Oliver Kahn podczas swojej piłkarskiej kariery był znany ze swojej charyzmy i charakteru. Dlatego zyskał przydomek "Tytan". Ale nawet on nabawił się w pewnym momencie problemów psychicznych. Opowiedział o tym w podcaście ze swoim terapeutą, Florianem Holsboerem.
Jak dowiadujemy się z rozmowy, traumatycznym momentem dla bramkarza był finał mistrzostw świata w 2002 roku. Kahn bardzo dobrze bronił przez cały turniej. Ale w 67. minucie finału popełnił błąd. Nie zdołał złapać piłki uderzonej przez Rivaldo, tylko wypluł ją przed siebie. Do piłki dobiegł Ronaldo i dał Brazylii prowadzenie. – Dwa miliardy ludzi widziało moją porażkę – mówi Kahn cytowany przez niemieckie media. "Wstyd z tego powodu, jego wybujała ambicja, rosnąca presja, by odnieść sukces i doświadczenia niepowodzeń sportowych, takich jak przegrana w finale Ligi Mistrzów z Bayernem w doliczonym czasie gry w 1999 roku, ostatecznie doprowadziły go do rozpaczy" – pisze "Der Spiegel".
Kahn był też wyzywany na trybunach podczas meczów klubowych. Kibice potrafili rzucać w niego bananami oraz imitować odgłosy małpy. Kahn przyznaje, że było to "poniżające". O swojej depresji powiedział po latach, bo znacznie zwiększyła się świadomość na ten temat. Podejście 15, czy 20 lat temu było zupełnie inne. - Na litość boską! W żadnym wypadku nie wolno tego upubliczniać – tak opisał to Kahn.
Już w 2017 roku Kahn wyznał w jednym z programów telewizyjnych i w książce o tym, jak jego błędy i upór doprowadziły go do wypalenia. Czasami z trudem mógł wchodzić po schodach w domu. Pod koniec lat 90. zwrócił się do Floriana Holsboera o profesjonalną pomoc w leczeniu depresji. Profesor medycyny kierował monachijskim Instytutem Psychiatrii Maxa Plancka do 2014 roku.
Z pomocą Holsboera Kahn nauczył się radzić sobie z presją z zewnątrz, lepiej oceniać siebie i patrzeć na sprawy inaczej. Teraz chce zachęcić innych cierpiących do szukania profesjonalnej pomocy. "Dopiero z pomocą Holsboera nauczył się lepiej sobie z tym radzić. W przeciwieństwie do innych Holsboer nie powiedział "Weź się w garść", ale słuchał i wspólnie z Kahnem opracowywał plan. Praca nad sobą, zmiana perspektywy - to były kamienie milowe, które sprawiły, że Kahn stał się bardziej zrównoważonym bramkarzem, a potem człowiekiem. Stało się to widoczne podczas mundialu 2006, kiedy Kahn musiał siedzieć na ławce rezerwowych, ale demonstracyjnie wspierał swojego kolegę i rywala w bramce, Jensa Lehmanna. Dla wczesnego Kahna byłoby to nie do pomyślenia." – czytamy na portalu stern.de.