W latach 40-tych w Polsce, podczas niemieckiej okupacji, za uprawianie sportu groziła kara śmierci. Był to jedyny okupowany kraj, gdzie wydano takie zarządzenie. Mimo tego nad Wisłą, również jako wyraz oporu wobec okupanta, w piłkę nożną grano w konspiracji. W maju 1941 roku w Anglii podczas finału Piłkarskiego Pucharu Wojennego (rozgrywki były prowadzone przez całą wojnę) na Wembley pojawiło się 60 tys. widzów. Nie odstraszyło ich 127 nocnych nalotów na Wielką Brytanię odnotowanych w ciągu kilkunastu tygodni przed dniem finału i fakt, że Londyn był głównym celem tych bombardowań.
- Kiedy grałem, wojna wcale mnie tak bardzo nie interesowała - mówił potem cytowany w książce "Futbol w cieniu Holokaustu" - jeden z zawodników Preston, który 10 maja zatrzymał na Wembley wielki Arsenal. Pół roku od rozpoczętej 24 lutego inwazji Rosji na Ukrainę, dokładnie 23 sierpnia, wróciła ukraińska liga piłkarska.
"Zawody sportowe w czasie wojny to demonstracja tego, że się nie boimy. To symbol wiary w zwycięstwo i gotowości do dalszej walki! Piłka nożna zawsze była, jest i będzie sportem numer jeden na Ukrainie, naszą najważniejszą dyscypliną. Dlatego zorganizowanie przez nas rozgrywek piłkarskich będzie niosło ważną ideę, odgrywało ogromną misję społeczną, a także spełniało funkcję psychologicznego pocieszenia dla naszych obywateli" - przekazały władze ukraińskiej Premier Ligi. Pod koniec lipca wybrały datę startu sezonu, który pierwotnie miał rozpocząć się 25 lutego. Ustalono, że liga ruszy 23 sierpnia - w przeddzień Święta Niepodległości Ukrainy i w dniu Święta Flagi Państwowej. Data jest symboliczna.
Plan jak to "sportowe pocieszenie" przeprowadzić ustalano od kilku miesięcy. Wtedy rozważano różne opcje m.in. częściowe lub zupełne rozgrywanie całej ligi za granicą (np. w Polsce). Po tym, jak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, dał do zrozumienia, że sportowcy nie będą podlegać pod wyjątki pozwalające na opuszczanie kraju, było jasne, że rozgrywki trzeba w całości zaplanować na ogarniętej wojną Ukrainie.
Nad planem powrotu do gry pracował sztab osób: przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Państwowego Pogotowia Ratunkowego, Ministerstwa Sportu, Ukraińskiego Związku Piłki nożnej oraz tamtejszej spółki zarządzającej rozgrywkami.
Nim ustalono, jak liga ma funkcjonować, zaplanowano, gdzie odbędą się mecze i kto w tej lidze wystąpi. Zwykle decydują o tym wyniki sportowe, teraz zadecydowały też rosyjskie rakiety, zniszczona infrastruktura i zdolności organizacyjne klubów do funkcjonowania w skrajnie trudnej sytuacji. Na wschodzie grać się rzecz jasna nie da, a spora liczba obiektów sportowych jest w tamtych rejonach zniszczona. To dlatego część drużyn wycofała się z rywalizacji, a ich piłkarze odeszli do innych klubów lub poszli walczyć. Tak było choćby w przypadku Desny Czernihowa czy Mariupola, których w tym sezonie nie zobaczymy na boiskach. Ich miejsca w lidze zostaną zamrożone, a do rywalizacji dołączyły ekipy z drugiej ligi. Ukraińska Premier Liga będzie liczyła 16 zespołów, czyli tak jak rok temu. Mecze zaplanowano dosłownie w kilku w teorii najbezpieczniejszych lokalizacjach.
Znaczna część spotkań odbędzie się w Kijowie, również dlatego, że stolica posiada dość dobrze działający system przeciwrakietowy. To tu będzie grał m.in. mistrz kraju Szachtar Donieck. Ten klub jest już mocno przyzwyczajony do grania domowych meczów na obcych boiskach. Od pierwszej napaści Rosjan na Ukrainę w 2014 roku został pozbawiony możliwości funkcjonowania w Doniecku na Donbas Arenie i przez osiem lat był zmuszony podróżować po różnych zakątkach kraju – od Lwowa do Charkowa. Na nowy "wojenny" sezon przemalował swój autokar w kolory ukraińskiej flagi i zrobił sesję zdjęciową na tle zrujnowanych budynków, co miało przemówić do kibiców na całym świecie. W Kijowie zagra też choćby Czarnomorec Odessa, czy Metalist 1925 Charków.
Spora część klubów przeniosła się pod zachodnią granicę Ukrainy do Obwodu Zakarpackiego. Dnipro Dniepropietrowsk na razie będzie grało na stadionie Awanhard w Użhorodzie - to miasto, które leży na granicy ze Słowacją. Tę samą lokalizację i stadion wybrał Metalist Charków. Zakarpacie będzie również domem dla lokalnego FK Mynaj oraz Połtawy, ale zagrają one na Minaj Arenie. W przepisach licencyjnych zanotowano, że kluby mogą zmieniać miejsca rozgrywania domowych meczów, jeśli będzie taka potrzeba.
Zresztą każdy klub ma podaną więcej niż jedną lokalizację jako gospodarz. Każdą z tych lokalizacji zatwierdzały władze wojskowe. To dlatego FK Ołeksandrija ma wpisany również swój stadion, na którym chciałaby grać (miasto znajduje się niedaleko linii frontu), a Vorskła chętnie przeniosła by się do siebie (jakieś 150 km od linii frontu). Tyle, że na to będą musieli zgodzić się też ich rywale. Kolejną na razie pewną lokalizacją jest Lwów (tu gra m.in Ruch Lwów i FK Lwów)
Co zaś tyczy się innych spraw: mecze będą rozgrywane bez publiczności, w godzinach dość nietypowych jak na futbol (szczególnie w środku tygodnia). Spotkania zaplanowano na 13.00, 15.00, a jedno starcie w kolejce widnieje o godz. 17.00 lokalnego czasu (w Polsce -1 godzina). Nie ma planów, by w najbliższym czasie któreś ze spotkań, grać później. W poprzednim sezonie w godzinach wieczornych rozgrywano najciekawsze starcie w kolejce. Teraz jednak trzeba wziąć poprawkę, że w niektórych regionach jest godzina policyjna, a mecz może trwać nawet 4 czy 5 godzin. Przykładowo: wtedy, gdy w pierwszej i drugiej połowie dwa razy rozlegną się półgodzinne alarmy rakietowe. Podczas samego alarmu zawodnicy muszą być w bezpiecznym miejscu i odczekać jeszcze chwilę gdy alarm minie.
- W protokołach jest to opisane tak, że gdyby mecz z tego powodu przedłużał się za bardzo, to może zostać przesunięty na późniejszą godzinę, lub nawet rozegrany następnego dnia - mówi nam Piotr Słonka, ekspert od ukraińskiego futbolu, na Twitterze znany jako Buckaroo Banzai. Dodaje, że na każdym stadionie, który dostał atest na grę musi być schron najdalej 50 metrów od obiektu, choć przy nowych stadionach jako schrony można wykorzystywać podziemne parkingi czy inne duże pomieszczenia, które są odpowiednio chronione. Słonka jako dziennikarz był właśnie w Użhorodzie na inauguracji ligi na meczu Zoria - Worskła. Mówi nam, że spotkanie przebiegło spokojnie.
- Spiker dwa razy podczas meczu przypomniał, że w sytuacji zagrożenia, należy udać się za wyznaczoną osobą do bezpiecznej strefy i pomóc osobie, która jest obok, jeśli ta takiego komunikatu nie usłyszy, bo np. ma słuchawki na uszach - relacjonuje nam Słonka. Należy zakładać, że w Użhorodzie raczej powinno być spokojnie, ale w Kijowie może być różnie. Jak czytamy w dokumentach ligi, "biorąc pod uwagę stanowisko Okręgowej Administracji Wojskowej, godziny rozpoczęcia meczów mogą być zmieniane".
Zasady bezpieczeństwa i organizacji meczów opisano w specjalnym podręczniku. Najważniejszy punkt mówi o tym, że mecz zostaje przerwany, jeśli rozlegną się syreny alarmowe lub nastąpi inne zagrożenie życia czy zdrowia piłkarzy. Jak to funkcjonuje w praktyce, przekonali się już zawodnicy ukraińskich drużyn juniorskich. Rozgrywki młodzieżowe rozpoczęły się na Ukrainie na początku tygodnia. Do pierwszego przerwania meczu doszło w Kijowie, podczas starcia Czornomorca z Weres Równe. W 86. minucie zabrzmiały miejskie syreny, a spiker ogłosił alarm przeciwlotniczy i poprosił drużyny i sztaby szkoleniowe o pójście do schronu. Alarm na szczęście był krótki, a cała przerwa aż do kolejnego gwizdka trwała tylko 25 minut.
Do tego, że mecze ukraińskiej ligi będą systematycznie przerywane raczej trzeba się przyzwyczaić. W samym Kijowie od początku wojny ogłoszono ponad 500 alarmów rakietowych, trwających łącznie ponad 500 godzin.
Choć wojenna sytuacja dla jednych klubów okazała się koszmarem, inni obrócili ją na swoją korzyść. Na braku zdolności do gry ekip z Czernichowa i Mariupola skorzystał choćby Krywbas Krzywy Róg. Klub z miasta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Polityk już w swej kampanii wyborczej obiecał przywrócenie Krywbasu na sportowe salony i poniekąd słowa dotrzymał. Ukraińskie media sugerują, że nawet teraz drużyna ma poparcie polityczne, o czym może świadczyć choćby sytuacja z jej trenerem. Klub objął bowiem krytyk Władimira Putina. Media przypominają, że ukraiński patriota przybył do Krzywego Rogu wprost z linii frontu i zastanawiają się, jak to było możliwie? Dowództwo ukraińskiej armii poinformowało, że dostał wolne od służby, w czym wszyscy upatrują interwencji z góry. Tak czy inaczej, karabin zamienił na gwizdek. W mieście jest niemal gotowy nowy stadion, ale czeka na odbiór techniczny. Tyle że zapraszanie tu innych drużyn, może okazać się trudne, bo to rejon znajdujący się blisko trwających walk.
Pewne zgrzyty dotyczące startu sezonu dotyczą też sposobu transmisji meczów. Przetarg na prawa do pokazywania meczów ukraińskiej ligi wygrała Setanta Sports (wszystkie mecze). To międzynarodowy nadawca, który działa w 15 krajach świata, a ukraińską ligę chciał pokazywać we wszystkich tych krajach (z wyjątkiem Białorusi), co miało przyczynić się do popularyzacji ukraińskiego futbolu na świecie. Setanta Sports nie działa i nigdy nie działała w Rosji. Tyle że jest to płatny kanał, więc Ukraińcy, którzy nie mogą bywać na meczach swoich drużyn, musieliby sporo płacić za dostęp do nich. W ankietach przytaczanych przez media, 3/4 kibiców zaznaczyło, że nie będzie miała na to pieniędzy. Kilka klubów na płatny dostęp do meczów też nie chciało się zgodzić. Mówiono o utworzeniu darmowej platformy internetowej z transmisjami lub przekazaniu praw ogólnodostępnej telewizji. Z ostatnich informacji wynika, że część klubów właśnie tak zrobiła, porozumiewając się z ogólnodostępną stacją (1+1) i zaprosiła na swe stadiony przedstawicieli i produkcję tej telewizji. Setanta zaczęła z tych obiektów zwijać swój sprzęt. Nie wiadomo, jak sprawa się skończy i czy nie spowoduje konfliktu na linii liga - kluby.
Początek sezonu na Ukrainie na razie łączy się ze sporym chaosem, a przecież nikt nie wie, co wydarzy się dalej. Na razie jednak Ukraińcy mogą czuć satysfakcję. Dzięki futbolowi być może na chwilę uwolnią głowy od tego, co dzieje się dookoła nich.