Robert Lewandowski otrzymał nagrodę najlepszego napastnika w poprzednim roku. Jednakże nie miała ona żadnego większego znaczenia, bo każdy wie, że zawodnik taki jak on jedzie na galę Złotej Piłki po główne trofeum. Nie ma też co ukrywać, że Lewandowskiemu się ono po prostu należało wcześniej. Między innymi za 2020 rok, gdy był najlepszy indywidualnie i drużynowo, ale redakcja "France Football" zdecydowała, że odwoła plebiscyt. Złota Piłka zamieniła się w szarą, a niektórym pozostało się jedynie śmiać - podsumował ostatnie wydarzenia wokół tej prestiżowej nagrody Kacper Sosnowski, dziennikarz Sport.pl.
Do wydarzeń z gali Złotej Piłki - dwa dni później - odniósł się jeden z najpopularniejszych polskich sportowców, Mariusz Pudzianowski. "Zdobycie po raz drugi rok z rzędu nagrody dla najlepszego napastnika, to tak jak bycie drugim w kulach! Aż ciśnie się na usta: to i tak by nic nie dało, nie dało i tak!" - napisał w mediach społecznościowych.
Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
A to nie wszystko, bo Pudzianowski podkreślił też, że wciąż wierzy w możliwości Lewandowskiego. "Cierpliwy to i złotą piłkę ugotuje - i to na miękko! Gratulacje! Polska górą!" - zakończył wpis.
Były mistrz świata strongmanów, a obecnie zawodnik MMA nawiązał w komentarzu do sytuacji z 2009 roku, gdy w zawodach o tytuł najsilniejszego człowieka na świecie zajął drugie miejsce. Polak miał szansę na szóste mistrzostwo świata podczas ostatniej konkurencji, ale jego główny rywal - Zydrunas Savickas - okazał się lepszy. Wtedy właśnie padły te kultowe wręcz słowa:
Jeszcze większym zaskoczeniem w kontekście Roberta Lewandowskiego i wspomnianej gali jest jego miejsce w końcowej klasyfikacji. Polak otrzymał nagrodę dla najlepszego napastnika, nie miał sobie równych w statystykach indywidualnych (57 goli), a mimo to w klasyfikacji Złotej Piłki zajął dopiero 4. miejsce. Wyprzedzili go Sadio Mane z Liverpoolu oraz Kevin de Bruyne z Manchesteru City. Główna nagroda trafiła w ręce Karima Benzemy z Realu Madryt.