Widzew idzie na wojnę z łódzkimi działaczami. Kuriozalne tłumaczenie

Konflikt w łódzkim sportowym środowisku trwa na dobre. Widzew idzie już wręcz na wojnę z Miejską Areną Kultury i Sportu, która zarządza stadionem, na którym gra klub. Działacze rozsyłali dziennikarzom filmik, który Widzew uważa za "zmanipulowany" i uderzający w prezesa, Mateusza Dróżdża. Wcześniej spółka zapowiedziała, że złoży na niego zawiadomienie do prokuratury.

W konflikcie pomiędzy władzami Łodzi a Widzewem tylko przybywa kolejnych negatywnych emocji i dziwnych zdarzeń. W poniedziałek po meczu ekstraklasy z Legią Miejska Arena Kultury i Sportu w Łodzi, czyli zarządca stadionu, na którym mecze rozgrywa Widzew, wydała oświadczenie, w którym poinformowała o zamiarze złożenia zawiadomienia do prokuratury na prezesa Widzewa Łódź - Mateusza Dróżdża. Chodziło przede wszystkim o transparenty atakujące prezydent Łodzi Hannę Zdanowską, radnych, czy prezesa MAKiS. To nie spodobało się zarządcom stadionu.

Zobacz wideo Dziennikarz Sport.pl kontra bramkarz Barcelony. Ale urwał. Bez szans [WIDEO]

Zarządca stadionu rozsyłał filmik sugerujący niestosowne zachowanie prezesa Widzewa

Do dziennikarzy MAKiS rozsyłał mail z filmikiem wskazującym, że prezes Dróżdż miał przewozić rozwieszony podczas meczu z Legią w bagażniku swojego samochodu, a być może nawet sam go stworzyć. Do tego miał niszczyć znaki drogowe wygradzające miejsce parkingowe dla miasta pod stadionem. 

Wcześniej MAKiS wydał oświadczenie, według którego działacz miał "próbować fizycznie blokować wejście do strefy VIP i na stadion". Wtedy Widzew odpowiedział własnym oświadczeniem i zapowiedzią podjęcia kroków prawnych wobec twórców twierdzeń, które według klubu nie były prawdziwe. Teraz zwołano konferencję prasową, na której wszystko wyjaśniono. 

Film MAKiS-u "zmanipulowany". Kuriozalne tłumaczenie prezesa miejskiej spółki

Film wysyłany przez MAKiS nazwano "zmanipulowanym" i "szkalującym prezesa". Już przed spotkaniem wielu zaangażowanych w życie klubu na Twitterze czy w mediach zauważało, że transparent, który widać na wideo MAKiS-u to raczej nie transparent uderzający w miejskich działaczy czy prezydent Zdanowską, a pamiątka, którą Dróżdż zachował po zeszłym sezonie w I lidze po meczu z GKS-em Katowice. - Nikt mnie nie zrobił w balona jak kibice GKS. Pokazali flagę "Salamon trzymaj się". Potem oderwali kawałek i flaga zmieniła się w "Szalom". Mam ją na pamiątkę - mówił Mateusz Dróżdż cytowany przez dziennikarza Interii, Andrzeja Klembę.

- Być może jestem odbierany jako osoba kontrowersyjna, która nie chce pójść na pewne kompromisy, ale jeśli w Widzewie ma być normalnie, to tego kompromisu nie będzie. Dopóki tutaj jestem to na sytuacje patologiczne nie będzie naszej zgody - mówił na konferencji prasowej zwołanej przez klub Dróżdż. Jak MAKiS odpowiedział na zarzuty dotyczące filmiku? Prezes MAKiS Sławomir Worach cytowany przez "Dziennik Łódzki" tłumaczył się przedziwnie. Wskazał, że "nie jest sędzią w tej sprawie i nie będzie dochodził, czy transparent pojawił się na trybunach". - Niech służby rozstrzygną, czy czynności prezesa Widzewa miały znamiona przestępstwa. Naszym zdaniem wszystko to, co się dzieje zmierza do tego, żebyśmy spróbowali nawiązać właściwe relacje. Żałuję, że doszło do takiego konfliktu i liczę, że wkrótce zostanie zakończony - mówił Worach.

Konflikt na linii MAKiS-Widzew to konsekwencja kilku lat problemów

Ale "kryzys wizerunkowy" ze względu na uderzające w prezesa Widzewa działania miejskiej spółki to tylko część konfliktu pomiędzy obiema instytucjami. Żeby dobrze zrozumieć, o co chodzi w sprawie, trzeba wiedzieć, że Łódź to jedno z niewielu, jeśli nie jedyne miasto w Polsce, które płaci klubom pieniądze na wynajem obiektów, na których rozgrywają mecze. Widzew, czy ŁKS rozgrywają spotkania na stadionie miejskim, a kluby od wybudowania nowych stadionów płacą pieniądze za wynajem biur i przestrzeni komercyjnych, które później wykorzystują inne firmy.

W ten sposób Widzewowi kilka lat temu udawało się nawet nieco zarobić na wynajmie stadionu. Ale zaczęły się pojawiać zgrzyty: choćby ten podczas mistrzostw świata do lat 20 w 2019 roku, gdy stadion był główną areną imprezy, a FIFA stała się jego głównym zarządcą i jedna z firm wynajmujących przestrzeń nie mogła korzystać z pełni pomieszczeń, za które płaciła. Ostatecznie miasto zgodziło się jednak pokryć straty klubu i najemców w związku z MŚ.

W ostatnich miesiącach coraz częściej można było jednak usłyszeć, że klub poważnie rozważał możliwość wyniesienie się z przestrzeni na stadionie przy alei Piłsudskiego w inne miejsce. W marcu tego roku odbyło się nawet spotkanie Mateusza Dróżdża z prezesem MAKiS-u, które według portalu "Łódzki Sport" poskutkowało porozumieniem ws. tzw. "małych najmów", czyli przestrzeni, z których klub okazjonalnie korzystał na potrzeby sesji zdjęciowych czy przechowania ruchomego brandingu. Informacje o kolejnych kompromisach się jednak nie pojawiały. Prezes Dróżdż niedawno wskazał nawet, że od kilku miesięcy na jego listy nie odpowiadała prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska. Klub poczuł się pominięty i pozostawiony sam ze swoimi problemami, podczas gdy miasto aktywnie wspierało drugi z łódzkich klubów, ŁKS - choćby pojawiając się na organizowanych tam imprezach.

Łódź wypowiedziała wynajem przestrzeni biurowych Widzewowi. "Z nieznanych nam przyczyn"

Teraz miasto poszło jeszcze o krok dalej. - Największym problemem jest wypowiedzenie umowy najmu przestrzeni biurowych otrzymane w ostatnich dniach przez Klub. Po 5 latach przestrzeń została wypowiedziana z nieznanych nam przyczyn, a w piśmie powołano się na zapis, że w wynajmowanych lokalach nie jest prowadzona działalność sportowa, lecz komercyjna. Będziemy zatem zmuszeni do poszukiwania przestrzeni biurowej poza stadionem. Kolejne problemy dotyczą kwestii najmu komercyjnego i podwyżek oraz braku transparentnego cennika - wyliczał na konferencji prasowej Widzewa wiceprezes klubu, Michał Rydz.

Dodał, że od Ekstraklasy i Komisji Ligi po meczu z Lechią Gdańsk klub otrzymał zastrzeżenia co do braku na stadionie loży prezydenckiej. Ale to przecież stadion wynajmowany przez Widzew, a nie zarządzany przez niego. - Mówimy o tym, żeby pokazać, że pewne decyzje są podejmowane przez operatora stadionu poza nami, ale na koniec to Widzew zarówno wizerunkowo, jak i organizacyjnie, ponosi konsekwencje za imprezy organizowane na stadionie - dodał Rydz. Wydaje się, że konflikt obu stron nie zmierza do rozwiązania i może potrwać jeszcze długi czas.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.