Wulkan zatrzymał Lewandowskiego przed wielkim transferem. Hiszpanie wspominają

Lato 2010 roku. Lewandowski kończy sezon w Lechu jako mistrz Polski, a także król strzelców z 18 trafieniami na koncie. Zgłasza się po niego, grający wówczas w Premier League, Blackburn Rovers. Niespodziewanie jednak wybucha islandzki wulkan Eyjafallajokul, którego erupcja wstrzymuje loty w Europie na kilka tygodni. Opcja angielska nie wchodzi w grę. Wyścig po Polaka wygrywa Borussia Dortmund. Sprawę sprzed 12 lat przypomina hiszpańskie Mudno Deportivo, zadając pytanie "Co by się stało, gdyby wtedy odszedł do Premier League?"

Kariera Roberta Lewandowskiego przebiega modelowo. Sam napastnik pytany o ocenę swojej dotychczasowej sportowej drogi w rozmowie z Tomaszem Smokowskim z „Kanału Sportowego" powiedział bez wahania – „dziesięć na dziesięć". Sprawa wybuchy islandzkiego wulkanu – i jakby nie było – katastrofy ekologicznej i paraliżu lotów, najprawdopodobniej wyszła Lewandowskiemu na dobre.

Zobacz wideo Dzień z Lewandowskim na zgrupowaniu kadry. "Szaleństwo"

Trudno sobie wyobrazić żeby kariera Lewandowskiego po wyjeździe z Lecha Poznań mogła się potoczyć lepiej – już na początku swojej drogi spotkał jednego z najlepszych trenerów w XXI w., Jurgena Kloppa. Najpierw w Dortmundzie zdobywając dwa mistrzostwa i puchar Niemiec, a następnie w Bayernie stawał się stopniowo gwiazdą Bundesligi, a wkrótce światowego futbolu. Pep Guardiola, Carlo Ancelotti, Jupp Heynckes… to tylko niektórzy z wielkich szkoleniowców, z którymi pracował kapitan reprezentacji Polski.

„Jego kariera mogło potoczyć się zupełnie inaczej", czytamy w Mudno Deportivo, które odświeża historię. Inaczej, czyli jak? Hipotetycznie – gdyby Polak trafił wówczas do Blackburn pod skrzydła Sama Allardyce, może klub nie zakończyłby sezonu 2010/11 na 15. miejscu w tabeli. Istnieje również szansa, że z 24-letnim Lewandowskim po sezonie 2011/12 klub z Blackburn nie pożegnałby się z Premier League.

To wszystko jednak duże znaki zapytania i historia, która się nie wydarzyła. I dziś, jako lider klasyfikacji strzelców LaLiga i nowa ikona Dumy Katalonii, z całą pewnością można stwierdzić – całe szczęście, że droga Lewandowskiego potoczyła się tak, a nie inaczej.

Więcej o: