Lech awansował po dogrywce. Ale powinien czerwienić się ze wstydu

Mimo że Lech Poznań skompromitował się w ostatniej akcji podstawowego czasu gry, to awansował do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Mistrzowie Polski pokonali po dogrywce Vikingura Rejkiawik 4:1 i o fazę grupową rozgrywek powalczą z luksemburskim Dudelange. W czwartek drużynę Johna van den Broma żegnały jednak gwizdy.

To była ostatnia akcja podstawowego czasu gry. Chociaż jeszcze kilkanaście sekund wcześniej piłkarze Lecha Poznań byli pod bramką Vikingura, to dali się jeszcze skontrować i doprowadzili do tragedii. Prawą stroną pomknął Erlingur Agnarsson, który zagrał wzdłuż bramki, a piłkę do niej z najbliższej odległości wbił Danijel Djurić.

Zobacz wideo W Lechu Poznań mówią o rewolucji. Nowy trener przeciwieństwem Skorży [Sport.pl LIVE]

Mimo że w ostatnich 10 minutach zawodnicy Johna van den Broma mieli kilka znakomitych okazji do strzelenia gola na 3:0, to nie potrafili dobić rywala. Co więcej, sami stracili bramkę, która dała Islandczykom dogrywkę.

W niej na szczęście Lech uniknął kompromitacji. W 96. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Filip Marchwiński, który podwyższył na 3:1. Dodatkowego czasu gry goście nie skończyli w komplecie w 110. minucie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Julius Magnusson.

Mimo to w dogrywce nie uniknęliśmy deja vu. W 118. minucie lechici mieli rzut karny, który fatalnie zmarnował Afonso Sousa. Na szczęście tym razem nie było katastrofy. Chwilę później znakomicie zachował się Filip Szymczak, który świetnie podał w pole karne do Sousy. Portugalczyk minął bramkarza i uderzeniem do pustej bramki dał Lechowi wymęczony awans.

Jak źle zaprezentował się Lech, niech świadczy to, że mimo awansu, piłkarzy żegnały gwizdy.

Lech wygrał i awansował po dogrywce

"K***a mać, 'Kolejorz' grać", "Biegać, walczyć i się starać, w Lechu trzeba zap*******ć" - niosło się po stadionie w Poznaniu już po 20 minutach meczu z Vikingurem Rejkiawik. Mimo że mistrzowie Polski mieli odrabiać straty z pierwszego spotkania, które przegrali 0:1, to na początku rewanżu byli bezradni.

Zamiast atakować, Lech się bronił i mógł dziękować opatrzności i Filipowi Bednarkowi, że nie przegrywał 0:1. Już w 3. minucie bardzo groźny strzał oddał Ari Sigurpalsson, a piłka po rykoszecie minimalnie minęła bramkę Bednarka.

Pięć minut później po dośrodkowaniu z prawej strony minimalnie przestrzelił Viktor Andrason. W 13. minucie, po przypadkowym zagraniu, idealną okazję miał Agnarsson. Islandczyk stanął oko w oko z Bednarkiem, ale jego strzał z pola karnego był za lekki i dobrze interweniował bramkarz Lecha.

Kiedy napięcie i złość kibiców na stadionie rosły i zapowiadało się, że Vikingur strzeli gola, to Lech niespodziewanie zdobył bramkę. W 32. minucie z prawej strony dośrodkował Kristoffer Velde, a gola uderzeniem z pola karnego strzelił Mikael Ishak.

Od tego momentu gra Lecha zmieniła się o 180 stopni i tuż przed przerwą było 2:0. Z lewej strony dośrodkował Joel Pereira, a Velde wybiegł zza pleców obrońców i zdobył drugą bramkę dla poznaniaków.

Chociaż w drugiej połowie Lech był zespołem dużo lepszym, to długo nie tworzył okazji do strzelenia gola. Te pojawiły się dopiero w końcówce, kiedy Vikingur otworzył się w poszukiwaniu bramki na dogrywkę. W 81. minucie po podaniu Joao Amarala w słupek trafił Ishak.

Potem dwie świetne okazje zmarnował Amaral. Portugalczyk najpierw znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale nieudolnie lobował i gola nie było. - Amaral w formie minąłby bramkarza i podał Michałowi Skórasiowi na pustą bramkę - powiedział komentujący mecz w TVP Robert Podoliński.

Chwilę później pomocnik Lecha wpadł w pole karne i znów zawiódł w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Tym razem uderzył wysoko nad poprzeczką. Jeszcze w doliczonym czasie gry znakomite okazje zmarnowali Ishak oraz Sousa.

Nieskuteczność poznaniaków się na nich zemściła. Niespełna minutę przed końcem meczu lechici mieli piłkę na połowie rywali. Skóraś jednak pospieszył się z podaniem do Ishaka. Podaniem złym, do którego napastnik nie miał szansy dojść. 

To wtedy zaczęła się kontra, która dała Islandczykom dogrywkę. Dogrywkę, w której na szczęście lepszy był Lech. Mistrzowie Polski awansowali do ostatniej rundy eliminacji LKE. W niej rywalem poznaniaków w będzie luksemburskie Dudelange, które przegrało w dwumeczu z Malmo w III rundzie eliminacji Ligi Europy. Pierwszy mecz już w czwartek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.