W sobotę odbyły się mecze 1/32 finału Pucharu Niemiec. Już na wczesnym etapie rywalizacji byliśmy świadkami kilku niespodzianek. Odpadły bowiem zespołu Bayeru Leverkusen i 1. FC Koeln, które nie poradziły sobie ze znacznie niżej notowanymi rywalami. Awans do kolejnej rundy wywalczył natomiast m.in. VfL Wolfsburg, który zmierzył się na wyjeździe z Carl Zeiss Jena.
Ekipa z Bundesligi długo męczyła się z zespołem, który występuje na czwartym poziomie rozgrywkowym w Niemczech. Wolfsburg dopiero w doliczonym czasie gry zdobył gola na 1:0, który dał mu zwycięstwo awans. Od 65. minuty na boisku mogliśmy oglądać Jakuba Kamińskiego, który zmienił Jonasa Winda. Polak pokazał się z dobrej strony i był nawet bliski strzelenia gola, jednak na jego drodze stanął golkiper rywali. Drugi z naszych reprezentantów, Bartosz Białek, całe spotkanie oglądał z ławki rezerwowych.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Łatwo nie było, wygrywamy 1:0. Graliśmy z czwartą ligą i naprawdę trudne warunki nam postawili. Ważne, że przechodzimy do kolejnej rundy. Jest to nasz pierwszy mecz. Cieszę się, że też dostałem szansę, miałem nawet okazję w drugim kontakcie do strzelenia bramki. Nie udało się. Na pewno pozytywny bodziec dałem drużynie i za tydzień gramy w Bundeslidze - powiedział Kamiński w rozmowie z "Łączy nas piłka".
Niestety po meczu naszych rodaków spotkała nieprzyjemna sytuacja. Kamiński i Białek znaleźli się w grupie piłkarzy Wolfsburga, którzy zostali zaatakowani przez miejscowych kibiców, gdy opuszczali stadion i szli w kierunku autobusu. Jak przekazują niemieckie media, zawiodła w tym przypadku organizacja wydarzenia. Piłkarze nie byli w żaden sposób chronieni czy oddzieleni od chuliganów. Ci mogli bez problemu zaatakować.
Portal Sport1.de podaje, że Polacy, a także Pavao Pervan, Kevin Paredes i Bartol Franjic, "byli popychani, obrażani, a nawet opluwani". Najmocniej podobno ucierpiał Pervan, który został pobity. Piłkarze schronili się w klubowym budynku, dopóki nie zapewniono im eskorty policji.
"Osobiście nic nie widziałem. Ci, którzy są za to odpowiedzialni, z pewnością zostaną odpowiednio ukarani" - powiedział na konferencji prasowej trener Wolfsburga Niko Kovac. Klub Carl Zeiss Jena ogłosił już, że przeprowadzi śledztwo w sprawie.