89 minuta. Spotkanie Atletico-AM i Sul America. Gospodarze przegrywają 1:3, a w barwach tej drużyny wspomniany obrońca, Julio Campos. Otrzymuje podanie od swojego kolegi, odwraca się w stronę bramkarza i technicznym uderzeniem posyła piłkę do bramki. Własnej. Na materiale wideo słyszymy nieśmiałe brawa po strzale, a po zachowaniu piłkarzy drużyny, która czwarty raz wyciągała piłkę z siatki, nie widać specjalnego zaskoczenia. Ani pretensji. Nikt nie podbiega do strzelca, by zapytać, czy jest świadomy, co właśnie zrobił. Realizator robi zbliżenie na twarz obrońcy, który idzie w kierunku koła środkowego, wycierając rękawami twarz z potu.
"Skandal. Atletico Amazonense wydało oświadczenie, w którym stwierdziło, że klub nie toleruje niesportowych postaw", czytamy w hiszpańskiej Marce, która opisuje sprawę. Oczywiście, od razu pojawiły się podejrzenia, jeśli chodzi o ustawienie meczów pod zakłady bukmacherskie.
Takie oskarżenia w Kraju Kawy w niższych ligach to nagminna sytuacja; to trafienie wyróżnia jednak zupełnie bezczelne zachowanie wszystkich piłkarzy Atletico, którzy po efektownej bramce na 1:4 zachowywali się, jakby nic się nie stało.
Sytuację z niesmaczną w żałosną zmienił komentarz prezesa Atletico, Henrique Barbosa da Costa.
- Rozmawiałem z Julio Camposem pod koniec meczu i był nieszczęśliwy – powiedział szef klubu po spotkaniu. – To, co zrobił, było jego sposobem protestu. Musimy zrozumieć, co go do tego skłoniło. Prosimy federację o zbadanie, czy stoi za tym bukmacher, czy coś innego.
Komentarze (8)
Z premedytacją strzelił samobója w 89. minucie i jeszcze prezes go broni. Skandal