W polskiej piłce wybucha potężna afera. PZPN reaguje na powrót raka toczącego futbol

Bartłomiej Kubiak
- Ta sprawa budzi nasze zaniepokojenie, ale jest na wstępnym etapie, więc trudno ją komentować. Co nie znaczy, że się nią nie zajmujemy. Zapewniam, że wnikliwie analizujemy informacje zawarte w ostatnich doniesieniach medialnych - mówi nam Wojciech Cygan, przewodniczący Rady Nadzorczej Rakowa, ale też wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego.

- Dziś to pewnik. W Polsce ustawia się mecze - mówi anonimowo TVP Sport jeden z byłych pracowników branży bukmacherskiej. To rozmowa mocna, wstrząsająca. Jasno z niej wynika, że w Polsce wciąż ustawiane są mecze piłki nożnej, a dziwne zdarzenia w naszym kraju obserwowane są nie tylko przez lokalnych graczy, ale też na świecie. Głównie u azjatyckich bukmacherów, gdzie niższe ligi w Polsce stały się ostatnio bardzo popularne do obstawiania (więcej tutaj >>).

Zobacz wideo Dramat reprezentanta Polski. Dostał w oko, a potem drugi raz. Bez szans na MŚ 2022

- Ta sprawa budzi nasze zaniepokojenie, ale jest na wstępnym etapie, więc trudno ją komentować. Co nie znaczy, że się nią nie zajmujemy. Zapewniam, że wnikliwie analizujemy informacje zawarte w ostatnich doniesieniach medialnych - mówi nam Wojciech Cygan i po więcej szczegółów odsyła do rzecznika dyscyplinarnego PZPN Adama Gilarskiego, który od lat bardzo uważnie śledzi i zajmuje się wszystkimi doniesieniami na temat match-fixingu. - Nie mówimy o problemie, który pojawił się wczoraj. I który dotyka tylko naszych rozgrywek czy w ogóle - świata piłki, bo mierzy się z nim wiele dyscyplin. Ale jak pan chce porozmawiać o szczegółach, proszę najlepiej skontaktować się z panem Gilarskim, który ma pełną wiedzę i najlepsze rozpoznanie w tym temacie - dodaje Cygan.

PZPN wydał oficjalny komunikat ws. doniesień o ustawianiu meczów w Polsce

Po publikacji tekstu na TVP Sport zaczęliśmy od telefonu do Gilarskiego. - Wchodzę teraz do sądu, oddzwonię do pana w ciągu pół godziny - usłyszeliśmy we wtorek rano, ale później telefon Gilarskiego długo nie odpowiadał. Aż do późnego wieczora. - To był pewnie dla pana długi i męczący dzień - zaczynamy rozmowę. - Spokojnie, już podobne przechodziłem. Co prawda było to dość dawno temu, ale jestem uodporniony i przygotowany do podejmowania dalszych działań w tym zakresie, czyli dotyczących ustawiania meczów i match-fixingu. O wszystkim na bieżąco będziemy was informować - zapewnia Gilarski.

Z Gilarskim rozmawialiśmy kilka godzin po tym, jak na stronie PZPN pojawił się komunikat, w którym Związek poinformował, że już od końcówki zeszłego sezonu obserwuje zwiększoną działalność międzynarodowych grup przestępczych usiłujących w nieuczciwy sposób wpłynąć na przebieg meczów - szczególnie w niższych klasach rozgrywkowych - które są przedmiotem zakładów bukmacherskich.

Z komunikatu dowiadujemy się również, że mecze ekstraklasy oraz pierwszej ligi od lat analizowane są przez szwajcarską firmę Sportradar pod kątem ryzyka związanego z zakładami bukmacherskimi. A od obecnego sezonu są to także spotkania drugiej i trzeciej ligi oraz Centralnej Ligi Juniorów, czyli de facto wszystkie rozgrywki, które podlegają bezpośrednio pod PZPN. "Otrzymane w sezonie 2022/2023 raporty Sportradar Universal Fraud Detection System ("UFDS") potwierdzają zainteresowanie meczami polskich drużyn, w szczególności w rozgrywkach trzeciej ligi, przez osoby biorące udział w zakładach bukmacherskich prowadzonych w szczególności w Azji" - czytamy w komunikacie.

PZPN zapewnia, że wyraża pełną gotowość do współpracy z organami ścigania. I na koniec jeszcze przypomina, że udział w meczach, w których dowody - w szczególności właśnie raporty Sportradar - wskazują na przewinienia match-fixingu, mogą być podstawą do poniesienia przez kluby piłkarskie odpowiedzialności dyscyplinarnej. Ta w takich przypadkach przewiduje m.in. karę przeniesienia zespołów do niższych klas rozgrywkowych, a nawet wykluczenie ze struktur PZPN.

Plaga ustawionych meczów piłkarskich podczas zimowych zgrupowań

Temat match-fixingu nie jest nowy. W Polsce o problemie ustawiania meczów po raz pierwszy głośno zrobiło się siedem lat temu, kiedy na jaw wyszła historia Floty Świnoujście i jej dziwnych sparingów w Niemczech i Hiszpanii. Za proceder na boisku mieli być odpowiedzialni podstawieni sędziowie, którzy pilnowali grubych zakładów zawartych gdzieś na rynku azjatyckim.

- Czasami są firmy i osoby, które organizują obozy przygotowawcze, oferują pomoc klubom i proponują jakieś nierynkowe ceny lub zniżki. Na to również uczulam polskie kluby, by kontaktując się z takimi pośrednikami, dokładnie sprawdzały, co kryje się za tymi promocjami. Bo niestety często nie kryje się nic innego jak ustawione sparingi, które prowadzone są w nieczysty sposób przez podstawione osoby - tłumaczył nam Gilarski trzy lata temu, kiedy przestrzegał, że match-fixing to zjawisko, które obecne jest także w Turcji czy na Cyprze, a więc w krajach, gdzie polskie kluby zimą często wyjeżdżają na zgrupowania.

Tutaj znaną sprawą jest także spotkanie Pogoni Szczecin z Astrą Giurgiu (3:1), które odbyło się pięć lat temu właśnie na Cyprze. Podczas sparingu piłkarze obu drużyn trzykrotnie specjalnie mylili się z rzutów karnych. Nikt nie rozumiał, dlaczego sędzia dyktował jedenastki. W tym przypadku piłkarze obu zespołów zachowali się fair play - podawali piłkę bramkarzowi albo celowo kopali obok bramki. Ale to niejedyny polski przykład, bo w ciągu ostatnich lat Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław czy Wisła Płock też spotykały się z sytuacjami, że na ich mecze stawiano bardzo duże i nietypowe zakłady.

Match-fixing zaczął się nasilać także w Polsce

Match fixing jest znacznie trudniejszy do wykrycia niż tradycyjna korupcja polegająca np. na wręczaniu łapówek. - Stary model najczęściej związany był z chęcią zarobienia pieniędzy, ale również z wpłynięciem na wynik sportowy. Match-fixing z wynikiem sportowym nie ma zbyt wiele wspólnego. Dla osób, które próbują zarobić w ten sposób, dalsze losy drużyn są zupełnie obojętne - tłumaczy Gilarski.

I wylicza: - Obecnie są różne możliwości postawienia pieniędzy: na określony wynik, jego zmianę, ale też na takie elementy gry, jak np. liczba rzutów karnych. Przy tak dużej liczbie stawki mogą sięgać nawet trzydziestokrotności obstawianej kwoty. Tego typu zakładów jest wiele i bardzo trudno je wszystko wychwycić. Dlatego tak istotnym dowodem są raporty, które UEFA dostaje od firm wyspecjalizowanych w śledzeniu tego typu nieprawidłowości na rynku bukmacherskim.

Gilarski już pod koniec czerwca informował, że w końcówce poprzedniego sezonu odnotowano zwiększoną liczbę podejrzanych zakładów bukmacherskich dotyczących w szczególności meczów trzeciej i niższych lig. Ten proceder niestety zaczął się nasilać. Pod koniec sierpnia rzecznik dyscyplinarny PZPN w rozmowie z TVP Sport mówił, że pod lupą jest 11 spotkań trzeciej ligi z poprzedniego sezonu. A teraz dodaje, że ich liczba wzrosła dwukrotnie i tylko z tego sezonu kolejne 12 meczów stało się obiektem postępowań wyjaśniających.

- Zaskoczyło nas, że ten problem dotyczy nie tylko północy Polski, ale pojawia się też w centralnej i południowej części kraju. I mowa nie tylko o meczach trzeciej ligi, ale nawet o jednym z drugiej. Wcześniej w PZPN dostawaliśmy sygnały dotyczące nasilania się zjawiska match-fixingu, ale nie sądziliśmy, że dotyczy aż tylu rejonów, co niestety łączę bezpośrednio z działalnością grup przestępczych, które po wybuchu wojny w Ukrainie relokowały swoje "interesy", przeniosły się na nasz rynek i teraz tutaj próbują ustawiać mecze oraz związane z nimi wydarzenia - mówi Gilarski. 

- My na pewno nie będziemy ścigać grup przestępczych, bo od tego są inne organy, z którymi współpracujemy. Naszym zadaniem jest teraz wychwycić osoby, które bezpośrednio powiązane są z naszą piłką i pośrednio z całym tym nielegalnym procederem - kończy Gilarski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.