Sąsiedzi kpią ze Szwecji. Po porażce z Polską pogrążyła się w kryzysie. "Jakbyśmy się zawiesili"

Kacper Sosnowski
Barażowemu zwycięstwu Polski nad Szwecją (2:0), które dało nam awans na mundial, nie ma co umniejszać, choć trudno je też gloryfikować. Skandynawowie są w piłkarskim dołku. Przegrywają mecz za meczem, mogą spaść z dywizji B Ligi Narodów, a z tych wyników śmieją się ich sąsiedzi.

Na zeszłorocznym Euro nie dali biało-czerwonym szans i w ostatnim meczu grupowym wygrali z nami 3:2. Zajęli pierwsze miejsce w grupie, a z turnieju odpadli w 1/8 finału. Potem w eliminacjach MŚ pokonali jeszcze Hiszpanię, ale sportowy zjazd zaczął się niedługo później. Po przegranej z Grecją przyszła też dość niespodziewana porażka z Gruzją, która zupełnie pokrzyżowała plany Szwecji na bezpośredni awans na mundial w Katarze. Szwedzi prowadzili w grupie eliminacyjnej i wszystko było w ich rękach, ale koniec eliminacji mieli fatalny i musieli szykować się na dodatkowe spotkania.  Dość szczęśliwa wygrana w półfinale baraży z Czechami po dogrywce i późniejsza porażka w rozstrzygającym meczu z Polską (0:2) była początkiem kolejnych problemów.  

Zobacz wideo

Pięć ostatnich meczów i cztery porażki 

Szwecja była wówczas na 17. miejscu rankingu FIFA. Media pisały o drużynie, "której trudno zaufać", zastanawiały się, dlaczego kraj, który ma największe młode piłkarskie talenty w Europie, pierwszy celny strzał na bramkę Czechów oddał po 75 minutach gry. Po porażce z Polską punktowały, że starcie w Chorzowie mimo tylu ciekawych ofensywnych zawodników, których ma drużyna, było czwartym bez strzelonego gola w ciągu 90 minut. Przegraną tłumaczono słabszą formą graczy, którzy mniej grają też w swoich klubach. Szwedzki trener, robiąc dobrą minę do złej gry, przedstawiał narrację, że to "wojna w  Ukrainie, dała Polsce przewagę", bo biało-czerwoni po zawieszeniu Rosji mieli tylko jeden mecz barażowy, a Szwedzi musieli grać dwa.

Już wtedy wspierając się komentarzami szwedzkich ekspertów, pisaliśmy, że Szwecja w roku 2022 to jedna ze słabszych ostatnio oglądanych Szwecji. Przyczyniła się do tego nie tylko forma zawodników, ale też ich exodus po ostatnim Euro. Przypomnijmy, że w połowie 2021 roku odejście z reprezentacji ogłosiło siedmiu piłkarzy, w tym kilku kluczowych. Z kadrą pożegnali się m.in. Mikael Lustig i kapitan Sebastian Larsson – ludzie w kadrze dotąd niezawodni. 

Nastroje Skandynawów niewiele poprawiła inauguracja tegorocznej Ligi Narodów. Ekipa Janne Anderssona wygrał 2:0 z notowaną na 65. miejscu rankingu FIFA Słowenią, a potem zaczął się feralny tydzień. Najpierw Szwecję na jej terenie 2:1 upokorzył odwieczny rywal z Norwegii, potem trzy punkty z Solnej wywiozła Serbia. A gdy Szwedzi pojechali zrewanżować się Norwegom do Oslo, przegrali 2:3, a mogli znacznie wyżej. "Jeśli chcemy, możemy wykupić całą Szwecję" - drwili norwescy kibice na jednym z transparentów, nawiązując nie tylko do tego, że chętnie kupują tamtejsze tańsze towary, ale też mają obecnie dwa razy lepiej wycenianych piłkarzy i zaczynają w tym sporcie rozdawać karty. 

- Szwecja nadal jest starszym bratem Norwegii, ale czeka nas zmiana na tronie. Zlatan z niego schodzi, Haaland będzie na nim przez kilka lat, a Odegaard już teraz prezentuje się jak Messi - chwalił Norwegów komentator "Dagbladet" Henrik Ljosland.

- Brak mi słów. Pokonanie Szwedów w ostatnim meczu sezonu na naszym wypełnionym po brzegi stadionie jest fantastyczne - mówił Haaland norweskiej TV2. Gwiazda tej drużyny w obu meczach przeciwko Szwecji zdobyła w sumie cztery bramki. Po ostatnich porażkach Szwecja nie dość, że nie ma już szans na wygranie swojej grupy w Lidze Narodów i awans do dywizji A, to musi uważać, by nie spaść do dywizji C. W grupie jest przedostatnia i ma tylko punkt przewagi nad Słowenią.  

Mają utalentowanych graczy i nowy system. "Jakbyśmy cofnęli się o krok i zawiesili"

Powyższe porażki można częściowo próbować zrzucić na chęć testów selekcjonera Anderssona. Zmienił on system gry reprezentacji z 4-4-2 na 4-3-3.  

- To wygląda, jakbyśmy cofnęli się o krok i zawiesili. Nie mam dobrych przeczuć. Trudno, by to wypaliło w tak krótkim czasie. Nasza gra defensywna w tych meczach nie istniała. Możemy szukać wymówek, ale jeśli ktoś zapyta mnie, czy jestem wkurzony, że przegrywamy dwa mecze z rzędu z Norwegią, to powiem, tak, jestem wkurzony - żalił się w czasie ostatniej transmisji były szwedzki piłkarz, a teraz komentator, Bojan Djordjić. Zwrócił też uwagę, że Dania już dawno Szwecji uciekła, Norwegia dogoniła, a pewnie niebawem krok do przodu zrobi też Finlandia.  

Z nowego pomysłu na grę po części rozliczył się sam selekcjoner Szwecji.  

- Były fajne momenty, gdy atakowaliśmy, ale generalnie zaprezentowaliśmy niechlujny futbol, z wieloma błędami. Było sporo rzeczy, które można było zrobić lepiej. Trzeba usiąść, przeanalizować to i ocenić - opisał Andersson.  

Grający na co dzień w Tottenhamie Dejan Kulusevski, dodał, że koledzy z reprezentacji podeszli do nowego schematu bojaźliwie. - Jeśli mamy grać tym systemem, musimy być znacznie bardziej agresywni i ustawiać się znacznie wyżej na boisku - mówił. Dodał, że on dalej szedłby drogą prób i testów, bo słabo byłoby się z tego pomysłu tak szybko wycofać. Podobnego zdania wydaje się być inny ważny gracz - Emil Forsberg, który charakteryzując grę swej kadry, też użył słowa "bierna i przestraszona". Jeśli Szwedzi w obojętnie jakim ustawieniu przegrają we wrześniu dwa mecze (wyjazdowy z Serbią i domowy ze Słowenią) na pewno spadną z dywizji B, choć ten spadek możliwy jest też przy ich remisach i innych niekorzystnych dla nich rozstrzygnięciach. Listopadowe mistrzostwa świata w Katarze będą dla ich drużyny pierwszą od 2014 roku dużą imprezą, którą zobaczą tylko w telewizji. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.