Za Wojciechem Szczęsnym dość intensywny sezon. Bramkarz rozegrał 40 meczów w barwach Juventusu, a jego zespół zajął czwarte miejsce w Serie A. Polak przebywał także po zakończeniu rozgrywek na dwutygodniowym zgrupowaniu reprezentacji i zaliczył 90 minut w meczu z Belgią. Po sezonie zdecydował się udzielić szczerego i długiego wywiadu "Kwartalnikowi Sportowemu". Bramkarz w rozmowie z Tomaszem Smokowskim poruszył wiele, niekiedy trudnych i osobistych tematów.
Wojciech Szczęsny od lat jest jednym z najlepszych polskich bramkarzy. Talent do gry odziedziczył zapewne po ojcu Macieju, który w latach 1991-1996 był reprezentantem kraju, a także wywalczył cztery razy mistrzostwo Polski. Nie jest jednak tajemnicą, że obaj od wielu lat nie utrzymują ze sobą kontaktu. - Relacji w ogóle nie ma, więc ciężko mi ją nazwać trudną - powiedział Wojciech Szczęsny na łamach "Kwartalnika Sportowego".
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
- Wbrew pozorom, w tej sytuacji jest prosta. Nie bawię się w publiczne tłumaczenie, dlaczego tak jest, bo czuję, że nie mam się z czego tłumaczyć. Są takie rzeczy, które zostają w rodzinie, nawet jeśli tej relacji nie ma. Pewnie jest to do naprawienia. Długie życie przed nami, ale nie zawracam sobie tym głowy. To nie jest pierwsza rzecz, o której myślę, gdy wstaję rano. może czas naprawi parę rzeczy, może nie. Ja się przyzwyczaiłem do aktualnego stanu - dodał polski bramkarz.
Reprezentant Polski wyznał, że nie zawsze był pewny siebie na boisku. Szczególnie były dla niego początki kariery, kiedy zdarzało mu się tę pewność siebie udawać. - Gdy miałem 19 lat i grałem w Brentford z prawdziwymi bykami, zakładałem maskę. Czułem się wtedy malutki, młodziutki, ale byłem bramkarzem, więc nie chciałem sobie pozwolić na to, by być odbierany jako niepewny siebie chłopiec między słupkami - zaznaczył.
- Dlatego wychodziłem na boisku z klatą do przodu i głową do góry, udając, że oto nadchodzi pan Wojtek. A potem tak mi już zostało, na zasadzie powiedzenia fake it till you make it - udawaj, aż stanie się to prawdą - wyjaśnił bramkarz i dodał z uśmiechem: - Podobnie zadziałałem przed randką ze swoją żoną.
Wojciech Szczęsny poruszył także wątek stresu na boisku. Przyznał, że pierwszy raz w życiu poczuł go podczas meczu otwarcia Euro 2012 przeciwko Grecji. - Czułem go raz w życiu, przed meczem z Grecją na Euro 2012. I jak wiemy, dobrze się nie skończyło. W trakcie tego spotkania czułem, że coś jest nie tak, że każda prosta decyzja sprawia mi problemy. Czułem się elektryczny, w końcu zapłaciłem za to swoją cenę, wysoką.