- To będzie dla niego bardzo ważny czas. Royal walczy o mistrzostwo Belgii, więc Kacper będzie miał możliwość wykazania się przed ludźmi z Brighton na bardzo wysokim poziomie. A zgodnie z zapowiedziami Anglików, Polak będzie bacznie obserwowany - mówił nam na początku stycznia Henry Tomlinson, dziennikarz lokalnej gazety "Brighton Argus".
Kacper Kozłowski był wtedy na topie. 18-latek kilka miesięcy wcześniej zagrał na mistrzostwach Europy, zostając najmłodszym zawodnikiem w historii rozgrywek. Już wtedy zgłaszały się po niego zagraniczne kluby, a Anglicy spekulowali nawet o zainteresowaniu Liverpoolu. Kozłowski jesień spędził jednak w Pogoni Szczecin, dla której strzelił trzy gole i dołożył cztery asysty w 19 występach.
Zimą ówczesny wicelider ekstraklasy nie mógł już odrzucić oferty za swoją młodą gwiazdę. Brighton & Hove Albion zapłaciło za Kozłowskiego 10 milionów euro plus bonusy, wyrównując rekord transferowy naszej ligi. 18-letni pomocnik nie przeniósł się jednak do Anglii, a do belgijskiego Royale Union Saint-Gilloise, gdzie został wypożyczony na pół roku.
Plan na Kozłowskiego był prosty: Polak miał ograć się w silniejszej lidze, w której gra jest bardziej fizyczna, podobna do tej w Anglii i walczyć o mistrzostwo Belgii. Ponadto 18-latek poprzez regularne występy miał uzbierać liczbę punktów wymaganą do otrzymania pozwolenia na pracę w Wielkiej Brytanii. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Kozłowski nie przebił się do składu Unionu, a zamiast błyszczeć na boisku, zdecydowanie częściej przesiadywał na ławce rezerwowych.
Liczby Kozłowskiego w Belgii są rozczarowujące. Polak zagrał w dziewięciu meczach, w których na boisku przebywał łącznie raptem przez 215 minut. W podstawowym składzie znalazł się tylko dwa razy, nie strzelił gola, nie miał asysty, wywalczył jeden rzut karny.
- Już w styczniu, zaraz po wypożyczeniu do Unionu ostrzegałem, że to nie jest dla niego najlepsze miejsce - mówi nam Mariusz Moński, ekspert od ligi belgijskiej. I dodaje: - Problemem była przede wszystkim taktyka zespołu. Chociaż trener Felice Mazzu preferuje ustawienie z trójką środkowych pomocników, to w jego pomyśle na grę nie ma miejsca dla tak ofensywnego piłkarza jak Kozłowski.
- Mazzu oczekuje, by zawodnicy środka pola mocno pracowali pod obiema bramkami. Kacper nie jest piłkarzem, który lubi grę w defensywie. To było jego problemem. W teorii mógłby powalczyć o miejsce w składzie z kapitanem zespołu - Teddym Teumą - ale widocznie trener stwierdził, że nie jest w stanie dostosować się do jego wymogów - wyjaśnia belgijski dziennikarz Stephane Lecaillon z portalu Lavenir.net.
Moński: - Naprawdę trudno było o dobre miejsce na boisku dla Kozłowskiego w taktyce Unionu. Mazzu preferuje ustawienie 1-3-5-2, w którym Polak mógłby grać tylko w środku pola. Kozłowski nie jest przecież ani napastnikiem, ani tym bardziej wahadłowym. Problem w tym, że trener Unionu woli pomocników bardziej uniwersalnych i wszechstronnych od Kozłowskiego.
Skoro Kozłowski nie pasował do taktyki, nasuwa się pytanie, dlaczego Union w ogóle wypożyczył go z Brighton. - Mazzu miał bardzo wąską kadrę. Jesienią korzystał z zaledwie 13-14 piłkarzy. Wiosną, w decydującej walce o mistrzostwo kraju, trener potrzebował szerszego pola manewru w ofensywie. Wiadomo było, że Kozłowski będzie dostawał szanse tylko wtedy, gdy Union będzie przegrywał i będzie potrzebował większej liczby rozwiązań w ataku lub gdy w zespole pojawią się kontuzje i zawieszenia za kartki - wyjaśnia Moński.
Mimo to liczba minut spędzonych przez Kozłowskiego na boisku jest bardzo rozczarowująca. O ile w fazie zasadniczej Polak grał łącznie 197 minut w sześciu meczach, o tyle w rundzie mistrzowskiej uzbierał zaledwie 19 minut w trzech występach. Kozłowski zagrał trzy minuty przeciwko Anderlechtowi (2:0), sześć przeciwko Antwerpii (0:0) i 11 przeciwko Club Brugge (0:2).
- Piłka nożna polega między innymi na wykorzystywaniu szans. Kacper swoją wykorzystał tylko raz, w meczu z OH Leuven (4:1), kiedy wywalczył rzut karny. Po tamtym spotkaniu wydawało nam się, że na dobre wskoczył do składu. Tydzień później zagrał jednak kiepsko i nie utrzymał swojego miejsca - mówi Lecaillon.
- W obu meczach Kozłowski zagrał w podstawowym składzie, zastępując kontuzjowanego napastnika - Dante Vanzeira. Od razu widać było, że to nie jest jego nominalna pozycja. Chociaż Kozłowski nie grał szczególnie źle, to nie mógł odnaleźć się na boisku, bardzo ciągnęło go do środka pola - wyjaśnia Moński.
Problemów Kozłowskiego było jednak więcej. - Kacper miał spore problemy z przystosowaniem się do fizycznych wymogów ligi belgijskiej. A te są naprawdę wysokie. Napastnik Unionu - Deniz Undav - przyznał, że na początku Kozłowski miał spore problemy fizyczne. Chociaż z czasem trochę przystosował się do stylu gry, to dalej widać, że silni rywale sprawiają mu sporo problemów - mówi Lecaillon.
Moński: - O tym jak trudna jest liga belgijska, przekonał się kiedyś Rafał Wolski. Chociaż był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem KV Mechelen, to fizycznie mocno odstawał od rywali. Fizyczność ligi belgijskiej sprawia, że kluby z Anglii chętnie wypożyczają tam swoich zawodników. Nie jest przypadkiem, że w Premier League częściej odnajdują się średni zawodnicy z Belgii niż holenderskie gwiazdy, które nie są przyzwyczajone do tak twardej gry.
Kozłowski nie miał też szczęścia. Pod koniec stycznia doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na miesiąc, a później zachorował na anginę. Uraz przyszedł w szczególnie złym momencie, bo po meczu z KRC Genk (2:1), w którym Union decydującą bramkę zdobył w doliczonym czasie gry, a akcję ofensywną odbiorem rozpoczął właśnie Kozłowski.
Bo nie jest tak, że Kozłowskiego za pobyt w Unionie można tylko krytykować. Chociaż Polak na wypożyczeniu nie pokazał się z najlepszej strony, to w Belgii doceniają jego potencjał. - Wielokrotnie mówił o tym sam trener. Zresztą od razu widać, że Kacper jest świetnie wyszkolony technicznie i ma pozytywną pewność siebie - opowiada Lecaillon.
I dodaje: - Obrońcy mieli z nim sporo problemów, bo to zawodnik, który dobrze czuje się z piłką przy nodze i potrafi kreować zagrożenie w pełnym biegu. Jego wielkim plusem jest też to, że umie podejmować bardzo dobre decyzje w bardzo krótkim czasie.
- Belgowie zauważyli przede wszystkim to, że Kozłowski ma wysokie umiejętności techniczne. Dziennikarze podkreślali, że kiedy Polak dostaje piłkę, to nie patrzy pod nogi, nie gubi się i nie głupieje, tylko ma wysoko podniesioną głowę i szuka nieszablonowych rozwiązań w ofensywie. W podobnym tonie wypowiadał się trener - potwierdza Moński.
Wypożyczenie Kozłowskiego do Unionu kończy się wraz z końcem obecnego sezonu. Po nim 18-latek pojedzie na zgrupowanie kadry U-21, a latem stawi się na obozie przygotowawczym w Brighton. Chociaż trener Graham Potter zapewnił, że będzie bacznie obserwował rozwój Kozłowskiego, to dziś trudno wyobrazić sobie, by ten został w Anglii i wywalczył sobie miejsce w składzie 10. drużyny Premier League.
- Przed nim wielka przyszłość, ale uważam, że kolejny sezon powinien spędzić na wypożyczeniu. Nie wydaje mi się, by był już gotowy do gry w Premier League. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłby kolejny rok w Belgii lub w Championship. Nie sądzę jednak, by Union był nim zainteresowany, bo w styczniu kupił też Camerona Puertasa, który jest zawodnikiem o podobnym profilu. To oczywiste, że klub będzie wolał inwestować we własnego piłkarza - przewiduje Lecaillon.
I kończy: - Mimo wszystko nie uważam, by Kacper miał problem ze znalezieniem miejsca w czołowym klubie ligi belgijskiej. Widać, że ma spore umiejętności i jeśli tylko przystosuje się do bardziej fizycznej gry, może zacząć grać na miarę oczekiwań. Zresztą pamiętajmy, że to wciąż bardzo młody chłopak i wszystko jeszcze przed nim.
Royale Union Saint-Gilloise nie ma już szans na mistrzostwo Belgii. Na kolejkę przed końcem rozgrywek zespół Kozłowskiego zajmuje drugie miejsce w tabeli z pięcioma punktami straty do Club Brugge i taką samą przewagą nad Anderlechtem.