Były piłkarz Znicza wspomina początki Lewandowskiego. "Nie było widać talentu"

- Na początku nie było widać, że Lewandowski jest bardzo utalentowany. Nie był kimś, kto uważał, że gra mu się należy, bo przyszedł z Legii Warszawa - wspomina Daniel Kokosiński w rozmowie z "Faktem", który występował z Robertem Lewandowskim w Zniczu Pruszków w latach 2006-2008.

Robert Lewandowski występował w Zniczu Pruszków w latach 2006-2008 i to właśnie tam zaczął wspinać się coraz wyżej w seniorskiej karierze. Polski napastnik wtedy dwa razy z rzędu zostawał królem strzelców, a latem 2008 roku przenosił się do Lecha Poznań za 380 tysięcy euro. Jak jednak wyglądały początki Lewandowskiego w Pruszkowie?

Zobacz wideo Ile Robert Lewandowski zarobi, jeśli przejdzie do Barcelony?

Były piłkarz Znicza Pruszków o Robercie Lewandowskim. "Nie było widać jego talentu"

Daniel Kokosiński rozmawiał z "Faktem" po transferze Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony. Były piłkarz Znicza Pruszków, który grał z napastnikiem w latach 2006-2008 przyznał, że na początku nie było widać jego wielkiego talentu. - Wracał po ciężkiej kontuzji, a pierwsze sparingi nie były w jego wykonaniu najlepsze. Zaczął sezon na ławce, ale ciężko pracował i czekał na swoją szansę. Nie był kimś, kto uważał, że gra mu się należy, bo przyszedł z Legii Warszawa. Nikt wtedy nie przewidywał, że zrobi taką karierę - powiedział.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Kokosiński jest obecnie asystentem trenera Mariusza Misiury w Zniczu Pruszków. 36-latek opowiedział o swoim ostatnim spotkaniu z Lewandowskim. - Widziałem się z Lewym kilka miesięcy temu. Spodziewałem się ciężkiej rozmowy. Myślałem, że nie będzie miał czasu albo chęci spotkania się, ale było wręcz przeciwnie. Zaprosił mnie do stolika, spokojnie porozmawialiśmy. Niektórzy mogą go oceniać jako trudno dostępnego, ale nadal jest normalnym i skromnym człowiekiem. Takim samym jak za czasów Znicza - dodał trener.

Okazało się, że ówczesny sponsor Znicza Pruszkowa ufundował telefon dla najlepszego zawodnika meczu. Daniel Kokosiński ujawnił, że wszystkie nagrody wówczas wędrowały do Roberta Lewandowskiego. - Lewy miał w końcu tyle telefonów, że musiał je rozdać. Dokładnego modelu nie pamiętam, ale to były rozsuwane Motorole - skwitował.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.