Brazylia śmiała się z tego wolnego. Prawda wyjawiona po 28 latach okazała się brutalna

Ilunga Mwepu, piłkarz reprezentacji Zairu, zagrał w meczu mistrzostw świata w 1974 roku przeciwko reprezentacji Brazylii. Podczas rzutu wolnego dla rywali wykonał gest, który przeszedł do historii futbolu. Prawdę ujawnił dopiero w 2002 roku, ale okazało się, że był prawdziwym bohaterem.

Zair to tereny dzisiejszej Demokratycznej Republiki Konga. W 1974 roku państwem rządził jeden z najbardziej brutalnych dyktatorów w historii Afryki Mobutu Sese Seko. Okrutny tyran był wielkim fanem piłki nożnej, a jego drużyna narodowa nie radziła sobie najlepiej. Przed meczem z Brazylią postawił piłkarzom ultimatum, którego stawką było ich życie. Wybawcą okazał się Ilunga Mwepu.

Zobacz wideo Problemy reprezentacji Polski przed mundialem. Co z planem Michniewicza?

Historyczny awans i prezenty od dyktatora 

Reprezentacja Zairu była pierwszą afrykańską drużyną w historii mistrzostw świata. Za awans na mundial Mobutu Sese Seko nagrodził piłkarzy drogimi samochodami i każdemu z nich podarował dom. 

- Generałowie Mobutu byli tak zazdrośni o prezenty, które otrzymaliśmy, że musiał kupić każdemu z nich samochód, żeby ich uciszyć - wspominał tamte wydarzenia Ilunga Mwepu. 

Zawodników w ojczyźnie traktowano jak bogów i liczono na sukces w Niemczech. Na mundialu piłkarzom przekazano jednak, że za występ nie otrzymają żadnych pieniędzy, a strażnicy dyktatora pilnowali ich w hotelu. Wszystko za sprawą decyzji Sese Seko.

"Jeśli przegramy 0:4 z Brazylią, nikt z was nie będzie mógł wrócić do domu"

Poziom turnieju okazał się dla "Lampartów" jednak zbyt wysoki i już w pierwszym meczu ulegli Szkocji 0:2. Kolejnym spotkaniem był istny blamaż z drużyną Jugosławii, który zakończył się wynikiem 0:9. Ostatnim grupowym rywalem Zairczyków była Brazylia, więc stało się jasne, że na turnieju nie wygrają ani jednego spotkania.

Wściekły wynikami kadry Mobutu Sese Seko spotkał się z piłkarzami przed meczem z Brazylią i według relacji Ilungi Mwepu, dla BBC w 2002 roku, powiedział: - Jeśli przegramy 0:4 z Brazylią, nikt z was nie będzie mógł wrócić do domu. W kraju będą czekały wasze nagrobki.

Mecz Zairu z Brazylią rozegrano 22 czerwca 1974 w Gelsenkirchen, a piłkarze afrykańskiej reprezentacji rozpoczynali go z duszą na ramieniu. Brazylijczycy szybko, bo już w 13. minucie meczu, objęli prowadzenie po golu Jairzinho, ale przez następne minuty nie byli w stanie podwyższyć wyniku. Druga bramka padła w 67. minucie po strzale Roberto Rivelino, a trzecia już 13 minut później po uderzeniu Valdomiro. Wynik 0:3 na 10 minut przed końcem meczu był dla piłkarzy Zairu jak wyrok śmierci.

Brazylijczycy nacierali i w 85. minucie meczu otrzymali rzut wolny pod polem karnym reprezentacji Zairu. Do piłki podszedł strzelec drugiego gola Rivelino. Lewonożny pomocnik znany był z dokładnych uderzeń lewą nogą. Na mistrzostwach świata w 1970 roku zdobył nawet gola z rzutu wolnego przeciwko Czechosłowacji, za co kibice nadali mu przydomek "atomowe uderzenie". Narastający strach w piłkarzach Zairu spowodował, że doszło do pozornie zabawnej sytuacji, której bohaterem był Ilunga Mwepu. Ale jest ona zabawna wyłącznie do momentu, gdy nie pozna się jej kontekstu.

Prawy obrońca Zairczyków wybiegł z muru i bez zastanowienia wybił piłkę spod nóg piłkarzy Brazylii, za co sędzia upomniał go żółtą kartką. Zachowanie Mwepu wprawiło kibiców i piłkarzy Brazylii w osłupienie, ale finalnie "Canarinhos" nie wykorzystali stałego fragmentu gry i mecz zakończył się wynikiem 3:0.

- Mobutu groził nam śmiercią, a oni prowadzili już 3:0. Spanikowałem i kopnąłem piłkę. Brazylijczycy śmiali się, ale nie rozumieli, co czułem w tym momencie - zdradził Ilunga Mwepu w wywiadzie dla BBC w 2002 roku. Mobutu Sese Seko dotrzymał słowa i oszczędził życie piłkarzy Zairu. Mwepu zarzucano nieznajomość zasad i kpiono z jego gestu, ale po latach okazał się bohaterem.

Ilunga Mwepu całą piłkarską karierę spędził w ojczyźnie grając dla klubu TP Mazembe. Zmarł 8 maja 2015 roku, miał 66 lat.

Więcej o:
Copyright © Agora SA