Rumunia efektownie pokonała Bośnię i Hercegowinę 4:1 w meczu szóstej kolejki Ligi Narodów. To jednak nie wynikowi, a wydarzeniom na trybunach poświęca się najwięcej czasu po meczu.
Do wydarzeń na trybunach doszło około 32. minuty meczu. Kibice obu reprezentacji podchodzili do oddzielającego ich ogrodzenia i wzajemnie się prowokowali. Eskalujący się konflikt spowodował, że fanatycy obu ekip ruszyli w swoje strony, rzucając różnymi przedmiotami. Obie grupy zaczęły wyrywać stadionowe krzesełka i rozpalać race, ciskając nimi w stronę rywali. W zamieszki włączyły się służby porządkowe, które musiały rozdzielać i pacyfikować najbardziej agresywnych kibiców. W trakcie zajścia miejscowi kibice zaczęli krzyczeć "Serbia, Serbia!", co jeszcze bardziej rozjuszyło Bośniaków.
W związku z tym incydentem mecz przerwano, ale sytuację szybko udało się opanować i piłkarze wrócili do gry.
W meczu Rumunii z Bośnią i Hercegowiną dużo działo się nie tylko na trybunach. Spotkanie zakończyło się wygraną gospodarzy 4:1, chociaż przed meczem w roli faworytów wskazywano Bośniaków. Rumunia prowadziła już od 38. minuty, kiedy do siatki trafił Dennis Man. W 73. minucie meczu na 2:0 podwyższył George Puscas, a cztery minuty później gola kontaktowego dla Bośni zdobył Edin Dzeko. Gospodarze nie zamierzali jednak oddać trzech punktów i zdobyli jeszcze dwa gole, które strzelili Andrei Ratiu i ponownie George Puscas.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Wygrana z Bośnią i Hercegowiną nie uchroniła jednak gospodarzy przed spadkiem z dywizji B Ligi Narodów. Rumunia do utrzymania potrzebowała wygranej z Bośnią i porażki lub remisu Finów z Czarnogórą. Finlandia wygrała jednak 2:0 i pomimo że Rumunia i Czarnogóra skończyły rozgrywki z taką samą ilością punktów, to Czarnogóra pozostała w dywizji B. Do wyższej dywizji awansowała Bośnia i Hercegowina.