Emiliano Martinez zagrał tylko 35 minut w sobotnim spotkaniu Aston Villi z Newcastle (0:4). Argentyński bramkarz musiał opuścić boisko z powodu kontuzji głowy. To efekt kopnięcia przez Tyrone'a Mingsa, kolegi z zespołu, gdy ten walczył o piłkę. Kibice "The Villains" i reprezentacji Argentyny mieli prawo być zaniepokojeni. Bramkarz był dość długo opatrywany przez lekarzy.
Obawiano się, że Martinez będzie musiał zrobić sobie dłuższą przerwę od piłki, przez co jego wyjazd na mundial nie byłby taki pewny. Na szczęście, dla Argentyny, na obawach się skończyło.
Aaron Danks, tymczasowy trener Aston Villi, tuż po meczu przekazał dobre wieści. Martinez kontaktował i reagował normalnie, rozmawiał z kolegami z drużyny, nie miał problemów z utrzymaniem równowagi. Nie było potrzeby wykonania specjalistycznych badań.
Sam Martinez zabrał głos w późniejszym czasie. Uspokoił fanów, że nie dolega mu nic poważnego i powinien być gotowy do gry w następnym meczu. Rywalem Aston Villi będzie Manchester United w ramach Pucharu Ligi.
Kadra argentyńska jest naszpikowana gwiazdami, ale od dawna problemem była obsada bramkarza. "Albicelestes" nie mieli golkipera klasy międzynarodowej, który grałby regularnie w topowej lidze. Martinez zmienił ten stan rzeczy i jest ważną postacią reprezentacji Argentyny.
Pokazał się z bardzo dobrej strony w zeszłorocznym Copa America, w którym zwyciężyła właśnie Argentyna. Co ciekawe, Martinez dopiero wchodził wtedy do reprezentacji.
W tym sezonie zagrał w 18 meczach we wszystkich rozgrywkach, zachował czyste konto pięć razy. Dwa razy występował jako kapitan Aston Villi.
Jego potencjalny brak byłby sporym osłabieniem argentyńskiej kadry na MŚ. Tym bardziej że niepewny jest występ trzech gwiazd - Paulo Dybali, Angela Di Marii i Leandro Paredesa.