Dwie piątki dla piłkarzy Lecha Poznań za Villarreal. Olśniewa, kapitan pełną gębą [OCENY]

Dawid Szymczak
Lech Poznań, żeby po tym meczu się cieszyć, musiał zaprzeczyć futbolowej logice. I chwilami nawet mu się to udawało - prowadził przez pierwsze pół godziny, a w drugiej połowie odrobił dwie bramki straty. Wszystko jednak na nic. Rezultat jest bowiem logiczny - wygrali znacznie lepsi piłkarze Villarrealu (4:3). Dla Lecha - brawa za determinację. I brawa dla ofensywnych piłkarzy, którym wystawiliśmy najwyższe oceny.

Nie ma wstydu, ale nie ma też punktów. Smak tej porażki chwilami jest jednak słodszy niż ze zwycięstw ze słabeuszami w eliminacjach Ligi Konferencji. Niesprawiedliwym byłoby bowiem ocenianie piłkarzy Lecha Poznań bez wzięcia pod uwagę klasy przeciwnika. Jeszcze nigdy w historii - zgodnie z rankingiem Elo - Kolejorz nie grał z tak silnym rywalem. Nawet Manchester City w 2010 r. nie był jeszcze zespołem tak mocnym. Villarreal to półfinalista ostatniej edycji Ligi Mistrzów, faworyt do zwycięstwa w Lidze Konferencji i trzeci zespół tego sezonu ligi hiszpańskiej. Z pierwszego koszyka Lech nie mógł wylosować silniejszego zespołu. A przy tym - ten zespół naprawdę jest w formie. Po czterech kolejkach ma 10 punktów - tyle co FC Barcelona, dwa mniej niż Real Madryt.

Zobacz wideo W Lechu Poznań mówią o rewolucji. Nowy trener przeciwieństwem Skorży

Można było zatem spodziewać się, że drużyna Unaia Emery’ego, czterokrotnego zdobywcy Ligi Europy, zdominuje przeciętnego w ostatnich tygodniach Lecha. Ale tak się nie stało. Lech przegrał, ale nie został upokorzony ani zdeklasowany. Walczył do końca. Z pewnością pomogło mu to, że podstawowi piłkarze Villarrealu weszli dopiero po przerwie, ale przede wszystkim on sam - zaangażowaniem, nieźle zorganizowanym pressingiem i dobrą grą ofensywnych piłkarzy - był blisko osiągnięcia remisu. Niech Lech za komplement na pocieszenie przyjmie to, że Unai Emery, by wywalczyć to zwycięstwo, musiał wpuszczać z ławki swoje gwiazdy.  

Dobry w wykonaniu Lecha był zwłaszcza początek meczu i początek drugiej połowy. Mistrzowie Polski byli wówczas szczególnie zadziorni, nastawieni na atakowanie pressingiem. Z każdą kolejną minutą mieli mniej sił. Grali przecież w upale, do jakiego nie są przyzwyczajeni, a rywal długimi fragmentami męczył ich, wymieniając wiele podań. Na koniec zdecydowała piłkarska jakość. Pewne akcje toczyły się dla mistrzów Polski za szybko. Starali się, ale w kluczowych momentach nie nadążali za piłką i rywalami. Chwała pokonanym. Punktów trzeba szukać w meczach z Austrią Wiedeń i Hapoelem Ber Szewa.

Oceny piłkarzy Lecha Poznań po meczu z Villarrealem:  

Filip Bednarek: 3-. Ależ mamy problem z jego oceną. Nie miał żadnych szans, by zapobiec utracie pierwszego gola. Przy drugim miał pecha, bo zmylił go rykoszet. Przy trzecim znów niewiele mógł zrobić. Przy czwartym - również. Wyszła jakość piłkarzy Villarrealu - uderzali bowiem idealnie. Oddali sześć celnych strzałów i zdobyli cztery bramki. 

Joel Pereira: 2+. Zostawił Mojice sporo miejsca przed dośrodkowaniem, które wykorzystał Chukwueze, strzelając gola na 1:1. Później stało się to już tradycją. Nie nadążał za włączającym się obrońcą rywali. Sam dwa razy nieźle dorzucił piłkę, co nieco podbija mu ocenę. 

Filip Dagerstal: 3. Ajajaj, jak niewiele zabrakło, by chwilę po utracie bramki znów dał Lechowi remis. Świetnie dośrodkowaną piłkę uderzył głową, ale trafił w poprzeczkę. Dobrze odnalazł się w polu karnym Villarrealu, znalazł wolną przestrzeń, zabrakło tylko trochę szczęścia. W obronie pewniejszy od Milicia i reszty obrońców.

Antonio Milić: 2+. Mógł odnieść wrażenie, że rywale grają w przyspieszonym tempie. Nieźle rozgrywał piłkę, ale w kluczowych momentach był spóźniony - od niego odbiła się piłką przy golu na 2:1, co zmyliło Bednarka, a przy trzecim był za daleko Baeny. Jak słusznie zauważył komentator - w ekstraklasie nikt by tak piłki nie przyjął i nie uderzył. Na polskim boisku Milić pewnie zdążyłby doskoczyć do rywala, jednak w Walencji wszystko działo się szybciej. W drugiej połowie kilka ważnych wybić z pola karnego.

Pedro Rebocho: 2. Najsłabszy z obrońców, ale i zadanie miał najtrudniejsze. Chukwueze dobrze się z nim bawił. Portugalczyk rzadko mu przeszkadzał. Przed trzecim golem cały czas od niego uciekał, nie był żadną przeszkodą. Na szczęście poprawił się w drugiej połowie. Z przodu właściwie go nie było, ale w pełni to rozumiemy. Rywal nie pozwalał myśleć o oskrzydlaniu akcji. 

Nika Kwekweskiri: 2+. Niespodzianka, która nie do końca się udała. Większość spodziewała się w składzie Kristoffera Velde, bodaj najlepszego zawodnika eliminacji, ale John van den Brom postawił taktykę ponad sentymenty. I słusznie. Dodatkowy defensywny pomocnik - ustawiony za plecami Karlstroema i Murawskiego - miał pomóc zagęścić środek pola i uszczelnić przestrzeń przed środkowymi obrońcami. Założenie było słuszne, bo Lechowi zdarzało się tam przeciekać nawet ze znacznie słabszymi zespołami. Pierwsze pół godziny miał naprawdę dobre, ale stracił w tym czasie mnóstwo sił. Później wiele razy był spóźniony lub nieobecny.

Jesper Karlstroem: 3. To o nim i Murawskim mówił na konferencji Unai Emery. Chwalił ich za wprowadzanie stabilizacji w środku pola. Przez pierwsze pół godziny potwierdzali to na jego oczach. To on zaczął naciskać na obrońców Villarrealu przed zdobyciem pierwszej bramki, ale później - podobnie jak pozostali piłkarze Lecha - opadł z sił. Po przerwie odżył, Cuenca za faul na nim obejrzał żółtą kartkę. Miał na głowie piłkę na 4:4. Uderzył jednak w bramkarza.

Radosław Murawski: 3+. Ile kaw wypił przed meczem? Wyszedł na boisko z niezwykłą energią. A w parze z nią szła koncentracja. Do tego dołożył dobre czytanie gry, co zaowocowało naprawdę świetnym występem. Nabiegał się, walczył za dwóch i... pierwszy odczuł zmęczenie. Gdyby jeszcze w dwóch całkiem obiecujących sytuacjach lepiej uderzył na bramkę Villarrealu, dalibyśmy mu "czwórkę". 

Michał Skóraś: 5-. Nie wiadomo, jak potoczy się jego kariera, ale ta chwila, gdy wbija piłkę do bramki Villarrealu i już w 2. minucie daje Lechowi prowadzenie, będzie pamiętał bardzo długo. Później - aż do 62. minuty - nie było go widać. Aż pokazał się fenomenalnym podaniem do Ishaka. Minął nim czterech piłkarzy Villarrealu. Brawo!

Joao Amaral: 4-. On jako pierwszy naciskał na De La Fuente, zepchnął go do narożnika i sprowokował złe przyjęcie piłki. Skorzystali z tego Ishak i Skóraś. Później za często zostawiał Rebocho samego i skazywał go na pożarcie. Ale zaraz po przerwie znów Lechowi pomógł. To po jego strzale sędzia podyktował rzut karny, który wykorzystał Ishak. Nie był to jego świetny mecz, ale bardzo konkretny.

Mikael Ishak: 5+. Zawsze walczy i biega za obrońcami rywali. Ale nie zawsze daje to tak znakomite efekty, jak w meczu z Villarrealem. Asystował przy pierwszym golu, sam z rzutu karnego strzelił drugiego i pewnie wykorzystał świetne podanie Skórasia, zdobywając trzecią bramkę. W spotkaniu z tak silnym rywalem takie statystyki wręcz olśniewają. Kapitan pełną gębą. Waleczny i skuteczny. 

Zmiennicy: 

Filip Szymczak: 3. Wszedł w 71. minucie za zmęczonego Amarala. Lech bronił już wtedy remisu 3:3. Rzadko przekraczał linię środkową i skupiał niemal wyłącznie na defensywie. Walczył. 

Kristoffer Velde i Giorgi Citaiszwili: bez oceny. W 79. minucie zmienili bohaterów - Skórasia i Ishaka. Za rzadko mieli piłkę, by rzetelnie ich ocenić. Na minus - Citaiszwili, który był zamieszany w stratę czwartego gola. Mógł wcześniej faulować rywala.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.