Anatolij Tymoszczuk nie przestaje ranić swoich rodaków, którzy zostali w ojczyźnie, aby bronić się przed militarną agresją Rosji. 144-krotny reprezentant Ukrainy w piłce nożnej pozostał w Rosji i co jakiś czas daje kontrowersyjne oznaki tego, że zbratał się z najeźdźcą.
Na początku maja Tymoszczuk świętował zdobycie mistrzostwa przez Zenit Sankt Petersburg, gdzie pełni funkcję asystenta trenera. Nie zostało to dobrze odebrane przez Ukraińców. - Wybrał pieniądze zamiast ojczyzny i rodziny - stwierdził działacz Szachtara Serhij Palkin.
Słowa te jednak nie zrobiły największego wrażenia na 43-latku. Najwyraźniej nie przeszkadza mu to, że jego kraj jest kompletnie niszczony przez państwo, w którym pracuje. Teraz pokazał to kolejny raz, kiedy zapozował do zdjęcia drużyny Zenitu, który 9 lipca powalczy o Superpuchar Rosji ze Spartakiem Moskwa. Fotografię, na której grupa osób związanych z klubem stoi w koszulkach reklamujących Gazprom, umieszczono na Instagramie.
"Zenit z Bakajewem i Spartak z Abascalem już przygotowują się do Superpucharu. Komu będziecie kibicować?" - napisano pod zdjęciem. A ukraińskie media reagują wprost: "Wyciekło zdjęcie zdrajcy". Z kolei uznany trener Myron Markewycz nie przebierał w słowach, oceniając zachowanie rodaka. "Był, jest i będzie chciwy. Ponieważ zostawił rodzinę z małymi dziećmi, można się wszystkiego po nim spodziewać" - stwierdził, cytowany przez football24.ua.
Wcześniej Ukraińcy stawiali Tymoszczukowi o wiele poważniejsze zarzuty. Były piłkarz podejrzewany jest o współpracę z rosyjską służbą bezpieczeństwa FSB. Tłumacząc się problemami w transakcjach płatniczych, przestał też wypłacać alimenty swoim córkom. - Ten człowiek to g... - uważa były gracz Dynama Ołeksandr Alijew.
W efekcie wszystkich zachowań byłego piłkarza naszych wschodnich sąsiadów postanowiono wykreślić go z rejestru reprezentantów kraju oraz zdecydowano się odebrać mu wszystkie tytuły i zdobyte nagrody. Jego rodzinny Łuck pozbawił go również tytułu honorowego obywatela miasta.