We wtorek odbyły się pierwsze mecze 4. kolejki Championship. Rywalizacja na zapleczu Premier League jak zwykle dostarcza wielu emocji, o czym przekonali się kibice, którzy obserwowali mecz Swansea City z Millwall FC. Spotkanie to miało iście szaloną końcówkę, która na długo zapadnie w pamięci fanów piłki nożnej.
W ekipie Millwall od pierwszej minuty wystąpił Bartosz Białkowski. Doświadczony golkiper ma niepodważalne miejsce w składzie od kilku sezonów, jednak nawet on nie był w stanie uchronić swojej drużyny przed szybką utratą dwóch goli. Swansea zdominowała początek meczu i już w 12. minucie prowadziła 2:0 za sprawą trafień Ryana Manninga i Michaela Obafemiego.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Gospodarze kontrolowali przebieg gry, a kolejne ataki Millwall nie przynosiły efektu. Wynik 2:0 utrzymywał się do 90. minuty i wszystko wskazywało na to, że Swansea odniesie drugie zwycięstwo w sezonie. Wówczas jednak na boisku zaczęły dziać się rzeczy wręcz szalone. Walijska drużyna w ciągu dwóch minut strzeliła sobie aż dwa gole samobójcze, a także nie wykorzystała kapitalnej okazji do podwyższenia prowadzenia i praktycznie na własne życzenie tylko zremisowała 2:2.
Najpierw Benjamin Cabango niefortunnie próbował przecięć dośrodkowanie Danny'ego McNamary i uderzył piłkę tak, że zaskoczył własnego bramkarza. Chwilę później napastnik Swansea, Michael Obafemi, znalazł się sam na sam z Bartoszem Białkowskim i mógł podwyższyć na 3:1. Zwlekał jednak z oddaniem strzału i Ryan Leonard zdołał na czas odebrać mu piłkę. Kilkadziesiąt sekund później gospodarze strzelili natomiast drugiego "samobója". Nathan Wood-Gordon, naciskany przez Tylera Bureya, wbił piłkę głową do własnej bramki po dośrodkowaniu z prawej strony boiska. Skrót tego szalonego meczu można obejrzeć poniżej.
Millwall dzięki remisowi ma na koncie 7 punktów i zajmuje czwarte miejsce w tabeli Championship. Swansea City zgromadziła o dwa punkty mniej i zajmuje miejsce dwunaste.