W Korei oszukał całą Hiszpanię. Teraz wypalił: "Ci dwaj byli katastrofalni. Ja? 8,7/10"

Mija 20 lat od meczu ćwierćfinałowego mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii, podczas którego w kontrowersyjnych okolicznościach Korea pokonała Hiszpanię po rzutach karnych 5:3. "Marca" dotarła do głównego sędziego tego starcia Gamala Al-Ghandoura i zapytała go o przebieg spotkania.

22 czerwca 2002 to data, którą zapewne doskonale pamięta wielu kibiców reprezentacji Hiszpanii. Ekipa prowadzona wówczas przez Jose Antonio Camacho rywalizowała z kadrą Korei Południowej - jednego z krajów gospodarzy rozgrywanych wtedy mistrzostw świata. 

Zobacz wideo Donbas Arena kiedyś i dziś. Jak wygląda stadion, na którym były rozgrywane mistrzostwa Europy w 2012?

Gamal Al-Ghandour nie przyznaje się do błędu. "Otrzymałem notę 8,7/10"

Spotkanie przebiegało w bardzo napiętej atmosferze, a finalnie wygrali je zawodnicy z Korei po serii rzutów karnych. Według hiszpańskich zawodników, którzy brali wtedy udział w meczu, do tych nie powinno w ogóle dojść.  Prowadzący ten mecz Gamal Al-Ghandour z Egiptu, jak i jego asystenci Ali Tomusange pochodzący z Ugandy oraz urodzony w Trynidadzie i Tobago Michael Ragoonath nie sędziowali zbyt dobrze i w wyniku ich błędów Hiszpanii nie zostały zaliczone dwa poprawnie zdobyte gole. Pierwszy został anulowany po strzale Ivana Helguerę, a powodem takiej decyzji miał być faul Hiszpana, którego nie potwierdziły powtórki: - Nie rozumiem tej decyzji. To czysty absurd - grzmiał później zawodnik. O wiele bardziej wyraźny błąd popełnił Ragoonath, przez którego już w doliczonym czasie gry, nie uznano kolejnego gola dla drużyny z Europy.

Wówczas Joaquin popędził boczną strefą boiska, dograł w pole karne i Fernando Morientes dopełnił formalności. Tym razem prawidłowo zdobyta bramka nie została uznana przez rzekome opuszczenie piłki poza końcową linię przy podaniu Joaquina, choć powtórki ponownie wskazały, że tak się nie stało:

- Prawda jest taka, że występ tych dwóch był katastrofalny - powiedział po niemal 20 latach Al-Ghandour w rozmowie z "Marką", który nie ma sobie nic do zarzucenia. - Błędy moich asystentów nie powinny być wliczane do mojego występu - dodał.

Sporo kontrowersji wzbudziły także decyzje o spalonych w końcówce dogrywki, choć te sytuacje również obarczają winą sędziów liniowych: - Myślę, że sędzia z Ugandy trafił po tym meczu do afrykańskiej komisji arbitrażowej, ale nie znam dalszych losów sprawy. Dwa dni po meczu miałem spotkanie z FIFĄ i zgodziłem się, że moim jedynym błędem było brak pokazania czerwonej kartce jednemu z hiszpańskich piłkarzy za brutalny faul, nie pamiętam jednak, o kogo chodziło - stwierdził Al-Ghandour, choć telewizyjne powtórki pokazały, że nie odgwizdał on również wielu fauli zawodników Korei. 

- Hiszpanie nie mogą mnie winić za tę porażkę. Przed końcem meczu mieli kilka dobrych sytuacji. Wiadomo, że często krytykuje się sędziego głównego, ale czasami nie możemy wpłynąć na decyzję asystentów. Potwierdzam: spisałem się znakomicie, a FIFA dała mi za tamten mecz notę: 8,7 na 10.

Więcej na temat kontrowersji w tym spotkaniu, można natomiast przeczytać TUTAJ.

Były arbiter pracuje teraz dla egipskiej telewizji i komentuje w niej mecze. W rozmowie z dziennikarzami przyznał również, że był to dla niego trudne spotkanie, bowiem on i jego rodzina uwielbiają Hiszpanie jako państwo. W swojej obronie mówił również, że hiszpańscy piłkarze mieli więcej pretensji do jego asystentów. 

Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Nie było to jedyne spotkanie, które wzbudziło sporo kontrowersji podczas ówczesnych mistrzostw świata i w 2015 meczu Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych sprawdzał, czy podczas zawodów nie dochodziło do przypadków korupcji. Od strony czysto sportowej, spotkanie również odcisnęło swoje piętno i zmieniło przepisy FIFA dotyczące doboru sędziów. Wedle nowych zasad prowadzący spotkanie arbitrzy powinni być z tego samego kraju.

Więcej o: