Nie tak Adrian Hansen wyobrażał sobie końcówkę 2022 roku i święta Bożego Narodzenia. Młody zawodnik w przededniu świąt miał wziąć udział w dodatkowym treningu siłowym. I wówczas niemal doszło do tragedii.
Podczas podnoszenia sztangi początkowo nic nie zwiastowało kłopotów. Hansen zrobił przysiad i skompletował seta. Problemy zaczęły się, kiedy chciał odłożyć sztangę na stojak. Ta niekontrolowanie się ześlizgnęła i zmiażdżyła palce lewej ręki 21-latka.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
- Trochę się ześlizgnęła [sztanga - przyp. red.], kiedy ją zakładałem na stojak, a ścisnęło mi palec między prętem a stojakiem - relacjonował zdarzenie na łamach norweskiego dagbladet.no, gdzie można zobaczyć więcej zdjęć (uwaga drastyczne). Początkowo nie zauważył jednak, że coś niedobrego stało się z dłonią.
Hansen przyznał, że nie czuł wielkiego bólu i spanikował dopiero, kiedy był w szpitalu. - Spojrzałem prosto na palec. Miałem jednak dużo adrenaliny i nie czułem wielkiego bólu, byłem w stanie zachować spokój dopóki byłem sam.
W szpitalu usłyszał, że może stracić palec, co mocno go przeraziło. - Lekarz powiedział, że istnieje 50 na 50 szans, że palec pozostanie. Kiedy mama mnie podniosła, trochę spanikowałem i byłem pewien, że go stracę, ale jest nienaruszony - wyznał. Po feralnym incydencie piłkarz dostał jeszcze kilka dni wolnego w klubie na czas przyjmowania antybiotyków. Teraz powoli wraca do treningów i przyznaje, że wszystko mogło skończyć się zupełnie inaczej. - Prawdopodobnie nie będzie pełnego czucia w palcu, ale na szczęście to tylko opuszek, mogło być gorzej.