Angielki zostały mistrzyniami Europy, wygrywając 2:1 z Niemkami po dogrywce. Tym samym Anglia świętuje pierwszy triumf w europejskim czempionacie - do tej pory Angielki sięgały po srebrne medale w 1984 i 2009 roku oraz zdobywały brązowe medale w 1995 i 2017 roku. - Muszę powiedzieć, że kocham piłkę nożną kobiet. Jakość turnieju jest niesamowita. Taktycznie i technicznie jest na niewiarygodnie wysokim poziomie. Intensywność meczów jest naprawdę dobra - mówił Jurgen Klopp przed finałem na Wembley.
Na bramki w finale mistrzostw Europy kobiet musieliśmy czekać do drugiej połowy. Najpierw w 62. minucie prowadziła Anglia po golu Elli Ann Toone, a 17 minut później wyrównującą bramkę zdobyła Lina Magull. Ostatecznie wszystko rozstrzygnęło się w dogrywce, a zwycięską bramkę dla Angielek zdobyła Chloe Kelly, napastniczka Manchesteru City. Sporą kontrowersją był brak rzutu karnego dla Niemek w pierwszej połowie, gdzie Leah Williamson dotknęła piłkę ręką.
Martina Voss-Tecklenburg, selekcjonerka Niemek nie ukrywała swojej wściekłości po tej decyzji pani arbiter, czyli Kateryny Monzul. - To nie powinno mieć miejsca w finale mistrzostw Europy, to kompletnie niezrozumiałe. Takie rzeczy trzeba zobaczyć, bo to była piłka ręczna. Osoby odpowiedzialne za VAR muszą przemyśleć swoje zachowanie. Nie powinno się do tego dopuszczać na takim poziomie - powiedziała.
"Bild" pisze wręcz: - Nawet pomimo dowodów jesteśmy oszukiwani. Płaczemy z wami! Ale zdobyłyście serca milionów i zainspirowałyście wiele dziewczyn do gry w piłkę. I to jest warte znacznie więcej niż mistrzostwo Europy. Jesteście wzorami do naśladowania! Jesteśmy z was dumni! Dziękujemy za wspaniałe cztery tygodnie!
A jak tę decyzję tłumaczył uznany sędzia Jonas Eriksson?
- To była gra w pinballa, a potem widzimy, że piłka dotyka ręki Leah Williamson, która znajduje się w sporej odległości od ciała. Niemki pozbawione są wyraźnego karnego, to niewiarygodne. Na finale mamy więcej kamer, niż w przeszłości. To ogromny błąd. Być może VAR uważał, że piłka trafia w klatkę piersiową. Albo mieli inny kąt kamery - stwierdził szwedzki arbiter, który sędziował na poziomie międzynarodowym w latach 2002-2018.