Mecz z Chicago Fire dla trójki Polaków (poza Świderskim w klubie występują Kamil Jóźwiak i Jan Sobociński, obaj nie podnieśli się z ławki), był trudną przeprawą. Po pół godzinie gry było już 2:0 dla zespołu z Illinois, w którego barwach bronił Gabriel Słonina. Golkiper był łączony z reprezentacją Polski, nawet otrzymał powołanie od Czesława Michniewicza, ale ostatecznie wybrał grę dla Stanów Zjednoczonych. 18-letni bramkarz zapamięta mecz z Charlotte na długo, a nazwisko Karola Świderskiego będzie mu się z pewnością śnić po nocach. W drużynie Chicago występuje również Kacper Przybyłko, ale 29-latek w kadrze na mecz z Charlotte się nie znalazł.
Charlotte gonienie wyniku rozpoczęło w 68 minucie, kiedy po dograniu z rzutu rożnego piłka trafiła pod nogi Świderskiego. Napastnik futbolówkę zgasił, wypracował sobie pozycję i huknął nie do obrony w górny róg bramki.
Kilka minut później gola wyrównującego zdobył Portugalczyk, Nuno Santos. Wykorzystał dogranie z prawej strony i dał Charlotte wyrównanie. Bramka na 2:2 pchnęła gości do kolejnych ataków, a bezradne Chicago nie mogło uwierzyć w wypuszczenie prowadzenia.
Bezsprzecznym bohaterem został Świderski, którego nazwisko skandowali fani Charlotte w 96 minucie meczu. Minutę przed końcem na raty pokonał Słoninę, znów znajdując sobie miejsce w polu karnym. Piłkę po jego strzale na rękawicy miał Słonina, ale uderzenie było zbyt mocne i ostatecznie piłka zatrzepotała w siatce.
- Chłopcy dali dziś pokaz – wypowiedział się trener Charlotte, włoch Christian Lattanzio. – Zawsze powtarzamy, jak bardzo kochamy naszych fanów. Myślę, że po tym meczy mogą być dumni z naszej gry.
Po pasjonującej wygranej Charlotte awansowało na 10. miejsce Konferencji Wschodniej, a do pozycji dającej udział drużynie w fazie Play-Off drużyna traci 3 punkty. Przed nią tylko 3 spotkania i wydaje się, że znalezienie się w najlepszej siódemce będzie arcytrudne.