Z domu wyjeżdżał jako Dico albo Gasolina. Nienawidził, gdy wołali: Pele

Ten moment, kiedy wpisujesz w GPS: miasto Tres Coracoes, ulica imienia Edsona Arantesa do Nascimento. Bezcenny. I nie ulica Pelego, tylko właśnie Edsona Arantesa do Nascimento. Bo Pele narodził się dopiero później.

29 grudnia zmarł Pele, legendarny piłkarz reprezentacji Brazylii. Jedyny zawodnik, który trzy razy był członkiem drużyny, która wygrywała mistrzostwa świata. Z tej okazji przypominamy tekst Pawła Wilkowicza, który w 2014 roku odwiedził rodzinną miejscowość Pelego.

Dostał imię Edson na cześć Thomasa Edisona, bo właśnie zelektryfikowali Tres Coracoes. Ich dom też, ojciec był w euforii. Ostatecznie wyrzucił z Edisona "i", bo to przy wymowie nie miało wielkiego znaczenia. A na syna i tak wołał Dico. Jeszcze do internatu FC Santos piętnastoletni Edson, talent, dla którego rodzinne Tres Coracoes stało się za małe, jechał jako Dico. Albo Gasolina, czyli benzyna, bo był bardzo szybki. Nie znosił, gdy wołali: Pele. Ale w Santosie przezwisko przylgnęło, a potem stało się na świecie synonimem dobrego futbolu, dobrej kariery, Brazylii.

Zobacz wideo Polscy sędziowie finału mundialu przywitani na lotnisku

Ulica, przy której stoi rodzinny dom, Pelego w nazwie nie ma. Jest tylko: rua Edson Arantes do Nascimento. Ulica jest jednokierunkowa, prowadzi stromo w dół, do najkrótszej drogi poza miasto, i dalej do autostrady Belo Horizonte-Sao Paulo. Pele już dwa lata po przeprowadzce do Santosu został mistrzem świata, niemal cała rodzina przeniosła się bliżej niego. Tutaj zostali do dziś tylko kuzyni, ale są już zmęczeni opowiadaniem. Domem Pelego była Guaruja, przystań milionerów niedaleko Santosu. Ale miał też apartament na Manhattanie, posiadłość w Hampton. Futbol dawał mu miliony dolarów z reklam. I popularność tak wielką, że napis "Casa Pele" na plakacie zapraszającym do zwiedzania domu jest przetłumaczony na 14 języków.

Została tylko podłoga

Casa Pele leży w uskoku wzgórza - Brazylia w tej części to właściwie niekończące się wzgórza - schodzi się do niej po schodach. Właśnie kończy wizytę rodzina o japońskich rysach, ale brazylijska. W tym kraju mieszka największa na świecie japońska diaspora. Głównie w Sao Paulo, ale do Minas Gerais, gospodarnego stanu, w którym leży Tres Coracoes, też przyjeżdżali za pracą. Pele wspominał, że w szkole miał kilku japońskich kolegów.

Dom jest odtworzony bardzo wiernie. Odtworzony, bo zniszczał, gdy rodzina się przeprowadziła. Została z niego tylko podłoga. Gdy władze uznały, że trzeba go odbudować, konsultantką była matka Pelego, Celeste, i jej najmłodszy brat Jorge, z którym jest najmocniej związana.

Dom ma cztery izby, salon i kuchnię. Po kolei: pokój, który zajmowali dziadek Jorge i babcia Maria. Pokój, w którym mieszkała Celeste, ósme dziecko Jorge i Marii, oraz jej mąż Joao Ramos, zwany Dondinho, niespełniony piłkarz, reprezentant Brazylii, ale tylko w mało ważnych meczach. Dalej jest pokój Pelego, w którym na łóżeczku leży dziecięca szatka, autentyczna. Obok jest pokój zabawy, kuchnia i wyjście na podwórze.

Aż się wzdrygnął

- Ja tu przed Pelem otwierałam pierwszy raz drzwi. Tyle się zjechało ważnych osobistości na inaugurację w 2012 roku, nawet do głowy mi nie przyszło, że właśnie ja otworzę. Włożyłam kluczyk, Pele przekręcił sam, złapał za klamkę i: - O! - aż się wzdrygnął, takie wszystko wiernie oddane - mówi Su Duarte, opiekunka domu zamienionego w muzeum.

O ile w środku wszystko jest zgodnie z tym, jak było, to w pięknym ogrodzie przy domu, gdzie gdaczą kury i biegają okoliczne psy, już odbudowujących trochę poniosło. Pod drzewem jest figurka matki Pelego, wyrzeźbiona w drewnie. Matka odpoczywa siedząc na dużym pniu. Jest w ciąży, niedługo urodzi się Pele, o czym niedomyślnych informuje tabliczka. Przy szopie w drugim końcu ogrodu stoi figurka ojca, szykującego drewno na opał. A na przedniej ścianie domu jest płaskorzeźba: Celeste i Dondinho wpatrzeni w siebie, ona trzyma na rękach noworodka, najmłodszą Marię Lucię, a Jair i starszy o dwa lata Edson stoją poniżej. Ponoć nazwa Tres Coracoes pochodzi od miejscowej kaplicy Najświętszego Serca Jezusa, Maryi i Józefa. Pomnikowe postacie z podwórka podpowiadają, że była w tym mieście jeszcze jedna święta rodzina.

Pele mówi: Tu zjedź, w prawo

Tres Coracoes żyje z przemysłu, z fabryk, fabryczek, m.in. instalacji gazowych. I z armii, jest tu duża szkoła wojskowa. W czasach Pelego miasto żyło z kawy i z handlu, jest blisko ważnych szlaków. Przebiega tędy linia kolejowa, co się okaże ważne w rodzinnej historii, i wspomniana autostrada z Sao Paulo do Belo Horizonte, na której Tres Coracoes wyznacza półmetek. Nie przeoczysz miasta, przy zjeździe z autostrady jest wielki Pele, który niby wskakuje na trzy metalowe serca w geście radości ze strzelonego gola, ale jedną rękę tak wyciąga, jakby pokazywał: tu zjedź, w prawo, do Tres Coracoes. A potem już do kolejnych etapów Tour de Pele prowadzą tablice: "Witamy na ziemi Pelego", tutaj pod "Pomnik Pelego", tutaj do "Muzeum Pelego", tu do "Parku Dondinho", gdzie jest pomnik ojca z synem. Dondinho był mentorem Pelego, to on wybrał Santos jako najlepsze miejsce dla syna.

Przepaści nie było

Miasto ma 70 tysięcy mieszkańców, jest pełne młodych ludzi, a wieczorem na ulicy sklepów jest dużo tłoczniej niż przed telewizorami na głównym placu, gdzie akurat leci mecz Honduras-Ekwador. Pytam Su Duarte, czy tutaj w ogóle są jakieś dzielnice wielkiej biedy, bo zdarza się ciągle, że ktoś wrzuci Pelego do przegródki: kariera z faweli na szczyt świata. - Miasto miało to szczęście, że nigdy aż tak dużej przepaści między biednymi a bogatymi nie było. Widział pan dziecięce ubranka Pelego na łóżeczku? To nie były tanie rzeczy. Ta rodzina mogła sobie na nie pozwolić, przecież ojciec grał w piłkę. A dziadka Jorge zawsze nosiło, to on pierwszy wyrwał się w rodzinie z biedy. Był drobnym przedsiębiorcą. Pracownikom kolei robił paczki żywnościowe. Wyszukiwał drewno na opał w składach i magazynach i sprzedawał je w Tres Coracoes. A szło mu tak dobrze, że był w pewnym momencie monopolistą w dostarczaniu opału. Ojciec Pelego też mu w tej pracy pomagał - mówi Su Duarte.

Lucimara, czarnoskóra przewodniczka, dodaje, że pieniądze pieniędzmi, ale to były jeszcze czasy dyskryminacji. Również w futbolu, może wtedy już zawoalowanej, ale jednak doskwierającej. Reprezentacja Brazylii miała pociemnieć dopiero pod koniec lat 50., gdy trener na mundialu 1958 wreszcie wystawił Pelego razem z Garrinchą. A trzeba będzie poczekać do lat 90. na pierwszego czarnoskórego ministra Brazylii - na Pelego właśnie, który był przez pewien czas superministrem sportu.

Pomnik w barwach Brazylii

Później od bieżącej polityki starał się trzymać z daleka, choć wyjątki robił, był kimś w rodzaju rządowego ambasadora mundialu, a imię i nazwisko prezydent Dilmy Roussef jest wyryte na pierwszym miejscu na pamiątkowej tablicy przy wejściu do domu. Pele, otwierając dom blisko dwa lata wcześniej - to była jego ostatnia wizyta w Tres Coracoes - zastrzegł, że ma nadzieję, iż się politycy o to miejsce nie pokłócą. Wiedział, co mówi, o dom Garrinchy, o jego muzeum politycy spierali się tak długo, że ledwo zdążyli przygotować co chcieli na mundial.

Pomnik Pelego na placu Pelego w centrum Tres Coracoes był na mundial przebrany w strój Brazylii. Pele przy autostradzie też był, ale to ryzykowna zabawa. Autostradą z Sao Paulo do Belo Horizonte wracali Urugwajczycy po meczu z Anglią, jechali też na mecz w Belo Argentyńczycy. Obok mieszkało jeszcze Chile i kogoś mogło podkusić, żeby Pelemu zmienić reprezentację. Było wystarczająco symbolicznie: trzeba było minąć Pelego, żeby dostać się do Leo Messiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.