Pogoń Szczecin przystępowała do tego spotkania po dobrym występie w pierwszym meczu. Przed tygodniem w Szczecinie padł remis 1:1 i choć w rewanżu Broendby było uważane za faworyta, to przed pierwszym gwizdkiem oba zespoły miały identyczną sytuację wyjściową. Duńczycy byli jednak wspierani przez dziesiątki tysięcy kibiców.
Choć w pierwszej połowie lepsze wrażenie sprawiali goście, duński zespół schodził do szatni z dwubramkowym prowadzeniem, a oba gole padły po fatalnych błędach piłkarzy Pogoni. Luis Mata sfaulował rywala w polu karnym, za co arbiter słusznie podyktował jedenastkę. Tę na bramkę zamienił Simon Hedlund.
Jeszcze większy błąd goście popełnili w 33. minucie. Winowajcą ponownie był Luis Mata, który w niezrozumiały sposób dograł do... Simona Hedlunda. Temu nie pozostało nic innego, jak po raz drugi pokonać Dante Stipicę. Komentujący ten mecz w TVP Sport Sławomir Kwiatkowski idealnie skwitował tę sytuację. - Co my robimy na stadionie Broendby! Słów brakuje, co wyczyniają gracze Pogoni - powiedział.
Po zmianie stron Broendby zaczęło wypracowywać sobie przewagę, czego efektem były kolejne gole. W 52. minucie Christian Cappis zagrał do Mathiasa Kvistgaardena, który z łatwością podwyższył na 3:0. Powtórki pokazały, że zawodnik Broendby był na pozycji spalonej i gdyby sędzia mógł skorzystać z systemu VAR, najpewniej nie uznałby tej bramki.
Kolejne minuty mijały, a obraz gry nie ulegał zmianie. Pogoń nie była w stanie znaleźć drogi do bramki rywala, a na domiar złego gospodarze podwyższyli na 4:0. W 62. minucie Marko Divkovic sprytnie oszukał trzech obrońców Pogoni i ustalił wynik meczu, potwierdzając tym samym wyraźną przewagę Duńczyków.
Można stwierdzić, że gdyby nie poważne błędy przy dwóch pierwszych golach i gdyby nie pozycja spalona przy trzeciej bramce, mecz mógłby ułożyć się zupełnie inaczej. Dzięki wygranej Broendby awansowało do trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy, w której zagra ze szwajcarskim FC Basel.