Znany ukraiński prezenter i dziennikarz sportowy Mykoła Wasylkow, niedawno wskazał to spotkanie jako najważniejsze w 30-letniej historii ukraińskiego futbolu. W osobistym rankingu kluczowych meczów reprezentacji, stworzonym dla Gazeta.ua uzasadnił:
"W tym meczu narodziła się narodowa reprezentacja. Kibice zrozumieli, że kadry nie ma co utożsamiać z Dynamem Kijów, że to jest osobna drużyna, z której powinni być dumni wszyscy Ukraińcy. Wtedy Rosja była dla nas supermocnym przeciwnikiem. Wygraliśmy, ale nie chodziło o sam wynik, ale też o oponenta" - pisał Wasylkow, podkreślając, że mecz ze "Sborną" miał ważny wymiar społeczny. "Po raz pierwszy na trybunach zagrano hymn narodowy. Piłkarze trzymali się za ręce. Ludzie na ten mecz jechali autobusami do Kijowa po 14-16 godzin, przybyli na stadion pomalowani, mieli kibicowskie akcesoria. Sektory były żółto-niebieskie" - opisywał. To poczucie jedności było tym większe, że mecz dla gospodarzy ułożył się znakomicie.
Czy tę jedność Ukraińców i zwrócenie uwagi na futbol szerszej grupy społeczeństwa spowodowała wizyta Rosjan? Można tak zakładać. Ukraina po rozpadzie ZSRR do września 1998 roku zagrała 44 mecze, niektóre ze znakomitymi rywalami. Ukraińcy byli w stanie u siebie pokonać mocnych Portugalczyków, czy wydrzeć dwa punkty Niemcom, ale nawet ci rywale nie ściągnęli na stadion w Kijowie 82 tysięcy kibiców, którzy chcieli zobaczyć starcie z Rosją. Doszło do niego, bo obie ekipy wylosowano do tej samej grupy el. Euro 2000. W grupie byli też mistrzowie świata, Francuzi, więc Ukraińcy i Rosjanie wiedzieli, że będą walczyć o drugą lokatę dającą możliwość gry w barażach. Ten mecz dla obu stron był zresztą pierwszym w tych eliminacjach i pierwszym w historii.
Media w dwóch państwach zajmowały się nim obszernie, a w początkowych relacjach nie dało się odczuć, że stosunki między narodami pozostawały dość napięte. Rosyjska telewizja NTV pokazywała nawet nagrania z Chreszczatyk, głównej alei Kijowa, na której kibic z rosyjską flagą, obejmował fana w ukraińskim szaliku. Przytoczono także wypowiedź kolejnego gościa z Moskwy, który cieszył się z gościnnego przyjęcia w Kijowie, ale narzekał na nierówne traktowanie kibiców przez Berkut. - Oni pozwalają kupować piwo ukraińskim kibicom, a nam zabraniają. Dlaczego tak się dzieje? - nagadywał na oficerów ukraińskiej milicji, roztrząsając swój największy problem. Oficer Berkutu zresztą ten wywiad kulturalnie przerwał.
Do raczej sympatycznych obrazków prezentowanych w telewizji dochodziły też inne informacje. Na Ukrainie rosyjskim fanom groziły tamtejsze organizacje nacjonalistyczne, a rosyjscy chuligani ze zwalczających się grup m.in. Spartaka, CSKA, Lokomotiwu czy Zenitu na mecze reprezentacji zawarły rozejm i szykowały się na wspólne wyjazdy. Właśnie taka połączona grupa ponad tysiąca rosyjskich fanów (jak relacjonowały rosyjskie media) została zaatakowana butelkami, zapalniczkami i śmieciami "przy całkowitej bezczynności policji".
Potem na stadionie nie zabrakło też wzajemnych złośliwości z obu stron, w piosenkach i transparentach. "Ukraińska słonina jest lepsza od rosyjskich pierogów. Pokonamy Moskali!" - brzmiało jedno z dających się przytoczyć haseł. Chociaż podczas transmisji spotkania nie pokazywano szczegółów tego, co działo się na trybunach, to następnego dnia dzienniki obiegły fotografie oficerów Berkutu, którzy "uspokajali" niektórych fanów.
"Pobito dziesiątki kibiców, a ze stadionu wyrzucono około stu osób bez specjalnych wyjaśnień. W drugiej połowie funkcjonariusze Berkutu znów weszli na sektor gości, jednak z nieco innym skutkiem: kilku milicjantów zostało bez pałek i hełmów, a ich twarze nabrały charakterystycznego fioletowego koloru"- opisywał tamte wydarzenia portal Sports.ru, który posiłkując się prasowym archiwum, w 24. rocznicę meczu przypomniał kibicom o dawnych wydarzeniach.
Po meczu wszystkich fanów z sektora gości wsadzono do pociągu do Moskwy. "Nie wszyscy chcieli tam jechać, ale nikomu to nie przeszkadzało" - czytamy w relacji Sports.ru. Ukraińskie media przy tamtych wydarzeniach raczej nie piszą o wrogiej atmosferze dwóch obozów.
O tym, jak ważne było to spotkanie również dla Rosjan, świadczy fakt, że władze Moskwy, zdecydowały się je pokazywać na specjalnie skonstruowanym ekranie w centrum miasta. Wydarzenie przyciągnęło dziesiątki tysięcy mieszkańców stolicy. Po końcowym gwizdku Rosjanie nie mieli jednak radosnych min. Spotkanie stało co prawda na wysokim poziomie, ale lepszą drużyną na własnym terenie okazała się reprezentacja Ukrainy. Ta już do przerwy prowadziła 2:0. Po zmianie stron Rosjanie zdobyli co prawda dwie bramki, ale przedzielił je kolejny gol gospodarzy. W dodatku "Sborna" kończyła mecz w dziesiątkę, bo jej bramkarz faulował napastnika gospodarzy w sytuacji sam na sam w polu karnym. Co ciekawe, za wyrzuconego z boiska Dmitrija Charina trener wprowadził między słupki znanego polskim kibicom Stanisława Czerczesowa. Człowiek, który kilka lat temu był trenerem Legii, a potem prowadził także narodową reprezentację swego kraju, był bliski obronienia karnego, ale nie uchronił swej drużyny od porażki. Mecz przy stanie 3:2 do końca trzymał w napięciu. Korzystny dla gospodarzy rezultat nie uległ już zmianie. Na trybunach i w mieście zaczęło się wielkie święto. Wrócimy jeszcze do wspomnień ukraińskiego dziennikarza Mykoła Wasylkowa.
"Ukraina pogrążyła się w piłkarskiej ekstazie, a w Rosji płakali"
"Ten mecz jawił się, jakby to było jakieś przyjęcie urodzinowe reprezentacji. Cały czas prowadziliśmy, kontrolowaliśmy grę, przeważaliśmy. To wtedy rozpoczął się wielki boom na ukraiński futbol. Wszyscy zainteresowali się piłką nożną. To był przełom" – pisał kilka dni temu komentator.
W październiku 1999 roku obie reprezentacje ponownie ze sobą zagrały. To był mecz rewanżowy tych samych eliminacji. "Po golu Szewczenki Ukraina pogrążyła się w piłkarskiej ekstazie, a w Rosji płakali nawet ci, którzy niespecjalnie interesowali się futbolem" - obrazował to portal UA-football.com, który też wspominał dawne wydarzenia. To dlatego, że w Moskwie Rosjanie objęli prowadzenie w ostatnim kwadransie spotkania, ale kilka minut przed jego końcem wynik rywalizacji wyrównał Andrij Szewczenko. Ukraina w rewanżu ugrała zatem cenny remis, który pozwolił jej zająć drugie miejsce w eliminacyjnej grupie, tuż za Francją. Rosjanie w ogólnym rozrachunku byli od Ukraińców gorsi o punkt. Ukraina, choć wyszła z grupy, potem przepadła w barażach. Okazała się gorsza od Słowenii o jednego gola.
Nigdy potem w historii nie doszło już do piłkarskich meczów między Ukrainą i Rosją. Najpierw oba kraje rozdzielał los, potem po aneksji Krymu przez Rosję, ewentualne sportowe spotkanie blokowały władze światowego i europejskiego futbolu. Na poziomie eliminacji i na samych turniejach UEFA i FIFA wprowadziły zasadę, że oba państwa nie mogą być w jednej grupie. W dodatku po tegorocznej agresji na Ukrainę Rosja została przez obydwie piłkarskie organizacje zawieszona w rozgrywkach międzynarodowych.