- Za rok Znicz Pruszków skończy sto lat. Nie bierzemy pod uwagę innego scenariusza jak ten, że Robert Lewandowski do nas przyjedzie i uświetni nasz jubileusz. Nie każdy może pochwalić się taką historią. Nie każdy może powiedzieć, że najlepszy napastnik na świecie spędził u niego dwa sezony. To, że Robert właśnie u nas zwrócił na siebie uwagę całej Polski, uważamy za jedno z najważniejszych wydarzeń w historii klubu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie okazja wspólnie powspominać. I przy okazji podziękować za solidny zastrzyk gotówki - uśmiecha się prezes Znicza Pruszków Marcin Grubek.
A będzie za co dziękować. Drugoligowiec, tak jak pięć innych klubów, zarobi na przenosinach Lewandowskiego z Bayernu Monachium do FC Barcelona. To pieniądze od każdego transferu, jakie zgodnie z przepisami FIFA należą się klubom, w których zawodnik grał od 12. do 23. roku życia.
Według zasady solidarity payment na transferze Lewandowskiego, oprócz Bayernu, który sprzedał Polaka za 50 mln euro, zarobią też:
- W ostatnich dniach, gdy transfer do Barcelony wydawał się coraz bardziej pewny, dostaliśmy bardzo dużo podpowiedzi i sugestii, na co powinniśmy przeznaczyć te pieniądze. To były rady mniej i bardziej życzliwe. To trochę jak z wygraną w totolotka. Nie uwzględniasz jej, planując domowy budżet, ale po cichu myślisz, na co możesz je przeznaczyć, jeśli faktycznie uda się wygrać - w rozmowie z Dawidem Szymczakiem mówił Adam Kucharczyk, koordynator szkolenia Varsovii, która na solidarity payment zyska najwięcej.
Mniej, bo po około 450 tys. euro, na transferze Lewandowskiego zarobią Borussia Dortmund, Lech Poznań oraz Znicz Pruszków. Dla niemieckiego giganta to kwota niemal niezauważalna. Mistrzowie Polski za te pieniądze będą mogli kupić zawodnika. A co zrobi z nimi Znicz?
- To dla nas znaczące pieniądze, ponad połowa naszego rocznego budżetu. Do tego wpływu podchodzimy jednak spokojniej niż w Varsovii czy Delcie. Jesteśmy większym klubem, który ma nie tylko dużą akademię, ale też zespół seniorów na poziomie centralnym, w II lidze, co niesie za sobą dodatkowe koszty - mówi Grubek.
I dodaje: - Na razie nie mamy konkretnego celu, na jaki przeznaczymy te pieniądze. Mogę jednak zapewnić, że zostaną one dobrze spożytkowane i pozwolą nam się rozwinąć na kilku płaszczyznach. Mam na myśli m.in. infrastrukturę i technologię.
To w Zniczu Lewandowski po raz pierwszy błysnął w seniorskiej piłce. Latem 2006 roku podwarszawski klub przygarnął niespełna 18-letniego napastnika odrzuconego przez Legię i wypromował go na polskim rynku. W ciągu dwóch sezonów spędzonych w Pruszkowie Lewandowski wywalczył awans do II ligi i był o krok od awansu na najwyższy poziom rozgrywkowy. W obu sezonach napastnik zostawał królem strzelców odpowiednio III i II ligi.
- Uważamy, że gdyby pieniądze z solidarity payment wypłacano za największy wpływ zawodnika na były klub, to my otrzymalibyśmy największą kwotę. Ale my też daliśmy mu wiele. To u nas Robert wykonał wielki skok jakościowy w profesjonalnej piłce. To u nas pokazał się na tyle dobrze, że kupił go Lech, z którego ruszył w wielki świat - mówi Grubek.
Lewandowski odszedł ze Znicza w czerwcu 2008 roku. Lech zapłacił za niego 1,5 mln złotych. Po kolejnych dwóch latach, zdobyciu mistrzostwa i Pucharu Polski Lewandowski wyjechał do Borussii Dortmund i zaczął zachwycać nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie.
Zanim jednak w ogóle rozpoczęła się jego profesjonalna kariera, Lewandowski grał mniejszych klubach. Pierwsze kroki stawiał w Varsovii, z której w lutym 2005 roku trafił do Delty. W niej spędził kilka miesięcy. Dzięki temu klub ze stołecznej Klasy A, czyli ósmego poziomu rozgrywek, również zarobi na transferze kapitana reprezentacji Polski.
- Jesteśmy klubem, który wciąż się rozwija i te pieniądze nam w tym pomogą. Jesteśmy w trakcie planowania budowy boiska ze sztuczną nawierzchnią. Trochę pieniędzy nam do tego boiska brakowało, więc transfer Roberta przytrafił się w idealnym momencie. Kwota, jaka do nas trafi, zostanie przeznaczona właśnie na tę inwestycję - mówi nam prezes Delty, Jacek Trzeciakowski.
I dodaje: - Nie ujawniamy wysokości naszego rocznego budżetu, natomiast kwota, o jakiej rozmawiamy, na pewno go nie przekracza. Nie jesteśmy klubem z problemami finansowymi. Ale to nie znaczy, że tych pieniędzy nie traktujemy jak wygranej w totolotka. To bardzo duża kwota i szanujemy ją. Niezależnie od tego czy byłoby to 100 tys., czy 10 tys. euro.
- W Polsce mamy zdolną młodzież i ambitnych, dobrych trenerów. Naszym problemem jest brak środków. To problem nie tylko Delty, ale też mnóstwa innych, mniejszych klubów. Dlatego każde dodatkowe pieniądze są bardzo cenne.
Chociaż na transferze Lewandowskiego zarobią oba kluby, to tylko w jednym z dużą uwagą śledzili sagę transferową napastnika. - Trzymamy kciuki za Roberta od lat i życzymy mu jak najlepiej, bo jego sukces to też nasz sukces. Chcieliśmy, żeby w końcu trafił do ligi hiszpańskiej, bo on marzył o tym od zawsze. Robert trafił do jednego z dwóch największych klubów na świecie i jesteśmy z tego bardzo dumni. Mamy nadzieję, że ten transfer pozwoli mu wreszcie zdobyć Złotą Piłkę, która od kilku lat mu się należy. Mnie osobiście ten transfer cieszy wyjątkowo, bo jestem kibicem FC Barcelona - mówi Grubek.
- Każdy kolejny transfer sprawiał, że Lewandowski stawał się lepszym zawodnikiem. Chociaż trudno sobie wyobrazić, by Robert mógł być jeszcze lepszy, to mam nadzieję, że podtrzyma tę tendencję. Mam nadzieję, że Katalonia momentalnie zakocha się w naszym napastniku. O ile to już się nie stało - dodaje.
- Nie śledziłem tej sagi transferowej, nie ekscytowałem się nią jak wielu ludzi wokół - z dystansem odpowiada Trzeciakowski. I dodaje: - Powód był prosty: ja nie miałem na to żadnego wpływu. O przenosinach Lewandowskiego do Hiszpanii mówiło się już kilka razy, a potencjalne kwoty transferowe były znacznie wyższe. Można było liczyć te pieniądze, ale po co, skoro ich nie zobaczyliśmy? Teraz było tak samo. Nawet nie wiem, jaka to będzie dokładnie kwota. To wszystko wyliczy związek i na razie nie myślę o tym intensywnie, bo to tylko spekulacje.
- Każde dziecko trenujące u nas wie, że Lewandowski u nas grał i m.in. dzięki nam osiągnął sukces. To nasza wisienka na torcie. My jednak wiemy, że jeden Robert to za mało, by przeciągać nowe talenty. Potrzebujemy środków i jakości, by szkolić przyszłych piłkarzy. Kto wie, może i kolejne gwiazdy - kończy Trzeciakowski.