Tak Peszko bawił się w Las Vegas z drużyną. Ujawnił, kto "oddał maszynom ze sto tysięcy złotych"

Sławomir Peszko opisał w swojej niedawno wydanej "Peszkografii. Będzie się działo" wyjazd do Las Vegas po awansie do Bundesligi z FC Koeln. Polak przepuścił w kasynie sporo pieniędzy, jednak jego klubowy kolega wydał prawie 100 tysięcy zł. "W drodze do pokojów stało dziesiątki jednorękich bandytów" - wspominał piłkarz.

Niedawno na półki polskich sklepów trafiła książka autorstwa Sławomira Peszki "Peszkografia. Będzie się działo". Zawodnik Wieczystej Kraków postanowił podzielić się w niej wieloma zaskakującymi anegdotami. Szczególnie ciekawa wydaje się ta z czasów gry skrzydłowego w FC Koeln. W nagrodę za awans do Bundesligi klub opłacił piłkarzom lot do Las Vegas, z książki Polaka wynika, że zawodnicy bawili się tam tak dobrze, że można by było o tym nakręcić film.

Zobacz wideo Co musi zrobić Lewandowski, żeby zostać sportowcem roku?

Kolega Sławomira Peszki z czasów FC Koeln zostawił w kasynie fortunę

Piłkarz postanowił podzielić się historią o swoim pierwszym pobycie w słynnej stolicy hazardu Las Vegas. Sławomir Peszko zostawił w kasynie niezłą sumkę, jednak prawdziwego pecha do maszyn miał jego klubowy kolega, który zdecydowanie zaszalał. - W wypasionym, pięciogwiazdkowym Cosmopolitanie, w którym zamieszkaliśmy, w drodze do pokojów stało dziesiątki jednorękich bandytów, stoły do pokera, rulety. Gdziekolwiek się skręciło, można było w coś zagrać, więc z tego korzystaliśmy. Zostawiłem tam z siedem tysięcy dolarów, ale znacznie grubiej grał mój kolega Kevin McKenna. Łącznie oddał maszynom ze sto tysięcy złotych - napisał w "Peszkografii" były reprezentant Polski.

Sławomir Peszko dzieli się również innymi wspomnieniami z Las Vegas, poza "kasynami na każdym kroku", piłkarze z Kolonii postanowili odwiedzić największe kluby w mieście. Dotarcie do nich nie było jednak takie proste, tak były gracz Lecha Poznań czy Wolverhampton opisuje podróż na imprezę.

- Gdy zobaczyłem więc jadącą limuzynę, ogromnego białego lincolna, zatrzymałem go na środku ulicy. Facet jechał na pusto, więc nie pogardził paroma stówkami i zawiózł mnie pod wskazany adres - opisywał Peszko, nie jest to jednak koniec historii. Polak nie mógł początkowo wejść do klubu, dopóki jeden z jego kolegów nie przekupił jednego z ochroniarzy pewną kwotą pieniędzy: "Nie wiedziałem jednak, że w TAO tak bardzo pilnują dress code’u. Minimum to była koszula. Ja jednak miałem tylko zwykłą polówkę. - Nie wejdziesz". 

Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.

We własnej biografii Peszko opisał również kulisy konfliktu pomiędzy Zbigniewem Bońkiem a Kamilem Glikiem. Po tym, jak Boniek został nowym prezesem PZPN-u i zaczął ostro krytykować postawę zespołu. Na słowa ówczesnego prezesa zareagował Kamil Glik, który wyznał, że decyzje należą do trenera. Boniek zaatakował środkowego obrońcę i wytknął mu, że jeśli nie ma sił, to niech poprosi o zmianę. Peszko dodaje, że między oboma mężczyznami doszło do ostrej wymiany zdań, w której nie brakowało przekleństw. 

Były reprezentant opisywał też reakcje Kamila Grosickiego podczas Euro 2016. "Stałem na środku i po czwartym rzucie karnym spojrzałem na ławkę, a on modlił się na kolanach i patrzył na mnie" - tak Sławomir Peszko wspomina o przebiegu meczu ze Szwajcarią 1:1 (5:4 po karnych).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.