zespoły grały tak, jakby nie chciały być wyżej w tabeli.

Zobacz wideo Paweł Fajdek podważa wyniki plebiscytu: Dałbym siebie na drugim miejscu!

Chaos, chaos i jeszcze raz chaos

Spotkanie mogło przebiegać od pierwszych minut pod dyktando "The Blues", po golu Kaia Havertza. Niemiec najlepiej zachował się w zamieszaniu po rzucie rożnym, dobijając piłkę, która wcześniej odbiła się od słupka. Na jego nieszczęście VAR zauważył pozycję spaloną.

Liverpool starał się później grać piłką, Chelsea postawiła na kontrataki. Goście próbowali wyłączyć Mohameda Salaha o Cody'ego Gakpo. Egipcjanin był momentami podwójnie, a nawet potrójnie kryty. Taki nacisk na Egipcjanina się opłacił, bo nie mógł za dużo zdziałać. Większe zagrożenie tworzył Holender. Podchodził z piłką blisko bramki, szukał strzałów z różnych pozycji, ale miał ewidentnie rozregulowany celownik.

Oba zespoły grały dość chaotycznie. Problem stanowiło wymienienie kilku dobrych podań z rzędu blisko pola karnego. Wszystko toczyło się szybko, bez porządku. Dlatego też można było czuć się rozczarowanym postawą obu ekip w pierwszej połowie. Do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis i trudno było wierzyć, że dziś stać "The Reds" i "The Blues" na więcej.

Liverpool naciskał, Mudryk zadebiutował, ale goli brak

Gospodarze próbowali narzucić większe tempo gry, przeprowadzali akcje na większe intensywności. Nic to jednak nie dawało, żadnego oczekiwanego efektu w postaci bramki, także po ofensywnych zmianach. Wszystkie strzały albo zatrzymywali obrońcy, albo lądowały w rękach Kepy Arrizabalagi.

Chelsea dalej była nastawiona na kontry, starała się wytrzymać napór i grać na podobnej intensywności. W ofensywie najgroźniejszy miał być debiutujący Mychajło Mudryk. Ukrainiec przeprowadził kilka rajdów, oddał kilka niecelnych strzałów, szukał też koronkowych zagrań z nowymi kolegami. Zauważalny był brak zgrania z nimi i ogrania w ostatnich tygodniach. Podawał nie w tempo lub bez odpowiedniego wyczucia.

Trudno było powiedzieć do końca meczu, kto był bliżej zdobycia zwycięskiego gola. Łącznie padło tylko pięć celnych strzałów. Ostatecznie skończyło się bezbramkowym remisem, z którego nikt nie może być zadowolony - ani Liverpool, ani Chelsea, ani neutralni kibice. Taki wynik niczego za bardzo nie daje.

W tabeli Premier League Liverpool jest ósmy, a Chelsea dziesiąta. Oba zespoły mają po 29 punktów, ale "The Blues" zagrali jeden mecz więcej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.