- Jestem przekonany, że wszystko, co przydarzyło się Astrze w ostatnich miesiącach, było tylko początkiem jej końca. Tylko cud może sprawić, że klub w obecnej formie przetrwa - w rozmowie ze Sport.pl powiedział rumuński dziennikarz - Emanuel Rosu - który współpracował m.in. z "The Guardian", BBC czy "FourFourTwo".
Ioan Niculae - bo to on jest właścicielem Astry Giurgiu - stał się bohaterem i przekleństwem klubu. To jemu Astra zawdzięcza największe sukcesy w historii. Ale to też przez niego klub gnije teraz w trzeciej lidze, bijąc kolejne, zawstydzające rekordy.
W sobotę mistrzowie Rumunii z 2016 roku przegrali na wyjeździe z Arsenalem Tunari aż 0:19! To najwyższa porażka w historii Astry. Historii, która może zakończyć się wykluczeniem z rozgrywek i rozwiązaniem klubu.
To również wspomniany Niculae w 2012 roku zdecydował się przenieść Astrę z Ploeszti do oddalonego o ponad 140 km na południe Giurgiu. Była to decyzja bardzo kontrowersyjna, ale multimilioner miał dość życia w cieniu słynniejszego, lokalnego rywala - Petrolulu.
Chociaż przeniesienie siedziby do innego miasta nie dostarczyło Astrze wielu nowych kibiców, to po 90 latach klub wreszcie zaczął odnosić poważne sukcesy. Już rok po zmianie siedziby klub pierwszy raz w historii awansował do europejskich pucharów.
To tylko rozochociło Niculae, którego majątek w 2018 roku wyceniono na 700 mln dolarów, a który wcześniej nie słynął z odważnych inwestycji w futbol. Coraz ciekawsze ruchy kadrowe spowodowały, że w sezonie 2013/14 Astra skończyła ligę rumuńską na drugim miejscu, dokładając do niego krajowy puchar. Kilka miesięcy później o klubie usłyszeli też kibice w Europie. W sierpniu 2014 roku w fazie play-off Ligi Europy Rumuni sensacyjnie wyeliminowali Lyon, a w fazie grupowej z Red Bullem Salzburg, Celtikiem Glasgow i Dinamem Zagrzeb wywalczyli cztery punkty, zajmując ostatnie miejsce.
Jak się okazało, był to tylko wstęp do najlepszych w historii wyników Astry. W sezonie 2015/16 drużyna co prawda nie awansowała do fazy grupowej LE, ale w 3. rundzie eliminacji niespodziewanie pokonała West Ham United. W tym samym sezonie Astra zdobyła historyczne, pierwsze i jedyne mistrzostwo kraju.
Rok później Rumuni raz jeszcze wyeliminowali West Ham United w Lidze Europy, tym razem nie tylko awansując do fazy grupowej, ale aż do 1/16 finału. Tam lepszy okazał się jednak belgijski Genk. I na tym skończyła się bajka Astry Giurgiu.
Latem 2017 roku w klubie zmienił się nie tylko trener, ale też większość drużyny. Nowy zespół, choć na jego przebudowie szczególnie nie oszczędzano, nigdy nie nawiązał wynikami do poprzedniej ekipy. Astra wciąż jednak patrzyła w przyszłość z optymizmem i nic nie zwiastowało nadejścia problemów, które zaprowadziły klub na skraj upadku.
Te z dnia na dzień na klub sprowadził jego właściciel. - Niculae po prostu znudził się futbolem i przestał płacić zawodnikom. Stracił zainteresowanie swoją zabawką. Problemy klubu rosły wraz z jego długami, ale wszystko, co najgorsze miało dopiero nadejść - wytłumaczył Rosu.
Jak się okazało, zachowanie Niculae spowodowane było oskarżeniami o pranie brudnych pieniędzy, za co właściciel Astry w lutym zeszłego roku został skazany na pięć lat więzienia. To tylko jeszcze bardziej skomplikowało sytuację klubu, który potężnie ucierpiał finansowo w trakcie przerwy w rozgrywkach spowodowanej koronawirusem.
- Sytuacja Niculae potężnie odbiła się na Astrze. Wszystkie jej problemy wynikają z kłopotów, w jakie popadł jej właściciel - powiedział Rosu.
Jeszcze sezon 2019/20 Astra zakończyła na trzecim miejscu w lidze. Klub był jednak w tak złej kondycji finansowej, że nie otrzymał licencji na grę w europejskich pucharach. Rok później, po 12 latach gry na najwyższym poziomie, Astra zleciała do drugiej ligi.
- Mimo że Niculae siedział w więzieniu, a klub miał duże problemy finansowe, nikt nie spodziewał się tego spadku. W drużynie było wystarczająco dużo jakości, by utrzymać się w pierwszej lidze. Brak wypłat negatywnie wpłynął jednak na drużynę, która myślami na pewno nie była tam, gdzie powinna - wyjaśnił Rosu.
Zeszłoroczne kłopoty Astry były tylko wstępem do tego, co obecnie dzieje się w klubie. A ten nie tylko zleciał do drugiej ligi, ale też nie miał szans się w niej utrzymać. Z powodu potężnych długów Astrze w poprzednim sezonie odjęto aż 20 punktów. Drużyna zakończyła sezon na ostatnim miejscu w tabeli, a ostatni mecz wygrała 30 listopada zeszłego roku z Universitateą Cluj (2:1).
Od tamtej pory Astra w drugiej lidze przegrała aż 10 razy z rzędu, a jej rozkład trwa do dziś. - Nie rozumiem, dlaczego klub jeszcze funkcjonuje. Może chodzić o jakieś kwestie prawne i finansowe. Prawdopodobnie rozwiązanie Astry nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać i ludzie w klubie czekają na działania związku - powiedział Rosu.
Słowa rumuńskiego dziennikarza mogą zaskakiwać, dopóki nie spojrzymy na wyniki Astry w trzeciej lidze. A te są koszmarne. Zespół wciąż nie wygrał meczu w 2022 roku, a po pięciu kolejkach jego bilans bramkowy to 0:48! W sobotę Astra przegrała z Arsenalem Tunari 0:19. Przed tygodniem CS Dinamo rozbiło ją 13:0, a w pierwszej kolejce 10:0 wygrał z nią Real. Real Bradu z niewiele ponad czterotysięcznej wsi.
Sytuacja klubu jest koszmarna. I nie chodzi tylko o wyniki i finanse, ale też kwestie organizacyjne. Mecz drugiej kolejki z SC Popesti Leordeni Astra przegrała walkowerem, ponieważ nie uzbierała wymaganej, minimalnej liczby piłkarzy. Tydzień później drużyna ledwo uciułała kilku zawodników więcej, ratując się przed wykluczeniem z rozgrywek. A tym skutkowałaby powtórka sytuacji z 3 września.
Wstydem zakończył się też mecz Astry z SC Popesti Leordeni w Pucharze Rumunii. Spotkanie zostało zakończone w 22. minucie przy wyniku 6:0 dla SC Popesti Leordeni po tym, jak z powodu "kontuzji" musiał zejść drugi piłkarz Astry. Jako że goście przyjechali na mecz w ośmiu, sędzia musiał przerwać mecz, bo jedna z drużyn nie miała wystarczającej liczby zawodników.
- Dzisiaj w Astrze grają juniorzy i goście z łapanki. Będę mocno zdziwiony, jeśli w najbliższym czasie nie znikną i jakimś cudem uda im się dokończyć obecny sezon - powiedział Rosu.
I zakończył: - Nikt nie jest w stanie powiedzieć, co będzie z nimi dalej. Mimo wszystko spodziewam się, że w najbliższym czasie Astra zostanie rozwiązana, a później ktoś spróbuje ją odbudować w innej formie. Kto wie, może będzie to sam Niculae? Wciąż ma do tego wystarczająco dużo pieniędzy. Pytanie tylko, czy jeszcze kiedykolwiek zainteresuje się futbolem.