Agencja Bloomberg podaje, że Państwowy Fundusz Inwestycyjny (PIF) Arabii Saudyjskiej jest zainteresowany inwestycją w katarskiego nadawcę sportowego BeIN Sports. To firma, która ma kanały w Europie, na Bliskim Wschodzie, w Azji i Oceanii.
Pakiet praw sportowych beIn Sports obejmuje Premier League, Bundesligę, Ligę Mistrzów UEFA oraz Azjatycką Konfederację Piłkarską na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Katarska stacja jest niemalże monopolistą w tych rejonach świata.
Może dlatego Mohamed bin Salman (najczęściej nazywany jako MBS, książę koronny Arabii Saudyjskiej i faktyczny władca) już wcześniej złamał własne prawo. W lipcu 2021 roku na Twitterze pokazano zdjęcie, na którym ogląda finał Euro 2020 Anglia - Włochy. A w prawym górnym rogu widać wyraźnie, że wraz z sułtanem Omanu oglądali to spotkanie w beIN Sports. Tym samym kanale, który w lipcu 2021 był zakazany w Arabii Saudyjskiej.
By to zrozumieć, trzeba cofnąć się do 5 czerwca 2017 roku. To wtedy MBS wraz z władcami Bahrajnu, Egiptu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich postanowili przeprowadzić blokadę Kataru - dyplomatyczną oraz ekonomiczną. Oficjalnie ze względu na rzekome podsycanie konfliktów na Bliskim Wschodzie i wspieranie terroryzmu; ale prawdziwym powodem była niezależna polityka zagraniczna Kataru, który współpracował z Iranem. Katar od lat stara się być neutralny i wchodzić raczej w rolę rozjemców sportów. Inwestuje w "soft power", czyli "miękką siłę" - m.in. za pomocą piłki nożnej (to właśnie wzmacnianiu pozycji służyło kupienie PSG czy organizacja zbliżających się MŚ 2022).
I choć spór rozwiązano w styczniu 2021 roku, to jeszcze do września beIN Sports nadal było zakazane w Arabii Saudyjskiej. A Saudyjczycy postanowili... okradać Katarczyków.
To największe audiowizualne piractwo świata, do tego wymieszane z dużą dawką cynizmu i geopolityki. Sprawa, która spędza sen z powiek największym sprzedawcom praw telewizyjnych na świecie. Francuski wydział do walki z cyberprzestępczością prowadzi tu swoje najbardziej skomplikowane i największe śledztwo. Nie dlatego, że trudno zorientować się, kto jest tym złym, ale trudno mu coś udowodnić, złapać, ukarać i zmusić do zaniechania przestępstwa. Pat trwa już dwa lata, raczej nic nie wskazuje, by przez następne dwa coś się zmieniło
- pisał Kacper Sosnowski, tłumacząc, o co chodzi z beoutQ. Nielegalna platforma kradła sygnał beIN Sports i pokazywała mecze piłkarskie i inne wydarzenia sportowe milionom kibiców. Oryginalne logo zasłaniała swoim. Różnica dla widzów? Niewielka, to jedynie siedmiosekundowe opóźnienie. W dodatku Saudyjczycy zatrudnili własnych komentatorów, z czasem zaczęli opakowywać wydarzenia własnym stduiem i puszczali własne reklamy, by przy okazji jeszcze zarobić. A wszystko prawdopodobnie za cichą zgodą władz, czyli MBS - bo w Arabii Saudyjskiej niewiele rzeczy dzieje się bez jego wiedzy. Zwłaszcza gdy dotyczą tak ważnych kwestii.
A dodatkowo mało brakowało, by ta kradzież pokrzyżowała Saudyjczykom inne plany - kupna klubu Premier League. Próbowali kupić Newcastle United od początku 2020 roku, ale wtedy władze ligi angielskiej zapytały: chcecie kupić klub z ligi, którą okradacie od kilku lat, kradnąc sygnał telewizyjny?
Saudyjczycy zdjęli zakaz transmisji dla beIN Sports we wrześniu, a w nagrodę już w październiku przejęli Newcastle United, z którego chcą uczynić potęgę (samo przejęcie odbyło się przy zachwycie kibiców "Srok" i jednocześnie protestach m.in. Amnesty International).
Skąd więc ta nagła zmiana zdania przez MBS i chęć inwestycji w beIN Sports? Media donoszą, że ma to pomóc w realizacji strategii "Vision 2030". Zakłada ona zmniejszenie zależności kraju od ropy naftowej poprzez dywersyfikację. Sport jest kluczowym filarem tego projektu. Arabia Saudyjska gościła już takie zawody jak Formuła 1 i WWE, a w 2029 roku zorganizuje Zimowe Igrzyska Azjatyckie. Kraj finansuje również turniej golfowy LIV Golf, a najważniejszym elementem jest wspomniane kupno Newcastle United.
- Grupa medialna BeIN rozważa wiele strategicznych opcji - powiedział w piątek rzecznik katarskiej grupy. Brakiem jednoznacznego zaprzeczenia wprawił w zdziwienie - to pozwala przypuszczać, że takie rozmowy rzeczywiście się toczą.
- Jak mówi stare powiedzenie, granica między miłością, a nienawiścią, jest cienka - mówi Simon Chadwick, profesor sportu i ekonomii geopolitycznej w SKEMA Business School w Paryżu, cytowany przez "The Athletic". - Katar i Arabia Saudyjska często się kłócą, a potem godzą. Władze Kataru już myślą, jak będzie wyglądał kraj po mistrzostwach świata. Niektórzy są zaniepokojeni skalą, zasięgiem i wpływem działań Kataru w przyszłości. Chcą zbudować sojusze, które zagwarantują krajowi stałe znaczenie.
Chadwick twierdzi, że Katarczycy chcą utrzymywać zdrowe relacje z jak największą liczbą krajów, jak to tylko możliwe. I tu do gry wchodzi beIN. - Inwestycja w tę grupę pomogłaby scementować relacje pomiędzy oboma krajami. Przy okazji Katar zyskałby sojusznika w kraju, który coraz agresywniej inwestuje w sport. To rozwiązałoby również kilka problemów Saudyjczykom, którzy mieli problemy ze stworzeniem rywala dla beIN. Przejęliby w ten sposób uznanego, ambitnego rywala - uważa Chadwick.
Przy okazji, jak pisze "The Athletic", beIN w ostatnich latach znacznie zmniejszyło nakłady na nowe prawa telewizyjne w kluczowych rynkach (Bliski Wschód i Północna Afryka, Turcja, Francja czy USA). Pierwsze ruchy pojawiły się w 2019 roku ze względu na piractwo, przez które Katarczycy tracą duże pieniądze. I władze beIN powtórzyły to samo pod koniec 2021 roku. Za to skręciły w stronę innej rozrywki niż sport.