Największy niespełniony talent w historii futbolu przemówił. Wciąż ma żal

Nazywano go drugim Pele. W wieku 13 lat podpisał kontrakt sponsorski z Nike o wartości miliona dolarów. Rok później stał się najlepiej zarabiającym piłkarzem MLS. Dziś w wieku 33 lat jest na sportowej emeryturze i uchodzi za największy zmarnowany talent w historii. Freddy Adu zabrał głos. Ma żal do ludzi, którzy źle go pokierowali.

Życie Freddy'ego Adu zatoczyło koło. Po 17 latach błąkania się po 15 różnych klubach w dziewięciu krajach świata wrócił do domu w Maryland - miejsca, w którym dorastał. Piłkarską karierę ma już za sobą. Dla innych może być przykładem, jak nie powinno się jej prowadzić. Przebył bowiem drogę od genialnego nastolatka do piłkarskiego włóczęgi.

Zobacz wideo Messi w ekstazie, Ronaldo we łzach. Znamy półfinalistów mundialu

Miał być Jordanem piłki nożnej. "To wywierało na mnie dodatkową presję"

Adu od dziecka uznany był za niesamowity talent. Już jako 13-latek podpisał umowę z Nike, którego prezes powiedział, że ma potencjał, by w Stanach Zjednoczonych znaczyć więcej niż Michael Jordan, Tiger Woods czy LeBron James. - Wtedy o tym nie myślałem, ale teraz, kiedy o tym myślę… czy możesz sobie wyobrazić 14-latka, który musi to wszystko zrobić? To było trudne. Nie pomogło mi, ujmijmy to w ten sposób. To było po prostu duże rozproszenie uwagi. To wywierało na mnie dodatkową presję - mówi po latach Adu w rozmowie z portalem SportBible.com.

Amerykanin, którego rodzina pochodzi z Ghany stał się najmłodszym debiutantem w historii MLS i najmłodszym zdobywcą bramki. Dokonał tego w 2004 r. w wieku 14 lat jako gracz D.C. United. Z biegiem czasu było jednak coraz gorzej. Zamiast na treningu, zawodnik koncentrował się na grze w reklamach. W jednej pojawił się wraz z Pele. Na boisku zaczął jednak mieć problemy. - Niektóre decyzje w mojej karierze też nie były całkowicie moje. Miałem ludzi, którzy mi doradzali lub mówili: "Musisz zrobić to i tamto". Nie zawsze mieli rację. Nie obwiniam nikogo konkretnego. Wiem tylko, że niektóre decyzje, które podjąłem, nie były najlepsze i zawsze wracały, by mnie ugryźć - wspomina.

Tego Adu nie żałuje. "Zrobiłbym to jeszcze raz"

Kariera Adu potoczyła się zupełnie nie po jego myśli. Z D.C. United przeniósł się do Realu Salt Lake, a w 2007 r. trafił do Europy. Po genialnego nastolatka sięgnęła Benfica Lizbona. W niej jednak kompletnie przepadł. Błąkał się po wypożyczeniach, aż w końcu stał się piłkarskim obieżyświatem. Grał m.in. w lidze serbskiej czy fińskiej, a swego czasu był blisko transferu do Sandecji Nowy Sącz. Na pytanie, czy wiedząc, co go czeka, jako 14-latek ponownie podjąłby decyzję, żeby zostać zawodowym piłkarzem, nie miał wątpliwości. - Oczywiście, że zrobiłbym to jeszcze raz - powiedział z przejęciem. - Byliśmy biedni. Masz szansę zostać zawodowcem w wieku 14 lat i zarabiać miliony dolarów. Co powiesz? Nie? To zdecydowanie jedna z rzeczy, których nie zmieniłbym - wyjaśnił.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.

Mimo że jego historia nie ułożyła się najlepiej jest pewna rzecz, z której Adu jest bardzo dumny. - Byłem w stanie zrobić coś, co społeczność piłkarska w Stanach starała się zrobić od bardzo dawna, czyli wprowadzić ten sport do głównego nurtu - pochwalił się na zakończenie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA