Sześć lat temu byli sensacją w kraju i Europie. Historyczna klęska 0:19 i oficjalny koniec

Konrad Ferszter
To już oficjalna informacja: Astra Giurgiu, mistrz Rumunii z 2016 r., przestaje istnieć. Władze klubu złożyły wniosek o jego rozwiązanie i wycofanie z rozgrywek trzeciej ligi.

"Biorąc pod uwagę fakt, że FIFA nałożyła na nas zakaz rejestracji piłkarzy, znaleźliśmy się w momencie, w którym nie możemy skompletować składu na dalszą część sezonu. To sytuacja bez wyjścia, mimo że nie jesteśmy nikomu winni żadnych pieniędzy" - czytamy w piśmie, jakie Astra Giurgiu przesłała we wtorek do Rumuńskiej Federacji Piłkarskiej.

Zobacz wideo

I dalej: "W warunkach, w jakich się znaleźliśmy, zostaliśmy zmuszeni do złożenia wniosku o wycofanie drużyny z rozgrywek trzeciej ligi. Nie jesteśmy i nie będziemy w stanie skompletować drużyny, która mogłaby w nich uczestniczyć".

Jednocześnie oznacza to, że mistrz Rumunii z 2016 r. i klub, który kilka miesięcy później zagrał w 1/16 finału Ligi Europy, przestaje istnieć. Wszystko przez katastrofalną sytuację finansową, która doprowadziła go do całkowitego upadku i kompromitacji.

Potężne problemy finansowe

Problemy Astry Giurgiu zaczęły się niedługo po jej największym sukcesie w europejskich pucharach. - Właściciel klubu - Ioan Niculae - po prostu znudził się futbolem i przestał płacić zawodnikom. Stracił zainteresowanie swoją zabawką. Problemy klubu rosły wraz z jego długami, ale wszystko, co najgorsze miało dopiero nadejść - mówił nam rumuński dziennikarz, Emanuel Rosu.

Jak się okazało, zachowanie Niculae spowodowane było oskarżeniami o pranie brudnych pieniędzy, za co właściciel Astry w lutym zeszłego roku został skazany na pięć lat więzienia. To tylko jeszcze bardziej skomplikowało sytuację klubu, który potężnie ucierpiał finansowo w trakcie przerwy w rozgrywkach spowodowanej koronawirusem.

- Sytuacja Niculae potężnie odbiła się na Astrze. Wszystkie jej problemy wynikają z kłopotów, w jakie popadł jej właściciel - powiedział Rosu.

Spadek do trzeciej ligi i kompromitacja

Coraz trudniejsza sytuacja finansowa klubu mocno odbijała się na poziomie sportowym drużyny. W sezonie 2020/21 po 12 latach Astra spadła do drugiej ligi. W poprzednich rozgrywkach, po odjęciu aż 20 punktów, zleciała jeszcze niżej. Jej upadku dopełnił obecny sezon.

- Nie rozumiem, dlaczego klub jeszcze funkcjonuje. Może chodzić o jakieś kwestie prawne i finansowe. Prawdopodobnie rozwiązanie Astry nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać i ludzie w klubie czekają na działania związku - mówił Rosu.

Wyniki Astry w trzeciej lidze były koszmarne. Drużyna przegrała wszystkie mecze, a po ośmiu kolejkach miała bilans bramkowy 0:78. 25 września Astra przegrała z Arsenalem Tunari 0:19, co oczywiście było jej najwyższą porażką w historii.

Organizacja Astra Giurgiu

Ale na swój sposób był to i tak sukces, bo Astrze udało się dokończyć mecz. A przypadków, w których drużyna przedwcześnie schodziła z boiska, w tym sezonie nie brakowało. W miniony weekend mecz Astry z AS FC Pucioasa został przerwany zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy.

Wszystko przez to, że byli mistrzowie Rumunii mieli na boisku zaledwie sześciu piłkarzy. Czterech podstawowych zawodników zgłosiło w przerwie duże bóle brzucha, a tuż po rozpoczęciu drugiej połowy jeszcze jeden piłkarz doznał kontuzji.

I nie był to taki pierwszy przypadek w sezonie. Mecz drugiej kolejki z SC Popesti Leordeni Astra przegrała walkowerem, ponieważ nie uzbierała wymaganej, minimalnej liczby piłkarzy. Wstydem zakończył się też mecz Astry z tym samym rywalem w Pucharze Rumunii. Spotkanie zostało zakończone w 22. minucie przy wyniku 6:0 dla SC Popesti Leordeni po tym, jak z powodu "kontuzji" musiał zejść drugi piłkarz Astry. Jako że goście przyjechali na mecz w ośmiu, sędzia musiał przerwać mecz, bo jedna z drużyn nie miała wystarczającej liczby zawodników.

- Nikt nie jest w stanie powiedzieć, co będzie z nimi dalej. Mimo wszystko spodziewam się, że w najbliższym czasie Astra zostanie rozwiązana, a później ktoś spróbuje ją odbudować w innej formie - mówił nam Rosu. 

Część jego przewidywań już się sprawdziła. Pytanie "co dalej?" pozostaje aktualne.

Więcej o: