Choć ma niespełna 19 lat, to patrząc na jego karierę z boku, już można mieć wrażenie, że zabrakło w niej kolejnego kroku. Jakby Mateusz Musiałowski w pewnym momencie zamiast pójść naprzód, powoli zaczął się cofać. Dziś Juergen Klopp znacznie rzadziej zaprasza go na treningi swojej drużyny. Już nie każe mu brać piłki i kiwać się z Trentem Aleksandrem-Arnoldem, jak jeszcze w kwietniu 2021 r., by przygotować reprezentanta Anglii na grę w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Viniciusem Juniorem, niezwykle utalentowanym skrzydłowym Realu Madryt.
Niemiecki trener uznał wtedy, że Musiałowski w podobny sposób porusza się z piłkę i najwierniej odwzoruje jego grę. Trzy miesiące później Liverpool zaproponował Polakowi pierwszy profesjonalny kontrakt, Klopp niespodziewanie wpisał go też na 34-osobową listę piłkarzy powołanych na letni obóz przygotowawczy pierwszego zespołu. Były tam największe gwiazdy i najbardziej utalentowani młodzi piłkarze, którzy w następnych miesiącach doczekali się występów w mniej prestiżowych meczach krajowych pucharów lub Ligi Mistrzów. Musiałowski natomiast wciąż w dorosłej piłce zaistniał tylko przez kwadrans rozgrywanego w lipcu sparingu ze Strasburgiem. Tego lata Klopp nie zabrał go na przedsezonowe tournée i przez kilka miesięcy nie zapraszał na treningi pierwszej drużyny. Na początku tego sezonu Polak rzadziej niż przed rokiem występuje też w zespole rezerw.
- W akademii są zirytowani jego wieloma stratami i postawą w meczach oraz na treningach. Snuciem się, brakiem zaangażowania w obronę i niewypełnianiem zadań taktycznych. Rezerwy to już przedsionek dorosłej piłki, a na taką Musiałowski nie jest jeszcze gotowy - mówi nam jedna z osób będących blisko klubu.
To wszystko wyglądało imponująco. Musiałowski miał 17 lat, w akademii Liverpoolu był niecały rok, a znali go już niemal wszyscy kibice. W internecie często pojawiały się bowiem krótkie nagrania z jego meczów, na których zdobywał bramki po solowych akcjach. Wszyscy liczyli, ilu tym razem minął rywali i że lada moment dostanie szasnę w pierwszej drużynie. Klopp na własne oczy widział, jak Polak zwodził obrońców Arsenalu i strzelił gola w prestiżowym spotkaniu FA Youth Cup. Przełomowy był marzec 2021 r. Wielu piłkarzy Liverpoolu wyjechało na zgrupowania reprezentacji, więc w ich miejsce Klopp zaprosił najzdolniejszych zawodników z akademii. Musiałowski od razu wpadł mu w oko.
- Mateusz nie zapukał do drzwi, tylko je wyważył. Co za talent! Cały czas szuka czegoś nowego w ataku. Potrafi wykorzystać najmniejszą lukę, by stworzyć sytuację. Jakość nie potrzebuje dużych przestrzeni. Są tacy młodzi piłkarze, którzy od razu zostają docenieni w pierwszej drużynie. Tak się stało z Mateuszem - mówił asystent Juergena Kloppa Pepijn Lijnders w rozmowie ze Sport.pl.
Musiałowski zagrał wtedy w wewnętrznym sparingu Liverpoolu i wypadł bardzo dobrze. Głośno było o tym, że w jednej z akcji przepuścił piłkę między nogami Fabinho. Klopp ponoć aż krzyknął z zachwytu, a po meczu wracał do tej sytuacji, by nieco ponabijać się z Brazylijczyka. Znalazł też chwilę na rozmowę z Polakiem. Zaprosił go na kolejne treningi, a przy okazji wskazał mu rzeczy do poprawy. Musiałowski nie mógł być zaskoczony, bo podobne uwagi słyszał od najmłodszych lat: że nie może skupiać się tylko na atakowaniu i musi jeszcze popracować nad podejmowaniem decyzji - kiedy lepsza będzie kiwka, a kiedy podanie. No i powinien wzmocnić się fizycznie, bo dorosła piłka ma zupełnie inne wymagania.
Większość młodych piłkarzy po kilku treningach z pierwszą drużyną wróciła do zajęć w swoich kategoriach wiekowych. Ale nie Musiałowski, który jeszcze pod koniec kwietnia ćwiczył pod okiem Kloppa. To wtedy powstawały artykuły o "polskim Messim", a polskie i angielskie media prześcigały się w porównaniach do Hazarda, Salaha czy właśnie Messiego. Czy były na wyrost? Z pewnością, ale chodziło o uświadomienie kibicom, kogo stylem gry przypomina młody Polak i jak duży ma talent. Słysząc te porównania, każdy już wiedział, że chodzi o zawodnika ze świetnym dryblingiem, koordynacją, zwrotnością i szeregiem innych ofensywnych umiejętności.
Część tych wzniosłych porównań miała jednak Musiałowskiemu zaszkodzić. Słyszymy, że potraktował je zbyt dosłownie i przesadnie uwierzył we własną wielkość. Nigdy nie brakowało mu pewności siebie, co zazwyczaj trenerzy wskazywali jako zaletę, ale granica do zarozumialstwa miała zostać przekroczona. W akademii Liverpoolu słynna stała się ponoć historyjka, jakoby Musiałowski porównał się do Roberto Firmino, autora ponad stu goli dla zespołu Kloppa - nastolatek stwierdził, że nie jest od niego słabszy. Trudno potwierdzić wiarygodność tej opowiastki, ale samo to, jak wiele osób przyjmuje, że jest prawdziwa, wiele mówi o wysokiej samoocenie Musiałowskiego.
A to o tyle ważny wątek, że zdaniem kilku naszych rozmówców ma utrudniać ona młodemu piłkarzowi rozwój. Mówiąc najprościej: Polak nie zawsze słucha wskazówek trenerów i na boisku zdarza mu się grać według własnych przekonań. To indywidualista. Artysta, który potrafi przeprowadzać imponujące akcje, na jakie nie stać innych zawodników. Talent czystej wody. Duży, nawet jak na warunki wielkich angielskich akademii. I owszem - do takich zawodników trenerzy podchodzą indywidualnie, traktują ich w wyjątkowy sposób, ale w przypadku Musiałowskiego coraz trudniej o cierpliwość. Słyszymy, że w meczach na jedną akcję, którą później staje się hitem internetu, przypada pięć nieudanych, po których drużyna musi gonić za piłką. Polak raczej tego nie robi. Nie jest typem pracusia. Wciąż najchętniej skupiałby się tylko na atakowaniu, co w juniorskiej piłce jeszcze przechodziło, ale w klubowych rezerwach - coraz bardziej przypominających grę dorosłych - przestaje być dopuszczalne. Nie chodzi tylko o boiskową waleczność, ale o determinację rozumianą zdecydowanie szerzej. Na pewnym etapie talent po prostu przestaje wystarczać i ciężka praca jest konieczna, by osiągnąć sukces.
Gorszą formę Musiałowskiego widać też w liczbie rozegranych minut w rezerwach - 731 w 2021 r. i 246 do września 2022 r. Ten sezon Musiałowski zaczął w drugim zespole, zagrał 25 minut z Manchesterem City i 63 minuty z Brighton, ale w ostatnich trzech meczach nie było go w kadrze. To schemat znany już z poprzedniego sezonu - Polak wciąż jest zawracany do drużyny U-18. Od jedenastu miesięcy nie zdarzyło się, by zagrał choćby w trzech z rzędu meczach rezerw. Nie został też zgłoszony przez Liverpool do meczów młodzieżowej Ligi Mistrzów. Na liście znalazło się aż 40 zawodników.
W kwietniu 2021 r. pisaliśmy w Sport.pl, że jesienią Musiałowski może zadebiutować w pierwszej drużynie Liverpoolu. Jako szanse wskazywaliśmy pierwsze mecze Pucharu Ligi Angielskiej, w których Klopp zwykł oszczędzać najważniejszych zawodników. Sugerowali nam to rozmówcy będący blisko akademii Liverpoolu. Kolejne kroki - podpisanie kontraktu i wyjazd na letni obóz - pokazywały, że wszystko zmierza w tym kierunku. Co zatem poszło nie tak? Na obozie w Austrii Musiałowski nie zagrał ani minuty ze względu na drobną kontuzję. Ale problemy zaczęły się jeszcze przed odlotem. Polak miał kłopoty na lotnisku ze względu na brak zaszczepienia przeciwko koronawirusowi, które było wymagane, by bez problemów dostać się do Austrii. W klubie mieli go ostrzegać, że brak zaszczepienia skomplikuje plany.
We wrześniu w meczu 1/16 Pucharu Ligi Angielskiej z Norwich rzeczywiście zagrało kilku młodych piłkarzy, którzy latem z dobrej strony zaprezentowali się na obozie z pierwszym zespołem - Conor Bradley znalazł się w podstawowym składzie na prawej obronie, a Tyler Morton zmienił w przerwie Naby’ego Keitę. Bradley to rówieśnik Musiałowskiego, a Morton jest rok starszy. Jeszcze lepszą okazją do debiutu był mecz z Preston w kolejnej rundzie. Zagrało w nim jeszcze więcej młodych zawodników: Neco Williams, Harvey Blair, Owen Beck, Elijah Dixon-Bonner i ponownie Bradley oraz Morton. Jak podał w rozmowie z „Weszło" Lewis Bower, dziennikarz z Liverpoolu, Musiałowski przechodził akurat wtedy Covid-19. - To był bardzo duży pech. Od tamtego momentu w dziwny sposób przepadł. Raz na jakiś czas pojawiał się w składzie drużyny U-18, ale na dobrą sprawę stracił całą końcówkę sezonu - tłumaczył. Polscy skauci z Wielkiej Brytanii przekonywali, że Musiałowski nie był w tym czasie kontuzjowany.
Następnie - w styczniu - jeszcze więcej młodych piłkarzy zagrało w I rundzie Pucharu Anglii. Liverpool zmagał się wtedy z wieloma zachorowaniami na Covid-19, dlatego wiele angielskich redakcji zapowiadało, że Musiałowski może w tym meczu zadebiutować. Niestety, Polak również był chory, choć jak zapewniał jego agent, nie był to Covid-19. Wciąż jednak jedynymi minutami, które Musiałowski dostał od Kloppa są te ze sparingu ze Strasburgiem, rozegranym 31 lipca 2022 r. - dzień po spotkaniu z Manchesterem City o Tarczę Wspólnoty. Polak wszedł wtedy na ostatni kwadrans i błysnął jednym efektownym dryblingiem.
Latem wiele wskazywało na to, że Musiałowski pożegna się z Liverpoolem. Na jakiś czas - w ramach wypożyczenia do słabszego klubu lub nawet na stałe. Liverpool wahał się, jaką decyzję podjąć. Wątpliwości budziło przede wszystkim to, czy Polak już teraz odnajdzie się w dorosłej piłce, skoro ma problem z zaistnieniem w klubowych rezerwach. Zmiana otoczenia na mniej bezpieczne mogła zadziałać zarówno na korzyść, jak i bardzo negatywnie.
Z jednej strony Liverpool wciąż widzi w Musiałowskim spory potencjał i nie chce oddać lekką ręką piłkarza o tak dużych indywidualnych umiejętnościach, z drugiej jednak wśród trenerów od dłuższego czasu ma narastać frustracja, że Polak nie jest wystarczająco zdeterminowany, by ten potencjał wykorzystać. Mimo różnych prób dotarcia do niego, wciąż nie wdraża wskazówek tak chętnie, jak większość jego rówieśników, a kontakt z nim jest trudny. Nie chodzi o barierę językową, bo ta nie istnieje, ale o introwertyczną naturę i niechęć do rozmów. Słyszymy, że nawet osobom z bliskiego otoczenia Musiałowskiego trudno z nim na co dzień współpracować. Od ściany od kilku miesięcy odbijali się też selekcjonerzy młodzieżowych reprezentacji: dzwonili, wysyłali SMS-y, ale rzadko otrzymywali odpowiedź. Michałowi Probierzowi jednak się to udało i nastolatek z Liverpoolu powinien stawić się na wrześniowym zgrupowaniu młodzieżówki.
Wiele polskich klubów obserwuje Musiałowskiego. To normalna praktyka, że ekstraklasowe zespoły nie spuszczają oka z wyjeżdżających za granicę młodych Polaków. Gdy im nie idzie, potrafią zadzwonić i zaprosić do siebie. Młodzieżowcy są w cenie, a skoro zagraniczny klub coś w takim piłkarzu dostrzegł, jest szansa, że rozkwitnie w słabszej i wolniejszej ekstraklasie. O Musiałowskiego pytały Raków Częstochowa i Śląsk Wrocław, który wcześniej na podobnej zasadzie ściągnął do siebie Łukasza Bejgera z akademii Manchesteru United. W końcówce okna transferowego zainteresowany był też Lech Poznań, ale sam piłkarz, według "Sportowych Faktów", miał podjąć decyzję, że zostaje w Liverpoolu.
Usłyszeliśmy, że w ostatnich miesiącach Musiałowski poniekąd stał się zakładnikiem swojego talentu. Nie był przyzwyczajony do ciężkiej pracy, bo dotychczas wszystko w piłce przychodziło mu łatwo. Z drugiej strony, gdyby nie ten talent, mogłoby go już w Liverpoolu nie być. Ale to wciąż zaledwie 18-latek, który ma jeszcze czas, by wrodzone umiejętności poprzeć solidnymi treningami. Musi tylko chcieć.