PSG dokona ważniejszego transferu niż Kylian Mbappe. "Brakujący element"

Dawid Szymczak
To transferowy Midas, który dla swoich klubów zarobił już przeszło miliard euro. Ale dla PSG, która chce zatrudnić Luisa Camposa w roli dyrektora sportowego, ważniejsza jest jego umiejętność lepienia drużyn. Monaco i Lille, które zbudował, przerywały paryską hegemonię. To może być ważniejszy transfer niż Kyliana Mbappe.

Jose Mourinho zachwyca się jego pracowitością: "Dzwonię w poniedziałek - jest w Chinach, dzwonię we wtorek - jest w Chile, dzwonię w czwartek - jest we Francji". Rzeczywiście, potencjalny zbawca PSG od lat żyje w samolotach. W 2018 r. dostał nawet statuetkę dla najczęstszego pasażera od jednej z linii lotniczych, która podała, że tylko jej samolotami przez rok pokonał 390 400 km, co odpowiada dziesięciu podróżom dookoła świata. A przecież cały jego autorski system, za który kluby od lat płacą mu mnóstwo pieniędzy, zakłada, że włącza się w obserwacje piłkarzy i dogrywanie transferowych szczegółów dopiero na ostatniej prostej, gdy już kilku zatrudnionych przez niego skautów oceni potencjał danego zawodnika przynajmniej na cztery punkty w pięciostopniowej skali. 57-latek jest najlepszy, więc chce tylko najlepszych.

Zobacz wideo Skorża chce wzmocnień w Lechu. "Praktycznie w każdej formacji"

Będąc dyrektorem sportowym zbudował mistrzowskie Monaco, które dotarło do półfinału Ligi Mistrzów i mistrzowskie Lille. Dwa zespoły, które w ostatnich dziesięciu latach zepsuły PSG zabawę na własnym podwórku. Wygrzebywał znikąd piłkarzy pokroju Bernardo Silvy, Thomasa Lemara, Fabinho, Anthony’ego Martiala, Nicolasa Pepe, Rafaela Leao, wkomponowywał ich do drużyn, a później sprzedawał za miliony. Wprowadził też do seniorskiej piłki nastoletniego Kyliana Mbappe i tak zaprzyjaźnił się z jego rodziną, że Real Madryt pragnął wykorzystać go teraz w negocjacjach z Francuzem. Ale to paryżanie wygrali przeciąganie liny, obsypali Mbappe złotem i dali wszelkie przywileje - z wpływem na wybór trenera, dyrektora sportowego i kolegów na boisku włącznie.

Nie ma przypadku w tym, że Mbappe podpisuje nowy kontrakt, Leonardo - dotychczasowy dyrektor sportowy PSG, którego nie lubił - odchodzi, a w jego miejsca ma przyjść Campos, przyjaciel domu. Ale trudno zarzucić, że dostanie tę robotę po znajomości. Francuscy dziennikarze, którzy wnikliwie śledzą jego karierę i sytuację w PSG, są zdania, że to klub bardziej potrzebuje jego niż on klubu. Portugalczyk jest rozchwytywany: jeśli nie Paryż to Madryt albo Londyn. A znakomitych dyrektorów sportowych nie ma wielu, łatwo się naciąć. Tym bardziej, jeśli chodzi o pracę w PSG, bodaj najtrudniejszym klubie świata.

Kim jest? Midasem i odkrywcą Kyliana Mbappe

Z Nasserem Al-Khelaifim, prezesem PSG, zdążył się już poznać trzy lata temu. Po meczu PSG - Lille, w którym pracował wówczas Campos, wpadli na siebie w sali bankietowej. Atmosfera była gęsta, nie zdążyły jeszcze opaść emocje po meczu. Portugalczyk głośno narzekał na decyzje sędziego. - Kim jesteś? - zapytał bez ironii Al-Khelaifi. - A ty, kim jesteś? - odparł złośliwie Campos, uznając prezesa PSG za zarozumialca. Ta pewność siebie ma mu pomóc, gdy już pojawi się w Paryżu.

Gdyby jednak Campos zechciał się wtedy przedstawić, powiedziałby pewnie, że jest futbolowym architektem. Nie należy do ludzi nad wyraz skromnych, więc skoro jakieś określenie dobrze opisuje jego zakres pracy, używa go, nawet jeśli wydaje się wyniosłe. Zaczynał jednak jako trener, prowadząc przeciętne portugalskie zespoły z pierwszej i drugiej ligi. Dziennikarze nazywali go wtedy "Campas", czyli z portugalskiego "grób", bo spuszczał z ekstraklasy kolejne zespoły. Ale był jeden mecz, który mu wyszedł. W 2003 r. zatrzymał Porto, prowadzone przez Mourinho, które wygrało 27 spotkań z rzędu.

Będąc trenerem Gil Vicente ograł go 2:0 i wpadł mu w oko. Wszyscy mogli się śmiać, ale Mourinho był przekonany, że Campos świetnie zna się na piłce, dlatego zaangażował go w prace nad swoim systemem do analizy meczów i planowania treningów. Po latach, gdy pracował już w Realu Madryt, powiedział swoim szefom, że w Portugalii jest nieco zakurzony trener, który ma znakomite oko do piłkarzy, więc sprawdzi się w roli skauta. I tak Campos, wiedząc już, że dla własnego dobra powinien trzymać się z dala od trenerskiej ławki, wrócił na karuzelę. 

W Realu popracował tylko przez rok, bo zgłosiło się do niego Monaco i powierzyło znacznie ważniejszą funkcję dyrektora sportowego. Jak na architekta przystało, Campos projektował drużynę. Zanim tam trafił, Monaco chciało dogonić PSG, wydając mnóstwo pieniędzy. On, zamiast sprowadzać gwiazdy, stawiał na zdolne dzieciaki. Bernardo Silvę wyciągnął z rezerw Benfiki, a kibice pytali, kim jest to chucherko. Fabinho wziął z Rio Ave, bo już parę lat wcześniej wypatrzył go w juniorach Fluminense. I to w przegranym meczu. Martiala dostrzegł w rezerwach Olympique Lyon, zanim miejscowi zdążyli się poznać na jego talencie. A Mbappe to była miłość od pierwszego wejrzenia. 

Campos zobaczył w nim coś, co wcześniej widział tylko u Cristiano Ronaldo, którego podglądał na treningach w Realu. Nadludzką potrzebę zwyciężania i niecodzienny talent. Rodzice Kyliana byli wtedy sfrustrowani, że syn nie dostaje szans i rozglądali się za innym klubem. To on poprosił ich o chwilę cierpliwości, przesunął Mbappe do rezerw, a on po chwili wystrzelił. Monaco rosło z sezonu na sezon. Sprzedawało Jamesa Rodrigueza za 75 mln euro, a Campos przyprowadzał Tiemoue Bakayoko za 8 mln. Kibice początkowo narzekali, aż Bakayoko okazywał się kolejną gwiazdą i później odchodził za 40 mln. Tak Campos zbudował Monaco, które przegoniło PSG w lidze, a w Champions League doszło do półfinału.

Luis Campos śledzi kariery przeszło 2 tys. piłkarzy

Później podobnie pracował w Lille, choć początek miał kiepski, bo w cień odsunął go Marcelo Bielsa. Prezes klubu uparł się, żeby to Argentyńczyk prowadził zespół, choć Campos przed tym przestrzegał. Gerard Lopez zaufał Bielsie i oddał część kompetencji dyrektora sportowego w jego ręce. - Dopiero po czasie przyznał, że to był błąd - zdradził w wywiadzie Portugalczyk. A gdy już pozbył się Bielsy zaczął działać podobnie jak w Monaco. Sprowadził za darmo Rafaela Leao, którego później sprzedał Milanowi za blisko 30 milionów. Nicolasa Pepe zaprosił do klubu po średnim sezonie w Angers, a już dwa lata później sprzedał go do Arsenalu za 80 milionów. Victor Osimhen był po kontuzjach i jednym udanym sezonie w Charleroi, ale Campos zaryzykował - kupił go za 22,5 mln euro. I wygrał - rok później Napoli zapłaciło za niego 75 mln. Podobnie było z Renato Sanchesem, który odchodził z Bayernu Monachium jako zmarnowany talent, a w Lille się odrodził i zyskał na wartości. Mike Maignana podebrał PSG za milion euro, a po latach Lille zarobiło blisko 15 mln. I znów - klub nie tylko promował gwiazdy i na nich zarabiał, ale w 2021 r. zdobył mistrzostwo Francji.

Campos wie o piłce niemal wszystko. Jest bezpośredni, metodyczny, maniakalny i autorytarny. - To mój wybór. Kiedy jeszcze byłem trenerem, wszyscy mnie lubili, ale nie miałem wyników. Byłem za mało wymagający. Dzisiaj tyle samo wymagam od innych, co od siebie - przyznał "L’Equipe". Przez lata opracował własny system skautingowy i stworzył firmę doradczą, żeby każdy klub mógł zgłosić się do niego po radę, z prośbą o sprowadzenie np. prawego obrońcy lub zaplanowanie całej transferowej strategii. Dziś jawnie korzysta z tego m.in. Celta Vigo. Ale większość klubów robi to po cichu - choćby Real Madryt, z którym Campos od dawna jest na stałe łączony. W przypadku nasilających się plotek przyznawał, że już z nim współpracuje, ale z doskoku, co odpowiadało obu stronom. 

W firmie Camposa pracuje prawie 40 skautów, co pozwala monitorować kariery 2134 piłkarzy z całego świata. Tylu było ich w 2021 r.w specjalnej aplikacji opracowanej przez Portugalczyka, do której skauci wrzucają utalentowanych zawodników, oceniają ich, szczegółowo opisują i umieszczają w systemie. Maksymalnie co dwa i pół miesiąca skauci zmieniają rejon obserwacji. Dopiero, gdy siedmiu skautów wystawi temu samemu piłkarzowi minimum 4 gwiazdki na 5, na obserwacje leci Campos.

Portugalczyk nie wyobraża sobie pracować przy transferze zawodnika, którego nie oglądał na żywo. Osobiście tworzy rankingi na danej pozycji i w ramach odpowiedniego budżetu. To oznacza, że np. na pozycji prawoskrzydłowego ma w systemie 40 zawodników. Jeśli przychodzi do niego prezes mniejszego klubu i mówi, że ma do wydania 8 mln euro, Campos pokazuje mu trzech najlepszych zawodników w przedziale 0-3 mln euro, trzech za 3-6 mln i trzech za 6-8 mln. Do wyboru, do koloru. Podobnie jest w przypadku wielkich klubów, gotowych wydać dziesiątki milionów. 

Zachwala go Jose Mourinho, wspiera też Kylian Mbappe

Ludzie dobrze o nim mówią: Christophe Galtier, trener Lille, na którego postawił po odejściu Bielsy i który poprowadził zespół do mistrzostwa, ceni przede wszystkim jego szczerość i zrozumienie. - Był trenerem, więc dobrze wie, z jakimi problemami trzeba się zmagać. Jest bardzo bezpośredni, nie lubi tracić czasu. Pracuje tak, że czujesz się przy nim bezpiecznie. Nie jest nachalny, zna piłkę z wielu poziomów, ale tak samo lubi słuchać, jak dzielić się wiedzą. No i jest świetny w oszacowywaniu potencjału zawodników - mówił w "L’Equipe". Mourinho dodaje: - Jest wszechstronny, inteligentny i pracowity. Cały czas myśli o piłce. Rozumie, że zespół nie jest tylko zbiorem piłkarzy, a zagadką, którą trzeba ułożyć. Jeden element musi pasować do reszty - twierdzi trener Romy.

Ostatnie dwa zdania brzmią jak wstępna recepta na problemy PSG, które ma gwiazdy, ale nie ma drużyny gotowej na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Campos będzie musiał znaleźć nie tyle piłkarzy perspektywicznych, co przygotowanych do wygrywania i pasujących charakterologicznie. W Paryżu nie potrzeba więcej uzdolnionych nóg, a mocnych głów i silnych kręgosłupów. Potrzeba rozsądnej rekrutacji, a nie robienia listy transferowej z rankingu Złotej Piłki. Potrzeba dyscypliny, lepszych relacji międzyludzkich. 

Campos to człowiek wiecznie podróżujący. W wywiadach z zachwytem opowiada o zdyscyplinowaniu Azjatów i potędze kolektywu, której doświadczył w Ameryce Południowej. Potrzeba też trenera, który zastąpi Mauricio Pochettino i odnajdzie się w świecie, który był bezwzględny dla Ancettiego, Blanca, Emery’ego i Tuchela. Campos raczej nie będzie tykał gwiazd, ale będzie musiał znaleźć właściwych piłkarzy do drugiego szeregu. Kto go zna, twierdzi, że nie pęknie, nie zmieni swoich zasad i nawet Katarczykom podyktuje swoje warunki. Ze wsparciem Kyliana Mbappe może więcej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.