Ustawili mecze w polskiej lidze. PZPN potwierdza. "Nie boję się o tym powiedzieć"

Bartłomiej Kubiak
- Niektóre kluby już podejmują działania związane z tym, by rozwiązać umowy z zawodnikami, których podejrzewają o udział w tym procederze - mówi rzecznik dyscyplinarny Adam Gilarski, który w PZPN od lat zajmuje się doniesieniami na temat match-fixingu.

Concordia Elbląg, Pilica Białobrzegi, Błękitni Stargard, Unia Janikowo, Korona II Kielce, Unia Tarnów, GKS Przodkowo, Odra Wodzisław, Polonia Bytom, Lechia Zielona Góra, GKS Jastrzębie, Olimpia Elbląg. Co łączy te kluby? Wszystkie grają w trzeciej lub drugiej lidze i pojawiają się w tekście TVP Sport w kontekście ustawionych meczów

Zobacz wideo Dramat reprezentanta Polski. Dostał w oko, a potem drugi raz. Bez szans na MŚ 2022

- Niektóre kluby już podejmują działania związane z tym, by rozwiązać umowy z zawodnikami, których podejrzewają o udział w tym procederze - mówi rzecznik dyscyplinarny PZPN Adam Gilarski. - Które to kluby i kim są ci zawodnicy? - dopytujemy. - Nazw i nazwisk panu nie podam, bo te postępowania wciąż się toczą, ale mogę powiedzieć, że na tę chwilę tropy i dowody wskazują, że są to piłkarze z zagranicy - dodaje Gilarski.

Po publikacji tekstu w TVP Sport w mediach społecznościowych pojawił się m.in. fragment meczu Odry Wodzisław ze Stilonem Gorzów. To spotkanie sprzed miesiąca. Na krótkim wideo widać akcję z 75. minuty. Ukraiński pomocnik Odry Wałerij Kowernyk, zamiast kopnąć piłkę w aut albo ruszyć w ogóle w drugą stronę, pobiegł w kierunku własnej bramki i dośrodkował wprost pod nogi przeciwnika. To był gol na 5:0, strzelił go Mateusz Kaczor. Stilon wygrał z Odrą 6:1.

Gilarski mówi, że tego typu kuriozalne zagrania też będą materiałem dowodowym w sprawie, ale zaznacza: - W takich sytuacjach zdarzenia boiskowe muszą być skorelowane z analizą podejrzanych zakładów bukmacherskich. Dzisiaj stawiać można na wszystko: liczbę rzutów wolnych, rożnych, żółtych czy czerwonych kartek. To tutaj widzimy większe zagrożenie, bo to są sytuacje, którymi jeszcze łatwiej można manipulować niż wpływaniem na sam wynik - mówi Gilarski.

Gilarski: To nie jest dla nas nowy problem

- Dziś to pewnik. W Polsce ustawia się mecze - powiedział w TVP Sport anonimowo jeden z byłych pracowników branży bukmacherskiej. To mocna i wstrząsająca rozmowa, która ukazała się w poniedziałek wieczorem. Jasno z niej wynika, że w Polsce wciąż ustawiane są mecze piłki nożnej, a dziwne zdarzenia w naszym kraju obserwowane są nie tylko przez lokalnych graczy, ale też na świecie. Głównie u azjatyckich bukmacherów, gdzie niższe ligi w Polsce stały się ostatnio bardzo popularne do obstawiania.

- To nie jest dla nas nowy problem, ale zaskoczyło nas, że dotyczy on nie tylko północy Polski, ale pojawia się też w centralnej i południowej części kraju. Także w innych grupach trzeciej ligi, ale mowa nawet o jednym meczu z drugiej [GKS Jastrzębie - Olimpia Elbląg] - wskazuje Gilarski.

- Dziś mówimy o konkretnych piłkarzach z zagranicy, ale jeśli okaże się, że ten proceder jest jeszcze większy, niż myślimy, nie jest wykluczone, że zostaną ukarane także kluby. W jaki sposób? To może być relegowanie do niższej klasy rozgrywkowej, ale nawet wykluczenie ze struktur PZPN. Choć o tym drugim nawet nie chcemy myśleć, bo naszym zadaniem jest pomagać klubom w zwalczaniu tego typu zagrożeń. Zabiegamy o to, by one same też podejmowały starania i sprawdzały wszystkie sytuacje. Również tak karykaturalne zagrania, jak to, o którym pan wspomniał - mówi Gilarski.

Match-fixing trudniejszy do wykrycia niż tradycyjna korupcja

Gilarski w PZPN od lat zajmuje się doniesieniami na temat match-fixingu. To proceder znacznie trudniejszy do wykrycia niż tradycyjna korupcja polegająca np. na wręczaniu łapówek. - Stary model najczęściej związany był z chęcią zarobienia pieniędzy, ale również z wpłynięciem na wynik sportowy. Match-fixing z wynikiem sportowym nie ma zbyt wiele wspólnego. Dla osób, które próbują zarobić w ten sposób, dalsze losy drużyn są zupełnie obojętne - tłumaczy Gilarski.

I dodaje: - Obecnie są różne możliwości postawienia pieniędzy. Przy tak dużej liczbie zakładów stawki mogą sięgać nawet trzydziestokrotności obstawianej kwoty. Tego typu kombinacji jest wiele i bardzo trudno je wszystkie wychwycić. Dlatego tak istotnym dowodem są raporty, które UEFA, ale też my dostajemy od firm wyspecjalizowanych w śledzeniu tego typu nieprawidłowości na rynku bukmacherskim.

Taką firmą jest szwajcarski Sportradar, który współpracuje z PZPN i analizuje rozgrywki sportowe pod kątem ryzyka związanego z zakładami bukmacherskimi. Właśnie z match-fixingiem, co nie jest nowym zjawiskiem, bo PZPN mierzył się z nim już poprzednich latach. Teraz jego skala jest jednak niespotykana. - Podchodzimy do niej bardzo poważnie - zapewnia Gilarski.

- Nie boję się o tym powiedzieć, że dziś mamy do czynienia z aferą match fixingową na poziomie trzeciej ligi, w którą zamieszanych jest przynajmniej sześć klubów. Co niestety łączę bezpośrednio z działalnością grup przestępczych, które po wybuchu wojny w Ukrainie relokowały swoje "interesy", przeniosły się na nasz rynek i teraz tutaj próbują ustawiać mecze oraz związane z nimi wydarzenia - dodaje Gilarski.

- My na pewno nie będziemy ścigać grup przestępczych, bo od tego są inne organy, z którymi współpracujemy. Ale podejmujemy rękawicę. Naszym zadaniem jest teraz wychwycić osoby, które bezpośrednio powiązane są z naszą piłką i pośrednio z tym całym nielegalnym procederem. O postępach będziemy informować na bieżąco - kończy Gilarski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.