- FIFA czy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) działają jak mafia. Widziałem to od środka. Są grupą kumpli. Robią, co chcą. Wydają wyroki, jakie chcą. Nikt nie sprawuje nad nimi pieczy. Mieszkają w małej Szwajcarii, spotykają się ze sobą, rozmawiają, ustalają sprawy. Mają moc, aby każdy zniknął z futbolu. W tym przypadku ja. Sprawili, że nie zostałem prezesem FIFA. Gratulacje - mówił Sport.pl Michel Platini w styczniu 2020 roku.
Teraz przed Federalnym Sądem Karnym w Bellinzonie w Szwajcarii rusza właśnie proces, który może zakończyć się wsadzeniem Platiniego i Seppa Blattera za kratki. Kolejną osobą, której nazwisko zapewne będzie najczęściej wymieniane na sali sądowej, jest Gianni Infantino. Szwajcar włoskiego pochodzenia, obecny szef FIFA, rozwojem sytuacji powinien być mocno zainteresowany.
Problemy Platiniego to sprawka Infantino?
Przypomnijmy, że głównym zarzutem wobec Platiniego i Blattera jest przelew dla tego pierwszego na kwotę dwóch milionów franków szwajcarskich, na który nie ma dokumentów. Sprawa dotyczy czasów, gdy Platini był doradcą Blattera w latach 1998-2002 - obaj panowie zgodnie twierdzą, że zawarli wtedy umowę ustną w sprawie konsultacji. Wypłatę uruchomiono jednak dopiero osiem lat po tym czasie, gdy Platini zaczął się o pieniądze dopominać. Francuz w sprawie przelewu podpiera się mailami i tym, że od otrzymanych dwóch milionów odprowadził podatek i nie miał przy tym nic do ukrycia.
Szwajcarskie Biuro Prokuratora Generalnego (OAG) precyzuje, że panowie rzeczywiście umówili się na pewne wynagrodzenie, ale było to 300 tys. franków szwajcarskich rocznie i te pieniądze były Platiniemu wypłacone. Dwa miliony franków pojawiły się później i nie ma na nie żadnego pokrycia w dokumentach.
Linię obrony Platiniego da się streścić w kilku zdaniach: umówił się na pracę i wynagrodzenie, przez brak nachalności wypłatę dostał późno, głupio wyszło, ale administracja FIFA i dział prawny o wszystkim wiedziały. Błąd FIFA i jego, że wtedy nie podpisali dokumentów, ale próby oszustwa i fałszerstwa nie było. Sprawę wyciągnął Blatter, by dać Platiniego na pożarcie mediom i prokuratorowi, gdy palił mu się grunt pod nogami, kiedy w maju 2015 roku zaczęły się aresztowania działaczy FIFA za korupcję. Podłączył się pod nią Infantino. Szwajcar dzięki temu pozbył się konkurentów przy kolejnych wyborach.
- Infantino zrobił wszystko, abym nie wrócił. Poprosił swoich kolegów-prawników w CAS, aby utrzymali co najmniej czteroletnie zawieszenie, choć nie było przeciwko mnie żadnych sensownych dowodów - mówił w rozmowie ze Sport.pl Platini. - Jeśli ktokolwiek był winny w sprawie zaległej płatności, była to FIFA. Mimo to dostałem po głowie.
- Potem, gdy w 2018 roku szwajcarski prokurator generalny oczyścił mnie z podejrzeń, Infantino nie kiwnął palcem, aby to samo zrobić w FIFA. Przecież zarzucano mi nieuczciwość. Oskarżano o złamanie prawa. Dlaczego więc, gdy wymiar sprawiedliwości powiedział, że jestem niewinny, moje zawieszenie zostało utrzymane? - pytał Francuz. Platini odniósł się w tych słowach do pisemnej informacji, którą ze Szwajcarii dostał jego adwokat. W dokumentach wskazano, że przeciw Platiniemu nie toczyło się wówczas żadne postępowanie i że traktowano go jako świadka.
Komisji Etyki FIFA swoje postanowienia wydała jednak wcześniej. Przypomnijmy, że Blatter dostał ośmioletni zakaz działalności w futbolu. Potem karę skrócono do sześciu lat. Taki sam wyrok usłyszał Platini. Potem skrócono mu go o połowę. Kara minęła akurat po wyborach na szefa FIFA w 2019 roku.
Spisek prokuratury z Infantino linią obrony Platiniego?
Możliwa ingerencja w sprawę Infantino, czy też wątek zmowy FIFA z państwowymi instytucjami prowadzącymi śledztwo dotyczące korupcji w piłkarskiej federacji, nie są argumentami wziętymi z kosmosu. W marcu 2020 r. organ nadzorczy szwajcarskiej prokuratury przedstawił raport dotyczący szwajcarskiego prokuratora generalnego Michaela Laubera, odpowiedzialnego za śledztwa w FIFA w latach 2015-2019. Raport odbił się na świecie szerokim echem. Lauber został pierwszym w historii szwajcarskiej demokracji prokuratorem generalnym, którego odwołano z urzędu. Okazało się, że podwładni Laubera z prokuratury byli na gorącej linii z prawnikami Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej w czasie badania afer dotyczących FIFA, a samego Laubera przyłapano na kontaktach z Infantino. Jedno z pierwszych takich spotkań miało mieć miejsce 8 lipca 2015 r. a oprócz Laubera, był na nim jego rzecznik oraz przyjaciel z dzieciństwa Infantino, szwajcarski prokurator Rinaldo Arnold.
Sprawę przelewu na 2 mln funtów dla Platiniego szwajcarska prokuratura zaczęła badać dwa miesiące po tym spotkaniu. To Lauber stał potem za utrąceniem kariery Platiniego i Blattera, ale stał też choćby za śledztwem dotyczącym możliwych łapówek dla działaczy FIFA przy wyborze Niemców na gospodarzy mundialu w 2006 roku. Sprawę prowadził tak, że w Szwajcarii uległa ona przedawnieniu.
Co ciekawe sprawa spotkań Infantino z byłym szwajcarskim prokuratorem również jest przedmiotem osobnego śledztwa. FIFA wnioskowała już, by odsunąć od niej jednego z prowadzących ją prokuratorów, prosiła też o dostęp do akt i mimo uwag, że "postępowanie karne przeciwko prezydentowi FIFA wpływa negatywnie na reputację organizacji" na razie żadnych sukcesów nie osiągnęła i musi czekać na rozwój wypadków, przyglądając się postępowaniu wobec swych dawnych prezesów.
Przesłuchania w sprawie Platiniego i Blattera mają potrwać do 22 czerwca, a wyrok ma zapaść już 8 lipca. W przypadku uznania obu panów za winnych grozi im do pięciu lat więzienia lub wysoka kara finansowa.